Rozdział 1

979 32 2
                                    

Czułam jak głód ściska mój żołądek. Mama kończyła smażyć polędwicę wołową, którą miała zaraz oblać sosem grzybowym. Na jednym z talerzy czekała już jelenina.

- Zanieś to na stół - powiedziała podając mi miskę tłuczonych ziemniaków - I potrawkę z jelenia też.

Wchodząc do salonu, zobaczyłam tatę siedzącego przy stole z gazetą w ręku. Czytał coś intrygującego. Wnioskowałam to po jego wyrazie twarzy. Za nim George z Gunterem bawili się w te swoje ciągłe walki. Od małego. Najpierw były to zwyczajne przepychanki. Gdy podrośli, wyglądało to już na w miarę łagodny boks. Chociaż czasem polała się krew.

- No uderz porządnie! - prowokował Gunter.

- Walczę jak z dzieckiem, dlatego jestem delikatny.

- Teraz to i ja przestaję się bawić.

- Dosyć! - krzyknął tata - Nie macie pięciu lat! Gazety nie można w spokoju poczytać. O! Lesley znosi jedzenie. Siadajcie do stołu.

Lekko zaczerwieniony Gunter przeczesał dłonią roztrzepane, kasztanowe włosy i usiadł obok taty przy stoliku. George odchrząknął. Jego ulizana fryzura prawie nie drgnęła. Jak to on, musiał widelcem podkraść ziemniaki i włożyć je bez namysłu do buzi. A potem jęczeć, że parzą.

- Jak coś paruje, to jest gorące - westchnęłam - Jak na płatnego zabójcę jesteś dosyć głupi.

George rzucił we mnie mordercze spojrzenie. Bez słowa zaczęłam biec do drzwi, ale zaszedł mi drogę. Przez co nasza gonitwa rozgrywała się wokół stołu. Braterska lojalność wzięła górę. Gunter podłożył mi nogę. Straciłam równowagę, a George w tym samym czasie zdążył mnie złapać.

- No, powtórz co tam mówiłaś - powiedział zaczepnym głosem.

Odpowiedziałam śmiechem.

- Jak nie z jednym to z drugą! W tym domu gazety spokojnie czytać nie można! - oburzył się tata, uderzając pięścią o stół. Widząc, że jego złość nie robi na nas wielkiego wrażenia, głośno westchnął i zapracowaną dłonią przejechał po siwiejących wąsach - Gdybyście nie byli moimi dziećmi, już dawno roztrzaskałbym wam te łby.

- Ja też kochanie, ja też - powiedziała mama wchodząc do salonu. W rękach trzymała tacę z parującą polędwicą - Dobrze... Teraz się pomodlimy - dodała kładąc jedzenie na stół.

Na te słowa, wszyscy ustaliśmy przy swoich krzesłach. Podaliśmy sobie dłonie, tworząc okrąg.

- Panie, dziękujemy ci za te hojne dary, które możemy spożywać w rodzinnym gronie. Mniej nas wszystkich w opiece. Czuwaj nad duszą Margaret i daj jak najwięcej Bożych Łask jej dziecku. Amen.

- Amen - odpowiedzieliśmy chórem.

- Smacznego.

Jak zwykle, jedzenie mamy było przepyszne. Za jeleniną nie przepadałam, ale polędwica smakowała jakby przygotował ją sam szef kuchni z najlepszego hotelu.

- Kelly, przechodzisz samą siebie - przyznał tata, obracając na widelcu potrawkę z jelenia.

- Staram się jak mogę.

Mama o mało nie pękła z dumy. Nic dziwnego. Gdyby musiała pracować, pewnie zostałaby kucharką.

- Jak wam minął poranek? - spytała dokładając na talerz kolejną porcję ziemniaków.

- Czytałem... A właściwie starałem się czytać. Tylko te wyrośnięte bachory mi przeszkadzały.

- To George zaczął - tłumaczył Gunter - Sprowokował mnie.

Raz, dwa, trzy Peaky Blinders patrzy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz