Rozdział LXV

6.6K 245 50
                                    


Hermiona chwilami miała ochotę krzyczeć. Naprawdę, nawet w najgorszych swoich wizjach, nie przypuszczała, że związek Ginny i Zabiniego, będzie takim utrapieniem dla wszystkich dookoła. Spodziewała się ognistych kłótni i wybuchów ich temperamentów, a nie wiecznych ucieczek, dramatów, stresu i konieczności wszczynania kolejnych, szeroko zakrojonych poszukiwań.

Martwiła się, że Draco znów wyruszył, by szukać przyjaciela. Chciał sprawdzić najczęstsze miejsca, do jakich Blaise lubił chodzić, a Graham Montague postanowił mu w tym towarzyszyć. Obawa o to, że Zabini znów uciekł do Włoch, została - na szczęście - szybko zażegnana, po przybyciu do dworu Malfoyów - Almy, która z miejsca oznajmiła im twardym tonem, że Zabb dostał od niej szlaban na używanie jakichkolwiek świstoklików i osobiście dopilnowała, by nie mógł tego w żaden sposób obejść.

Ginny wyglądała na zgnębioną i załamaną. Nie mówiła wiele, poza tym, że po ich kolejnej sprzeczce, Blaise po prostu wskoczył do kominka w jednym z salonów i tyle go widziała.

Narcyza próbowała ich wszystkich uspokoić, każąc skrzatom podać podwieczorek i tłumacząc, że skoro Dolohov wyjechał dziś rano z kraju - co potwierdziło kilku zaprzyjaźnionych z rodziną Malfoyów szpiegów, to zapewne Zabiniemu nic poważnego się nie stało i potrzebował tylko trochę czasu dla siebie.

Hermiona miała szczerą nadzieję, że to była prawda. Wiedziała, że Draco bardzo by się obwiniał, gdyby jego przyjacielowi stała się jakaś krzywda.

Draco i Graham wrócili do rezydencji w porze kolacji. Nie znaleźli Zabiniego w żadnym miejscu, które przyszło im na myśl, dlatego po pośpiesznym posiłku i szybko sformułowanym planie, postanowili rozesłać wiadomości do wszystkich wspólnych znajomych, z zapytaniem czy go gdzieś nie widziano.

Cała sytuacja była stresująca i niebezpieczna, bo gdyby Czarny Pan się o tym dowiedział, mógł specjalnie wezwać do siebie Zabiniego - a odmowa stawienia się przed jego obliczem, równała się zawsze wyrokowi śmierci.

Ginny zasnęła na trochę w sypialni Hermiona, a ona postanowiła pójść na górny taras, gdzie Draco miał koordynować przesyłanie wiadomości do wszystkich znajomych.

Weszła tam po cichu, patrząc na jego sztywną sylwetkę. Blondyn machnął różdżką, z której końca wyskoczyła srebrzysta, dostojna wydra.

- Marcus, tu Draco Malfoy - wyrecytował. - Czy widziałeś dziś może gdzieś Zabiniego? Jeśli tak, daj mi proszę znać, bo mam do niego pilną sprawę. Pozdrawiam.

Wydra ruszyła przed siebie, tańcząc w powietrzu i pozostawiając po sobie świetlistą smugę.

Hermiona uśmiechnęła się sama do siebie. To na pewno nie mógł być zbieg okoliczności.

- Jest uroczy - odezwała się cicho.

Obserwowała, jak Draco nagle zesztywniał i dopiero po chwili odwrócił się w jej stronę.

- Twój patronus - dodała, podchodząc do niego powoli.

- Ja... - Był wyraźnie spięty.

- Wiesz ile czasu zastanawiałam się nad tym, jak mogłam wyczarować patronusa, skoro tego nie pamiętałam? - zapytała, stając o krok przed nim i patrząc mu prosto w oczy.

- Nie miałaś tego pamiętać - wyznał cicho.

- Tak, jak się o tym dowiedzieć - dodała. - Ani najwyraźniej o bardzo wielu innych rzeczach.

Draco przełknął nerwowo i jeszcze bardziej się spiął.

- Hermiono, posłuchaj...

Przerwała mu, kładąc delikatnie palec na jego miękkich ustach.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz