XIII

29 6 0
                                    

Wracając do domu myślałem o tym, że Moon nie ma dla mnie czasu, w końcu zatrzymałem się i spojrzałem na niebo, odwróciłem wzrok gdy tylko zobaczyłem na przeciw siebię Robbi'ego. Chciałem go ominąć lecz on stanął mi na drodze z miną jakbym mu kota zabił, spojrzałem na niego z uśmiechem i spytałem.
-Co tam?-spytałem, on nic nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i objął mnie cicho mówiąc.
-Jesteśmy braćmi-po tych słowach nie mogłem dojść do siebię, czy tak naprawdę mój tata nie jest moim tatą, takie właśnie myśli dręczyły mnie podczas uścisku z Robbym. Oczywiście odwzajemniałem jego uścisk, żeby nie było że jestem jakiś nie honorowy, i nie odwzajemniam uścisków. Po chwili odezwałem się
-Czy to znaczy że Johhny jest moim ojcem?-spytałem.
-Na to wygląda.
-Ah a-odparłem, byłem nie co zmieszany tą informacją.
-Nie możesz już mieszkać u Moon.-powiedział mój brat.
-To gdzie mam się podziać, nie pójdę do domu, który nawet nie należy do mnie-wyjąkałem.
Robby spojrzał na mnie, stał cicho wpatrzony we mnie. Ciszę przerwał przejazd samochodu. Robby kazał mi iść za nim, szliśmy już dobre 15 minut aż za horyzontu wyłonił się stary budynek z napisem Reseda. Domyślałem się kto tam pomieszkuje, podeszliśmy pod numer mieszkania 2, zapukaliśmy i w drzwiach stanął Johnny,
--Co tu robicie--spytał lekko zmieszany Johny, miał minę jakby właśnie wyszedł z łóżka z jakąś latynoską.
--Nie wiem czy wiesz kto to, tato--powiedział Robby.
--Uczeń Larusso--odpowiedział.
--Od teraz i twój uczeń a także twój syn--powiedział mój brat.
Patrzałem jednak na niego z powagą, i tak jakbym się w nim zakochał.
--To twój brat--pomyślałem, jednak ta myśl nie mogła mi wyjść z głowy.
Weszliśmy do środka i wyjaśniliśmy sobie dużo rzeczy, jednak po krótkim namyśle Johnny i Robby powiedziali abym poszukał jakiś dokumentów w domu, czy jest to prawda, czy naprawdę jestem bratem Robbiego.

--Od kiedy ja lubię Robbi'ego--pomyślałem, lecz ta myśl była teraz nie ważna.

[21:43]
Po wszystkich ważnych rozmowach, Robby odprowadził mnie do domu, przez prawie całą drogę gadaliśmy o karate i o dziewczynach. Mój brat okazał się naprawdę ciekawą osobą, gdy byliśmy już pod domem, Robby chciał już iść gdy złapałem go za ręke.
--Co ty robisz? - - spytał.
--Przepraszam ale... - - lekko się zarumieniłem, i spojrzałem na bruneta podszedłem do niego i objłąłem go.
--Kocham cię bracie--powiedział do mnie.
--Ja ciebię też--odpowiedziałem.
Odchodziłem już w stronę domu, odwróciłem się do Robbi'ego i pomachałem mu na pożegnanie. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem w korytarzu płaczącą Moon.
--Ej, Ej co się stało?--spytałem spokojnie podchodząc do Moon.
--Czy ty nie rozumiesz, że się o ciebię martwię--powiedziała ocierając łzy--napisz zadzwoń albo coś, a nie że dowiaduje się od Sam, że byłeś z jakąś dziewczyną na skateparku.
--To tylko koleżanka, nie masz o co być zazdrosna--powiedziałem.
--Nie mam być zazdrosna tak, jeżeli to twoja przyjaciółka to czemu ją trzymałeś za ręke--krzyczała do mnie nadal powstrzymując łzy.
--Chciałem, żeby utrzymała równowagę na desce--powiedziałem.
--Gówno prawda--Moon, tylko zakryła oczy rękami i zaczęła płakać.
--Przepraszam, kochanie--odparłem i podszedłem do niej przytulając ją, i przy tym całując w czoło.
--Poprostu nie mam już sił--nadal płakała, czułem jak jej łzy, przemaczają mi bluzę.
--Idź spać, poprostu--powiedziałem z troską, i z żalem w oczach, szkoda mi było Moon dlatego poszedłem do swojego pokoju.

[22:12]
Byłem już ubrany w piżamę i gotowy do spania gdy przyszło mi powiadomienie z messa od Nadii.
[𝙽𝚊𝚍𝚒𝚊]:Chciałbyś się jutro spotkać? Jasne:[𝙼𝚒𝚌𝚑𝚎𝚊𝚕]

[𝙽𝚊𝚍𝚒𝚊]:𝙹𝚞𝚝𝚛𝚘 𝚗𝚊𝚙𝚒𝚜𝚣𝚎.
𝚘𝚔𝚎𝚓:[𝙼𝚒𝚌𝚑𝚎𝚊𝚕]
[𝙽𝚊𝚍𝚒𝚊]:𝙳𝚘𝚋𝚛𝚊𝚗𝚘𝚌❤︎
𝙳𝚘𝚋𝚛𝚊𝚗𝚘𝚌:[𝙼𝚒𝚌𝚑𝚎𝚊𝚕]

Odłożyłem telefon, bo byłem zmęczony po tak ciężkim dniu, i ułożyłem się w miarę wygodnie aby iść spać.

𝙾𝚜𝚝𝚊𝚝𝚗𝚒𝚊 𝚠𝚊𝚕𝚔𝚊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz