Rozdział 9

379 26 7
                                    

- Wyglądasz cudownie w tej sukience... Aż szkoda, że będzie ją zdejmował - powiedziała Agnes okrążając mnie dookoła.

- Nie wyglądam jak z burdelu?

- Gdyby tam każda kobieta tak wyglądała, kolejki ciągnęłyby się aż trzy ulice... Jeszcze włosy. Rozpuścimy je... Oszaleje na twoim punkcie.

Musiałam uważać na sukienkę. Była bardzo droga. I piękna. Jasno - beżowa z koronkowym zakończeniem. Na ramiączkach.  Agnes pożyczyła ją z ich salonu krawieckiego. Właściwie to ukradła, gdy mama rozmawiała z klientką.

- Dobrze, zobaczysz teraz efekt.

Podeszłyśmy do lustra. Mimo całej tej sytuacji, czułam się świetnie. Wyglądałam jak stała bywalczyni na salonach.

- Dziękuję - powiedziałam serdecznie objemując Agnes.

- Przestań, przecież bym cię z tym wszystkim nie zostawiła. Chociaż tak mogę pomóc... Kiedy przyjedzie?

- Tak za pół godziny... Nie wiem dokładnie kto ma przyjechać. Thomas będzie czekał już na miejscu. Pewnie boi się o swój wizerunek... Że zaczną o tym mówić... Znany polityk umawia się z kobietami za plecami swojej żony.

- Zasłużyłby na to... Drań gra nieczysto.

- Jak to gangster.

Przed wyjściem nie rozmawiałam z rodzicami. Tata zaszył się w swoim pokoju, a mama od południa siedziała w kościele. Tylko George był na tyle odważny, aby spojrzeć mi w twarz zanim wyjdę. Na mój widok wstał z kanapy.

- Mówiłam, że się na tym znam - powiedziała zadowolona Agnes.

- Wyglądasz niesamowicie Gwiazdko.

Wolałam usłyszeć te słowa przy innej okazji, jednak bardzo mi schlebiały.

- Posłuchaj, to będzie jednorazowa akcja i nigdy więcej.

- Wiem, tata powtarzał mi to tysiąc razy.

- Dam ci broń - powiedział wyciągając rewolwer z dziury w poduszce, która służyła jako skrytka na pistolety. Taki plan awaryjny w razie zagrożenia.

- Przestań, jeszcze go znajdzie...

- Weź go. Zaufaj mi. Nie ma tam naboi. W magazynku od pistoletu są prochy... Zaśnie po tym... Musisz tylko wyłpać odpowiednią chwilę.

- Po co schowałeś tam te prochy? Nie lepiej dać mi je we wszystkim innym?

- Bo pistoletem będziesz mogła dodatkowo pogrozić gdyby coś się działo. Myślisz, że ludzie mdleją na widok woreczka albo fiolki?

- Dziękuję.

- Bądź czujna - powiedział całując mnie w czoło - Agnes, lepiej tu zostań. Lesley musi iść sama... Potem cię odprowadzę.

Schowałam pistolet do torebki. Narzuciłam jasny żakiet. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Dopiero w tamtym momencie złapał mnie stres. Założyłam buty i bez zbędnych słów wyszłam na klatkę schodową. Niepewnym krokiem ruszyłam pod pub.

Okolica wieczorem wyglądała mroczniej. Każdy człowiek zza rogu był potencjalnym mordercą lub złodziejem.

Dotarłam pod Garrison w rekordowym czasie. Przy wejściu czekał Isaiah. Gdy mnie zobaczył, machnął ręką i wskazał na samochód.

- Jakże miło cię widzieć - powiedział otwierając mi drzwi - Ładnie wyglądasz.

- Dziękuję... Agnes wybrała sukienkę.

- Tak coś czułem, że jest w jej stylu... Myślisz, że na spotkanie ze mną też by się tak ubrała?

Przewróciłam oczami.

- Sam musisz ją o to zapytać... Gdzie jedziemy?

- Zobaczysz... Spokojnie, nic ci się nie stanie.

- Nie byłabym tego taka pewna.

- Wiesz ile kobiet chciałoby być na twoim miejscu?

- Mogę im odstąpić.

Gangster wzruszył ramionami.

- Ale jest zbyt wysoka cena, żeby się wycofać - dodałam.




_____

Hejka, wybaczcie mi dłuższą nieobecność. Zaczynam powoli sesję i mam masę nauki. Dlatego wstawiam krótki wstęp do kolejnego rodziału. Postaram się jak najszybciej wrócić do pisania! Mam nadzieję, że początek 2022 jest dla was znośny, a może nawet i przyjemny :D Trzymajcie się ciepło!





Raz, dwa, trzy Peaky Blinders patrzy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz