Rozdział 25

236 15 0
                                    

- Wygląda to już lepiej - powiedziała mama spoglądając na ramię.

- Rany na ciele goją się szybciej niż te w głowie.

- Co powiedziałaś tacie?

- Że mnie napadli, ale Finn, ten od Shelby mi pomógł.

- Yhym... A bracia nie dopytywali?

- Mamo, błagam. Cała trójka była tak pijana, że mogłabym im wmówić wiele innych rzeczy.

- A ty wybierasz się gdzieś?

- Do Agnes. Wezmę ze sobą Nell, to trochę odpoczniesz.

- Spokojnie. To dziecko jest wszędzie, ale wcale to nie męczy - powiedziała odgarniając z czoła kasztanowe loki - No proszę, właśnie o tobie mówimy.

Do kuchni wbiegła zdyszana Nell. Jej twarz zalewały rumieńce. Róż spodniczki pokrywały plamy jeszcze świeżo wytworzonego błota.

- Babciu, bo ja obiecałam cioci, że pójdę z nią do cioci Agnes.

- Tak, słyszałam. Tylko najpierw się przebierz. Poszukamy czystą sukienkę.

Mama świetnie sprawdzała się w roli babci. Tata również nie próżnował. Jak to dziadek - rozpieszczał swoją ukochaną wnuczkę. Słodycze, zabawki, a we wszystkich grach dawał jej wygrać. Przy niej niczym nie przypominał gangstera... Jak to jest, że można mieć tyle twarzy będąc jednym człowiekiem. Zawsze mnie to zastanawiało.

- O, hej...

- Ale śmierdzisz - jęknęłam czując od Guntera zapach potu, alkoholu i papierosów.

- Bo jeszcze się nie myłem. Dopiero wstałem.

- A jesteś już trzeźwy?

- Nie widać?

- Ostatnio dużo pijesz.

- Tak się u nas załatwia sprawy. Wiesz, w naszym świecie.

- W tym waszym świecie chyba mają wodę i mydło - mruknęłam.

- Już idę, idę.

- Gunter, mam prośbę.

- Tak?

- Czy ty i George znowu możecie mnie uczyć strzelać?

- Myślałem, że już nie potrzebujesz...

- Wolałabym znowu wrócić do treningów. Nigdy nie wiadomo...

- Chodzi o tamten napad?

Przytaknęłam głową.

- Gdyby nie Finn... - skłamałam.

- Dobrze. Następnym razem będzie starczyła ci spluwa, a nie łaska jakiegoś śmiecia. Gdyby coś ci się stało...

- Pamiętaj, że ten śmieć może być w przyszłości twoją rodziną.

- Nie podoba mi się ten plan. Nie wiem jakim cudem mama dała radę przekonać do tego ojca.

- Lepiej idź się umyj.

Gdy tylko Gunter zniknął w korytarzu, na jego miejsce przybiegła Nell. Mama wybrała jej piękną, bordową sukienkę. Czasami miałam wrażenie, że obchodzi się z nią jak z porcelanową lalką. Czesze, ubiera i najchętniej postawiłaby ją w gablotce z dala od ludzi. Aby nikt jej nie zbił.

- Możemy już iść?

- Tak, tak - powiedziałam łapiąc drobną, ale silną dłoń - Tylko jeszcze dokończę kanapkę... Mamo, jesteś coraz lepsza w kuchni.

Raz, dwa, trzy Peaky Blinders patrzy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz