Rozdział 15

291 16 0
                                    

Powiedzieć. Nie powiedzieć. Powiedzieć. Nie powiedzieć. Powiedzieć. Nie powiedzieć...


***

Od samego rana padał deszcz. Gdy tylko uchyliłam okno - poczułam zimny, porywisty wiatr. Miałam obawy, że pogoda zapowiada przebieg dzisiejszego wywiadu. Cicho przemknęłam do kuchni. Zza uchylonych drzwi słyszałam cichutkie pochrapywanie Nell. Obiecałam jej po pracy spacer. Musiałam dotrzymać słowa - obiecałam na mały paluszek. 

Na stole położyłam deskę do krojenia. Najpierw posiekałam pomidory, ogórki, a na końcu ukroiłam dwa kawałki chleba. Jakiś czas temu mama dostała od swojej znajomej ze wsi kostkę prawdziwego masła. Na samą myśl o tym smaku - burczało mi w żołądku.

- Już wstałaś?

Podskoczyłam. Byłam tak zapatrzona w masło, że nie zwróciłam uwagi na Guntera, który wyszedł chwilę temu z pokoju.

- Nie strasz mnie tak... Muszę coś zjeść.

- Wiesz co masz robić?

- Dostałam od niego listę. Mam ubrać się stosownie do eleganckiego spotkania. Udawać, że nic mnie z nim nie łączy... No i mam do zadania kilka konkretnych pytań.

- Wyjaśnili ci w końcu co to był za trup, wtedy w lesie?

Zaprzeczyłam głową.

- Nie idź bez broni - powiedział Gunter kładąc na stół rewolwer, który wyciągnął z poszewki poduszki - Nie rozumiem. On w końcu pracuje z nimi czy nie?

- Nikt mi nic nie mówił - skłamałam.

- Po tym wywiadzie możesz się dużo dowiedzieć... Praca dla niego na coś się nam przyda.

- A myślisz, że po co się zgodziłam? Daj mi teraz zjeść... Chcesz kanapkę?

- Jak proponujesz - powiedział przejeżdżając palcem po stole. Odpowiedziałam przewróceniem oczami i ponownie chwyciłam nóż.

Śniadanie minęło w ciszy, którą chyba wymodliłam. Dopiero gdy mama wstała, zaczęły się jakiekolwiek rozmowy. To o kawie, herbacie, zabawkach dla Nell. Były to dosyć przyjemne tematy... Do czasu, aż tata nie wyszedł z sypialni. Na jego widok - wszyscy zamilkli. 

- O której wyjeżdżasz? - spytał siadając do stołu.

- O dwunastej... Ale wychodzę wcześniej. O dziesiątej mam spotkanie z redaktorem.

- I niby dla jakiej gazety pracujesz?

- Birmingham Mail... Siedziba jest po drugiej stronie miasta.

- Ahh, tak. Coś mi się obiło o uszy... Cóż, ja nie jestem Thomas Shelby. Nie załatwię ci posady w redakcji...

- Richard - burknęła mama.

- Jestem tylko szefem gangu z dzielnicy, którą króluje Peaky Blinders.

- Myślisz, że robię to dla własnej przyjemności?

- A jak mam myśleć, skoro wszystko na to wskazuje? Czemu byłaś wtedy w lesie z tamtym gówniarzem?

Mama rzuciła w tatę ścierką.

- Nie wiem, czy wy macie ze sobą jakąś solidarność - powiedział zrzucając z siebie wilgotną, poplaminą szmatkę - Ale naprawdę nie jestem głupi.

- Przecież to ty mnie oddałeś na noc w ramach umowy - mruknęłam wychodząc z salonu.

Tego mi jeszcze brakowało. Kłótni z tatą. Byłam tym wszystkim zmęczona... A nie miałam czasu ani na odpoczynek, ani na rozpacz. Musiałam szykować się do pracy. Zgodnie z rozkazami Thomasa, miałam wyglądać... Interesująco. A zapuchnięte od płaczu oczy tak nie wyglądały.

Raz, dwa, trzy Peaky Blinders patrzy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz