Święta w Eldaryi (Leiftan; praca konkursowa)

209 11 0
                                    

Ten bonus pisałam na konkurs z facebookowej grupy Straży Absyntu. Jako że termin mnie gonił,  chyba da się w pewnym momencie zauważyć nagłe przyspieszenie akcji :/ Proszę o wybaczenie. Miałam wtedy trochę zamieszania w życiu prywatnym, a nie chciałam odpuścić konkursu, skoro paru osobom obiecałam wziąć w nim udział, i przez to w pisaniu wyszło mi zawrotne tempo.

(Swoją drogą, udało mi się wygrać, ale konkurencja była tak mała, że to aż przykre...)

SPOILER ALERT - jest mowa o tym, co Leiftan wyznał bohaterce, chyba w 14 odcinku, więc dość dawno, ale na wszelki wypadek wolę uprzedzić.

------------------------------------------------------------------------------------------------  

Szał przedświątecznych przygotowań opanował Kwaterę Główną. Zupełnie nie spodziewałam się tutaj czegoś takiego. W końcu z różnych rozmów na temat wierzeń, jakie odbyłam w tym świecie, wydedukowałam, że tubylcy nie mogli obchodzić Bożego Narodzenia. To tradycja chrześcijan. Według Eldaryan mity były prawdą. Słyszałam też, jak w szoku krzyczeli „na wszystkich bogów!", co kazało mi uznawać ich za politeistów. Z drugiej strony, nie zakładałam, iż modlą się do innych ras. Bardziej wyglądało mi to tak, że kiedy jeszcze mieszkali na Ziemi, to ludzie uznawali ich za bóstwa. Albo heretyków. Zależało to zapewne od kraju i epoki, w której żyli. W kwestii wierzeń tylko Wyrocznia zdawała się być niesamowicie istotną postacią. Najprędzej to ją nazwałabym „najważniejszą boginią Eldaryi", a i to niezupełnie mi pasowało.

Nie sądziłam, by narodziny Oracle były czymś, co chcieliby co roku celebrować. Pokrywały się one z Niebieskim Poświęceniem, które z kolei nie wydaje mi się najweselszym wydarzeniem w historii tego świata. Stąd też moje zdziwienie. Kiedy Miiko ogłosiła, że czas zacząć ozdabiać K.G., szukać opisów rytuałów w archiwach, zrywać kwiaty i zbierać zioła, omal nie zemdlałam z wrażenia. Okazało się, że zamiast uroczystości związanych z konkretnymi postaciami, Eldaryanie mieli własne święta, których nazw nie potrafiłam powtórzyć. Ich obchody stanowiły trzy dni pełne obrzędów. Pierwszy by uczcić pamięć zmarłych, drugi by podziękować Wyroczni za opiekę, jaką otaczała kryształ w danym roku i trzeci by hucznie zacząć nowy okres w dziejach tego świata.

Razem z Ykhar rozwieszałam lampiony w korytarzach K.G. Za naszymi plecami przechodziło wielu członków Straży, obładowanych pełnymi kartonami ozdób i koszami roślin. Nikt nikogo nie pytał, dokąd iść. Wszyscy byli doskonale zorganizowani. Ja również nie wnikałam w szczegóły, nie chcąc nikomu przeszkadzać. Postanowiłam po skończonej pracy przejść się po całym terenie Kwatery i zobaczyć na własne oczy efekty owej współpracy. Krzątając się u mego prawego boku i nie zwracając większej uwagi na przechodzących tamtędy strażników, Brownie opowiadała mi o eldaryańskich dekoracjach. Nieraz tak się zakręciła, że nawet nie odpowiedziała na powitanie któregoś z nich. Jak to ona, nawijała jak najęta, przez co musiałam to sobie w głowie jakoś streszczać i upraszczać, żeby cokolwiek zapamiętać.

Tak więc my wieszałyśmy kule, które na zewnątrz zrobione były z białej bibuły, a od środka podtrzymywane przez metalowe „rusztowanie" z miejscem na świeczkę. Rzec można, „zwykłe lampiony", ale przy odrobinie magii, a raczej alchemii, z każdym dniem nabierały innego koloru. Pierwszego dnia były czarne, a świece w nich błyskały pomarańczowym płomieniem, co doskonale pasowało do żałobnego nastroju tamtego święta. Drugiego, zarówno materiał jak i ogień, przybierały wszelkie odcienie barwy niebieskiej - od błękitnego, po szafirowy - bo to nimi mienił się Wielki Kryształ. Trzeciego natomiast zaskoczyły mnie najbardziej.

Rozmawiając z dziewczynami odkryłam, czyją zasługą były różnobarwne kule. Okazało się, że dotychczas corocznie zdobili je tylko dwoma kolorami – zielonym, który wyrażał nadzieję na nastanie lepszych czasów i czerwonym, by wzajemna miłość zapanowała w Eldaryi. Tym razem jednak Alajea nalegała, by pozostawić jej pole do popisu, a że nie była to ozdoba niezbędna przy obrzędach (więc jak się zepsuje, tragedii nie ma), Ezarel (choć z ciężkim sercem) przystał na jej błagania. Razem z Karenn zaprojektowały zestawienia barw, po czym syrena wykonała odpowiednie mieszanki substancji i we dwie krzątały się już nad ranem przy lampionach, aby zdążyć „przemalować" je przed świtem. W taki oto sposób trzeciego dnia w fioletowych kulach zapłonęły różowe płomienie, w pomarańczowych - błękitne, w zielonych i czerwonych - żółte, a w beżowych - granatowe.

Eldaryjskie bonusyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz