Rozdział 21

295 17 4
                                    


- Czyli co, wciąż się ukrywamy? - spytałam zabierajac mu sprzed ust papierosa. On tylko kiwnął głową.

- Ludzie Oswalda wiedzą, że z kimś jestem. Ale cię nie rozpoznali... Thomas powiedział...

- Nie chcę wiedzieć to co on mówi, czy myśli. Chcę znać twoje zdanie.

- Jeśli Mosley dowie się kim jesteś... Cały plan się spieprzy.... Nie mówiąc już o nas.

- Prawda jest taka, że musimy działać przeciwko każdemu... Thomas, Oswald, mój tata, bracia... Oni nie chcą naszego szczęścia. Nawet nie zaprzeczaj. W rękach Thomasa jestem dobrym narzędziem do załatwiania własnych spraw. I tylko dlatego mogę być blisko ciebie.

- To nie jest tak do końca... Nie patrz tak na mnie. Nie chcę go na siłę bronić. Ale znam go. Chce mnie chronić. Przy okazji pilnuje, żeby tobie nie stała się krzywda.

- Ostatnio jakoś... Mniejsza.

- Ale ja byłem - powiedział obejmując mnie ramieniem - To jest najważniejsze.... Chcesz pojeździć?

- Konno?

Przytaknął głową.

- Jest już późno... Ledwo widać co jest kilka metrów dalej.

- A na naukę czytania masz ochotę? Mówiłaś, że na czytanie nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie.

- Coś tam przy świetle jeszcze zobaczymy.

- Zacząłem nową książkę - powiedział, wyciągając z torby egzemplarz dobrze znanego mi dramatu - Zaczyna mi się podobać. Trochę jesteśmy jak Romeo i Julia.

- Oby było jak najmniej podobieństw.

- A co, źle skończą?

- Czytaj - powiedziałam całując go w policzek.

*** 

Literki troiły się w oczach. Trzy artykuły napisane w półtorej godziny. Paczka papierosów wypalona w niecałą godzinę. Opisałam wczorajszy napad na sklep, gdzie o dziwo, sprzedawczynię uratował faszysta.  W kolejnym artykule przybliżyłam moją rozmowę z Oswaldem odnośnie jego ukochanej, wyśnionej doktryny politycznej. Musiałam zachować neutralność. Było to niesamowitym wyzwaniem. Ostatni tekst dotyczył naszej miastowej biedoty. Opisałam ich krzyk, lament. Jak bardzo by chcieli żyć w godnych warunkach. Przytoczyłam jedną z wielu sytuacji, gdzie ubogie dziecko umarło na ulicy, krztusząc się własnymi wymiocinami. Nikt nie zwrócił na nie uwagi. Również musiałam zachować neutralność. I w tym przypadku to też było dla mnie wyzwanie.

- Wiesz co to przerwy? - spytał Tiller popijając zimną kawę - Zamęczysz mi się w tym gabinecie.

- Jak mam siły i o czym pisać...

- Masz o czym pisać, ale nie masz już siły. Wyjdź na zewnątrz. Odpocznij. Porozmawiaj z kimś. Męczy cię coś? Dlatego nie dajesz sobie chwili na odpoczynek? Jestem twoim szefem. Doceniam umiejętności, oddanie... Ale i szczerość. Co się dzieje?

Od czego by tu zacząć. Powiem coś raz zgodnie z prawdą i wszystko wypłynie z moich ust. Zaczynając od tego, że nie mam na imię Emily. Tylko Lesley. Nazwisko Cherry na pewno pan zna. Zakochałam się w mężczyźnie... A właściwie jeszcze w dojrzewającym gangsterze,  którego brat jest na celowniku mojej rodziny. Nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić. To dzieje się tak szybko.

- Problemy sercowe - odparłam. Nie chciałam powiedzieć za dużo, ale też nie miałam ochoty okłamywać tego człowieka. Był naprawdę w porządku.

Raz, dwa, trzy Peaky Blinders patrzy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz