Rozdział XLV

6.6K 253 53
                                    


Hermiona spojrzała w lustro i przeczesała loki szczotką. Był świąteczny poranek i zgodnie z tym, co zapowiedziała jej Strzałka, prezenty w tym roku zostały rozłożone pod wielką choinką stojącą w największym salonie. Nie spodziewała się, że Malfoyowie będą chcieli otworzyć je razem i trochę denerwowała się tym, czy to co im kupiła, było odpowiednie.

Strzałka przygotowała dla niej czerwoną sukienkę z białą lamówką, idealnie pasującą na świąteczne śniadanie, które miało nastąpić tuż po otwarciu podarunków. Hermiona miała tylko nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie. Obiecała sobie, że ucieszy się ze wszystkiego, co jej dadzą, nawet jeśli to znów będzie jakaś obrzydliwie droga biżuteria. Naprawdę chciała, by ten dzień był miły i miała nadzieję, że wspomnienia o rodzicach i przyjaciołach nie złamią jej dziś doszczętnie serca.

Pukanie do drzwi wyrwało ją z jej myśli. Podeszła otworzyć i na chwilę zamarła nim przytknęła dłoń do ust, by zdusić śmiech.

- To wina mojej mamy! – burknął Draco, widząc jej ewidentne rozbawienie.

- Jest świetny – wykrztusiła, wskazując na jego sweter z wielkim uśmiechniętym bałwanem na piersi. – Naprawdę uroczy – dodała, znów prawie dławiąc się od powstrzymywanego rozbawienia.

- Sama wyglądasz, jak pomocnica świętego Mikołaja – Malfoy ostentacyjnie zlustrował jej sukienkę.

- Nie bądź zgryźliwy. Bałwanki z zasady powinny być miłe – zażartowała, wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi.

- Przestań chichotać, Granger! – Draco pociągnął za jeden z jej loków.

- Nie mogę! – przyznała, zaczynając śmiać się na całego.

- Przestań, bo zaraz nie dostaniesz żadnych prezentów! – ostrzegł, szturchając ją ramieniem.

- Najpierw musiałbyś mnie złapać, bym nie dobiegła tam pierwsza! – Hermiona oddała mu szturchnięcie, po czym ruszyła biegiem w stronę schodów.

Wiedziała, że Draco jest daleko za nią i czuła olbrzymią satysfakcję, do czasu aż wbiegła do salonu i zastała Malfoya siedzącego już pod choinką z wyjątkowo zadowoloną z siebie miną.

- Ty... Jak? – wydyszała, łapiąc się za bok.

- Slytherin – mruknął niczym rozpieszczony kocur.

- Śmiałek chyba nie dostanie swojego prezentu, za to że ci pomógł! – burknęła, podchodząc i siadając na podłodze naprzeciwko niego.

- Kupiłaś prezenty naszym skrzatom domowym? – Draco zrobił wielkie oczy.

- Oczywiście – Hermiona uśmiechnęła się promiennie. – Wszystkim.

- Mogłem się tego spodziewać – Draco lekko pokręcił głową, po czym zaczął przeglądać prezenty, szukając tych przeznaczonych dla niego.

- Nie poczekamy na twoich rodziców? – zapytała, sięgając po maleńką paczkę z jej imieniem, napisanym znajomym pismem Draco.

- Pewnie zaraz przyjdą... - Ledwo Draco skończył to mówić, a drzwi do salonu znów się otworzyły i stanęli w nich Lucjusz i Narcyza.

Hermiona znów musiała przytknąć dłoń do ust, widząc Malfoya seniora ubranego w świąteczny sweter - tyle, że tym razem z brązowym reniferem.

- Dobrze wiesz, że to był niedorzeczny pomysł twojej matki – wyjaśnił od razu Malfoy senior, gdy Draco ryknął na jego widok śmiechem.

- Nie narzekajcie już tyle, bo bardzo wam w nich do twarzy. Choć raz możemy spędzić święta bez formalnych szat – Narcyza wymownie wywróciła oczami. – Wesołych świąt kochani! – zawołała i podeszła, a Draco i Hermiona wstali, by mogła ich szczerze uściskać i ucałować.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz