Jake siedział na poczekalni, czekając na przylot swoich rodziców, którzy na połowę wakacji mieli wrócić do Korei. Chłopak stęsknił się za nimi przez ten czas, kiedy mieszkali osobno, z dala od siebie i nie mógł się doczekać, aż w końcu ich zobaczy. Jake nie był osobą cierpliwą, jednak kiedy nagrodą miało być spotkanie z rodzicami, chciał dać z siebie wszystko by jego wytrwałość znacznie wzrosła i przez cały rok szkolny doskonale sobie z tym radził, aż do dnia dzisiejszego. Dzisiaj Jake nie potrafił się opanować i z każdą minutą był coraz bardziej podekscytowany jak i zdenerwowany. Chciał już zobaczyć swoich rodziców, a czas cholernie mu się dłużył, tym bardziej że aktualnie mogł być w szkole i gdyby wiedział, że tak długo będzie to trwało, poszedłby odebrać świadectwo ukończenia drugiej klasy liceum i nie zawracałby głowy rodzicom swojej przyjaciółki.
- Proszę. - dziewczyna podała Jake'owi wodę, którą kupiła po drodze na lotnisko. Zdawała sobie sprawę, że jej przyjaciel musi być bardzo zmęczony ciągłym czekaniem i znając jego, nie mógł też spać w nocy. Chłopak podniosł głowę znad telefonu.
- Somi. - uśmiechnął się i wziął od niej butelkę - Dziękuję.
Somi usiadła obok chłopaka i założyła nogę na nogę, głęboko wzdychając. Przybyła tu najszybciej jak tylko mogła, uprzednio wracając do domu, by się przebrać w jakieś wygodniejsze ubrania, bo nie wytrzymałaby kolejnych godzin w szpilkach.
- Naprawdę mają aż takie opóźnienie? - mruknęła znudzona, opadając na krzesło i patrząc na chłopaka.
- Niedługo powinni wylądować. - oznajmił, spoglądając na telefon - Nie musisz ze mną czekać, na pewno jesteś zmęczona.
- A ty nie? Czekasz tu mój drogi od rana, pewnie oka w nocy nie zmrużyłeś, a siedzisz tu już dobre cztery godziny...
- Jak ty mnie dobrze znasz. - Jake także wyłożył się na krześle i uśmiechnął się odwracając głowę w kierunku Somi.
- Nie. - dziewczyna kiwnęła głową - Po prostu wyglądasz jak zombie. - dodała - Co ty tydzień nie spałeś? - zaśmiała się, po czym wstała z krzesła i przeciągnęła się.
- Jesteś okrutna. - zaśmiał się chłopak, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Somi miała rację. Musiał wyglądać fatalnie, skoro nie spał całą noc, jednak mimo że był zmęczony, czuł się bardzo dobrze, wiedząc po co tutaj siedzi.
- Wstawaj, Jake! - Somi złapała go za rękę - Głodna jestem, chodźmy gdzieś.
Całe szczęście, że niedaleko znajdowała się pizzeria, bo inaczej Somi umarłaby z głodu. Nie zdążyła rano zjeść śniadania i żołądek wręcz błagał ją o cokolwiek, co nie było cieczą ani niczym słodkim.
Jeon Somi znała Jake'a od dobrych dziesięciu lat, kiedy to chłopak przeniósł się tutaj ze Stanów i, jak się potem okazało; mama Jake'a była przyjaciółką jej mamy ze studiów i kiedy ta wyszła za mąż, przeprowadziła się razem z mężem do Stanów, gdzie urodził się Jake. Potem rodzina przeniosła się z powrotem do Korei, by chłopak mógł poznać kraj, w którym wychowali się jego rodzice i by, kiedy dorośnie, mógł sam podjąć decyzję odnośnie tego gdzie chce mieszkać, studiować, czy zakładać rodzinę. Jego rodzice przez parę lat mieszkali w Korei, ale musieli z powrotem przenieść się do Salt Lake City, stolicy Utah. Nie chcieli, by Jake po raz kolejny zmieniał szkołę szczególnie, że znalazł tu przyjaciół i gołym okiem można było zauważyć, iż przywiązał się do Korei. Z resztą Jake sam nie chciał się znów przenosić i Somi doskonale pamiętała to, jak chłopak próbował zatrzymać tu rodziców. Oczywiście małżeństwo wzięło pod uwagę niezadowolenie ich syna i po wielu dyskusjach i przemyśleniu wszystkich ''za'' i ''przeciw'' zdecydowali, że chłopak zostanie w Korei i zamieszka u pani Jeon - mamy Somi. Taką historię przynajmniej usłyszała Somi od swojej mamy.
CZYTASZ
Just A Little Bit ✔
FanfictionJake dziękował losowi, że był na tyle upartym dzieciakiem, by jego rodzice w końcu pozwolili mu zostać w Korei i mieszkać pod dachem jego przyjaciółki - Somi. Dorastał jednak ze świadomością, że pewnego dnia będzie musiał wszystko zostawić w Korei...