Rozdział L

7.1K 270 52
                                    



Miała drobne ręce, ale i tak trzymanie jej dłoni w swojej, dawało teraz tak potrzebną mu siłę i oparcie. Hermiona kazała skrzatom, by przekazały jego rodzicom, że nie wrócą już dziś na przyjęcie. Cierpliwie czekała razem z nim na to, aż magomedyk wrócił, by poinformować ich, że Matylda ostatecznie odeszła. A później, wciąż mocno trzymając jego rękę, zaprowadziła go prosto do jego pokoju.

Wiedział, że musi się wyrwać z tego dziwnego odrętwienia. To nie tak, że nigdy w swoim życiu nie stracił kogoś ważnego, jednak z Matyldą było inaczej. Wszystkie dobre wspomnienia z jego dzieciństwa, były w jakiś sposób z nią związane. To ona była tą osobą, która próbowała łagodzić w nim ostre wychowanie Lucjusza. Nie była jak Narcyza, która zawsze kochała go bezwarunkowo. Matylda potrafiła go upomnieć i skarcić, ale też wytłumaczyć mu czym jest dobro i jak stłumić zło. To zwykle za jej sprawą, wstydził się tego, jak traktował innych ludzi.

Pamiętał, że gdy pierwszy raz nazwał Hermionę „szlamą", to strach o tym, co powiedziałaby na ten temat Matylda, był tym co wywoływało w nim największe wyrzuty sumienia.

Niania była przy nim przez wszystkie jego lata przed Hogwartem. Zawsze była jego wsparciem i pomocą. Stałym elementem w jego życiu. I kochał ją, niczym prawdziwego członka swojej rodziny.

Wiedział, że bardzo cierpiała, gdy nadano mu Mroczny Znak. I że bardzo się o niego bała, gdy wykonywał tę okrutna, bezsensowną misję od Czarnego Pana na swoim szóstym roku – choć nie znała oczywiście wszystkich szczegółów. Za nic nie chciała opuścić dworu, choć Lucjusz i Narcyza wręcz na to nalegali. W czasie, gdy Voldemort mieszkał w ich rezydencji, Draco udało się ją przekonać, by na trochę wyjechała do Francji. Jednak od Bitwy o Hogwart, bardzo się upierała, żeby wrócić. Czyżby czuła, że zbliżał się jej koniec?

W ostatnich słowach pożegnania, jego niania prosiła tylko o jedno...

- Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy – poprosiła chrapliwie, a jej głos był bardzo słaby. Uścisk jej kruchej dłoni na jego ręce lekko się zacisnął.

- Obiecuję – odpowiedział od razu.

- Nie... - wyszeptała Matylda, lekko kręcąc głową. – Nie mów tego, żeby mnie uspokoić synku. Naprawdę mi to obiecaj.

- Nianiu... - Draco przełknął. – Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak właśnie było.

- Ta dziewczyna... - Matylda zakasłała, a Draco od razu sięgnął w stronę szklanki z wodą, ale staruszka od razu pokręciła przecząco głową, nie chcąc się napić. – Ona jest dla ciebie dobra. Lojalna. Mądra.

Draco uśmiechnął się lekko.

- To prawda – potwierdził.

- Kochasz ją. – To nie było pytanie, więc Draco nawet nie kłopotał się odpowiedzią. – I ona też cię wkrótce pokocha, bo jesteś wart tej miłości – mówienie sprawiało Matyldzie coraz większą trudność. – Tylko w to uwierz i nie pozwól jej odejść.

- Oszczędzaj siły – poprosił, z bólem serca patrząc, jak jego niania gaśnie w oczach.

- Nie daj jej odejść – powtórzyła, jeszcze raz mocniej ściskając jego dłoń.

O wiele mocniejszy uścisk dłoni przywrócił go do rzeczywistości. To była Hermiona. Posadziła go na łóżku i pomogła mu zdjąć marynarkę i krawat.

- Mam w pokoju eliksir nasenny, jeśli potrzebujesz – zaproponowała to z wyraźną troską.

Draco w odpowiedzi tylko potrząsnął głowa. Nie chciał spać. Tak w zasadzie, to sam nie wiedział czego teraz by chciał.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz