Rozdział 13

339 21 6
                                    

Staliśmy pod drzwiami wielkiego budynku, którym nie jeden raz straszono u nas w domu.

- Gunter! Uspokój się!  - krzyczała mama - Jeśli policja dowie się, co ty wyczyniasz, przyjdą po ciebie i zabiorą do sierocińca!

Tyle samotnych dzieci trafiało do tego ponurego miejsca. Ale nie mieli lepszego wyjścia. Przynajmniej tam dostawały jedzenie i mogły spać w łóżku. Pod ciepłą pościelą. Tylko czy pracownicy potrafili im zapewnić także miłość?

- Słyszałam o zakonnicach, które znęcały się nad dziećmi, co miały inny kolor skóry - mówiła mama, gdy tata patrzył z niecierpliwością na zegarek - Mam nadzieję, że tym zarząda pożądny zakon.

- Thomas mówił, że miała tu dobre warunki.

- Lepiej mu nie ufaj. Nie wiadomo do czego ten sukinsyn jest zdolny.

- Richard... Zachowaj te uwagi dla siebie... Wiem, jacy są Shelby... Ale dzięki niemu odzyskamy wnuczkę.

- Idą...

Drzwi otworzyła starsza siostra zakonna, która trzymała za rękę drobną, bladą dziewczynkę. Jej rysy twarzy i kręcone, kasztanowe loki... Widziałam w niej swoją siostrę.

Mama zasłoniła twarz ze wzruszenia. Tata musiał przygryźć wargi, aby nie wybuchnąć płaczem. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.

- Szczęść Boże. Państwo Cherry, prawda?

Przytaknęłam głową. Miałam wrażenie, że jeśli  zacznę mówić, od razu załamie mi się głos. Czułam zbyt wiele emocji na raz.

- Skarbie - zwróciła się do Nell, która obserwowała nas swoimi zaciekawionymi i jednocześnie przerażonymi oczami - To są twoi krewni. Szukali cię wiele lat. Bóg chciał, że spotkali odpowiednie osoby... Dlatego tu są.

- Pan Shelby mówił, że jesteście moimi dziadkami. To prawda?

- Tak... Zabierzemy cię do domu.

- Mogę się przytulić?

Mama nie wytrzymała. Sama podbiegła do Nell i zamknęła w ramionach. Nie mogła przestać płakać. Tata wstrzymując łzy odebrał od zakonnicy walizkę z wszystkimi ubraniami. Ja za to stałam z boku i co chwila przecierałam twarz chusteczką.

- Jesteś moją ciocią? - spytała Nell stukając mnie w ramię. Siedziałyśmy razem na tylnich siedzeniach auta.

- Tak... Z czego bardzo się cieszę.

Dziewczynka posłała mi szeroki uśmiech. Była taka dzielna. I mimo trudnego dzieciństwa, wydawała się pogodna.

Podróż do mieszkania minęła błyskawicznie. Nell wciąż zadawała pytania. Odnośnie historii naszej rodziny, jak wyglądała jej mama, co lubiła robić... Omijała temat swojego ojca i dlaczego trafiła do sierocińca. Może sama bała się odpowiedzi. Postanowiłam, że kiedy będzie gotowa - powiem jej całą prawdę. Bez względu na to jak ją to bardzo zaboli. Miała prawo poznać przeszłość.

- A to mieszkanie jest duże?

- Jest na tyle duże, żeby pomieścić naszą całą rodzinę  - odpowiedział tata wznosząc jej walizki po schodach. Przy Nell stawał się zupełnie innym człowiekiem. Pogodnym, uprzejmym... Przypominał mi człowieka, którym był przed wojną.

Mama otworzyła drzwi. W salonie czekał na nas przygotowany stół. Gunter i George stali na karytarzu. Gdy zobaczyli Nell - ich twarze zmieniły się nie do poznania. Wyglądali na poruszonych i szczęśliwych. Gunter próbował zachować pozory. Zaciskał szczęke, szukał czegoś po kieszeniach. Dopiero gdy zapanował nad emocjami, podszedł do siostrzenicy. George w tym czasie zdążył się przywitać i wziąć ją na ręce.

Raz, dwa, trzy Peaky Blinders patrzy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz