XI

33 6 2
                                    

Po zajęciach Pana Larusso, zacząłem szukać Johnn'ego. Po, krótkim odstępie czasu znalazłem sensei'a i podszedłem do niego.
-Sensei jestem gotowy nauczyć się stylu Orlego kła-powiedziałem jak żołnierz, z poważną miną.
-Ah tak?-spytał mnie poczym kopnął mnie tak, że się wywróciłem.
-Co jest do cholery-krzyknołem do niego, leżąc na ziemi.
Johnny nie pomógł mi wtać tylko patrzał się na mnie, po chwili odwrócił wzrok na jakiegoś chłopaka.
-Diaz! Pokaż delikwentowi prawdziwy Orli kieł-rozkazał Johnny.
Po, krótkiej chwili wstałem patrząc się na Migu'ela wkońcu zaatakował pierwszy nie miałem jak się obronić ale przypomniałem sobię co mówił Robby, będąc atakowanym przez Migu'ela, przy jego kolejnym ciosie zastosowałem blok, którego nauczył mnie Daniel przy myciu samochodów. Odepchnąłem go ode mnie a i kopnełem tak, że upadł na ziemię. Pochyliłem się nad nim i dałem mu rękę aby pomóc mu wstać
-Wow-odetchnął Miguel.
-Wiesz kung-fu i Miyagi do-zaśmiałem się.

Po tych słowach Johnny kazał mi zrobić 50 pąpek na kostkach, nie wiedziałem po co i dlaczego. Sensei wziął mnie na prawdziwy trening (nie taki dla pip) tak sądził gdy mówiłem coś o Panie Larusso. Zawiózł mnie do jakiejś opuszczonej fabryki, tam kazał mi wspinać się po jakiś łańcuchach i stosować bloki kiedy piłki leciały w moją stronę. Kazał mi również wykładać węgiel.
-Ale wiesz, że węgiel się wkłada do pieca a nie się z niego... - przestałem mówić gdy Johnny powiedział.
-Cisza!
Na tym poprzestałem mój monolog. Po wyłożeniu węgla, kazał mi po nim przejść na boso, było to dla mnie nie możliwe ale mimo bólu starałem się jakoś to przejść ale nic z tego. Nic mi nie wychodziło byłem zmęczony piłki mnie uderzały w twarz, z łańcucha cały czas spadałem. Nie wspominając już o pąpkach.

-Nie mogę sobię zrobić przerwy?-mówiłęm z bólu.

-Jesteś cipa czy chłop?-spytał mnie.

-Chłop-odparłem

To ćwicz!-wykrzyczał.

Zacząłem biegać, robić pompki, wspinać się po łańcuchu i robić inne ćwiczenia które kazał mi robić Johnny .Po chwili krzyknął, że jest koniec treningu, ubrałem buty i wyszedłem z budynku za mną szedł Johnny przy najmniej tak przeczuwałem.

-Odwieźć cię?-spytał Johnny.

-Było by miło-odparłem.

Wsiadłem do samochodu Johnego, po chwili sensei ubrał okulary włączył silnik. Zaczeliśmy jechać, usłyszałem dźwięk powiadomienia z mojego telefonu, więc wyciągnąłem telefon i włączyłem zobaczyłem wiadomość od Taty "Za dwa tygodnie wracam" przeczytałem wiadomość i nie pewnie spojrzałem na Johnn'ego

-Za ile All Valey?-spytałem.

-Za dwa tygodnie czemu pytasz?-spytał Johnny.

-Nic tak poprostu-odparłem.

Johnny nic nie odpowiedział tylko dodał gazu, widziałem już znane mi osiedle na którym mieszkałem.

-Zatrzymaj się tu-powiedziałem.

Sensei zatrzymał się i gdy już chciałem wychodzić powiedział żebym odezwał się do niego na messengerze. Spojrzałem się na niego jak na mojego dziadka gdyby powiedział co to Facebook, więc bez zastanowienia przystałem na to i podszedłem do drzwi domu, gdy już chciałem otworzyć drzwi, owe drzwi otworzyły się przede mną a z nich wyszła Pani Kepple , która obieła mnie dlatego że mega długo mnie nie było. Zdzwiłem się bo gdy wszedłem do domu nie przywitała mnie ani Moon ani Freddie.
-Co się stało? Gdzie jest Moon-pytałem.
Freddie pojechał jej szukać-wyjaśniła.
-Jak to szukać?-byłem zdruzgotany tą odpowiedzią.
-Nie wróciła do domu po szkole-odpowiedziała.
Odszedłem od Emili, i zadzwoniłem do sensei'a Lawrence'a.
Odbierz, no odbierz-monologowałem do siebię.
-Tak? - odezwał się Johnny.
-Dzięki Bogu, sensei mam prośbę-odparłem.
-Jaką-spytał.
-Robby wkradał mi się cały czas do domu, i ogólnie zatruwał mi życie-mówiłem.
-Do czego dążysz-spytał.
-A Kreese groził mi, że jeżeli nie zjawię się w dojo, Moon ucierpi.
-Sukinsyn-krzyknął.
-I proszę o pomoc.
-Zbieraj się dojedziemy tych aroganckich fiutków-odpowiedział Johnny.
Podbiegłem do moich butów aby się ubrać i wyjść z domu kiedy Emili zatrzymała mnie i powiedziała.
-Gdzie idziesz?-spytała.
-Dojechać tych garbowatych dziadów-odparłem, i bez zastanowienia wyszedłem z domu. Stałem przed ulicą około 5 minut, nadjechał Johnny i zaczęliśmy jechać, po kilku minutach zauważyłem pasaż handlowy a pomiędzy sklepami dojo Cobra Kai. Sensei zaparkował i wysiadliśmy z samochodu.
-Jak to przecież nie miałem wchodzić do tego dojo-odparłem.
-Cisza! - krzyknął.
Podszedliśmy do drzwi, które okazały się być zamknięte, więc poszedłem z Johnnym od tyłu dojo, gdzie włamywał się on do budynku. Otworzył drzwi i wszedliśmy do dojo usłyszałem jakieś dźwięki w głównym pokoju (tam gdzie była mata).
-Idę to sprawdzić-powiedziałem.
-Idź-odparł.
Szedłem jakimś korytarzem, aż za ściany wyłonił się Robby. Staliśmy naprzeciwko siebię.
-To ci nie ujdzie na sucho waflu!-krzyknąłem.
Uderzyłem Robbi'ego w twarz i poczełem używać lekcji, których uczył mnie Johny i Daniel. Robby zdenerwował się i wstał z ziemi po czym mnie zatakował. Używałem bloków, których uczył mnie Pan Larusso i wkońcu podchaczyłem Robbi'ego przez co spadł znowu na glebę. Uderzyłem go w nos i skończyłem zabawę. Poczułem, że coś mi za wibrowało w kieszeni był to mój telefon, spojrzałem i były tam dwa zaproszenia do znajomych od: Michalina Williams i leey.lovv. Nie chciałem teraz otwierać Facebooka więc schowałem telefon i podbiegłem do Johnn'ego.
-Co się dzieje-spytałem widząc zdenerwowanego Johnn'ego.
-Sukinsyn , jedziemy po tego kutasa-wykrzyczał.
Johnny zdenerowany wyszedł z dojo nie mówiąc mi o co chodzi ja tylko szedłem za nim. Wsiadliśmy do samochodu, zapiąłem pasy i rozpoczęłem.
-Pamiętasz, jak mówiłem Ci moje nazwisko, a to za nie mówiłeś.
-Tak?!-powiedział zdziwiony, i odpalił silnik.
-A więc, tak mój tata ma innaczej ode mnie na nazwisko-odparłem.
-Mój syn Robby ma nazwisko po matce, możliwe że i Ty masz nazwisko po swojej mamie-powiedział Johnny.
-Tak... Ale nie znam mojej mamy-powiedziałem z wewnętrznym smutkiem w duszy.
-Przepraszam, nie wiedziałem-odparł Johnny i poklepał mnie po ramieniu.
Skończyliśmy na tym rozmowę gdy dojechaliśmy do jakiegoś lokalu, który na pozór był remontowany i zamknięty. Wszedliśmy do budynku jakimiś drzwiami które wyglądały jak wejście do niebios, ponieważ były całe białe. Johny na wejściu dostał kopniaka od jakiegoś typa, który zaraz po zadaniu ciosu wyszedł z cienia.
Był to Terry Silver zaraz za nim wyszedł John Kresse, wystraszony chciałem uciec od tego, aczkolwiek dwóch typów którzy mnie prześladowali właśnie stali na przeciw mnie.
-Keene, Keene, Keene-mówił Terry.
Nie słuchając go podszedłem do Johnn'ego gdy nagle poczułem ucisk w szyi jakby ktoś mnie dusił.
-Zostaw go!-krzyczał Johnny.
Terry zaczął walczyć z Johnnym, czułem że to jest mój koniec gdy już prawie przy zamkniętych oczach zobaczyłem Pana Larusso, który uwolnił mnie z pod objęcia Kresse'a. Byłem zbyt słaby aby podziękować wybawcy.

Obudziłem się, i zobaczyłem nade mną kilka osób był to Pan Larusso, Moon, Johnny, Miguel,I Pani Kepple.
Nie wiedziałem co tam do końca robił Miguel ale cieszyłem się z jego obecności, jednak zabrakło mi tam Elay'a.....









𝙾𝚜𝚝𝚊𝚝𝚗𝚒𝚊 𝚠𝚊𝚕𝚔𝚊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz