Rozdział 8: Psia karma

342 61 13
                                    

Lan WangJi wpatrywał się w niego od dłuższego czasu. Wei WuXian zastanawiał się, czy to dlatego, że sen, który miał, był prawdą, czy dlatego, że dowiedział się o skradzionych długopisach i mundurkach szkolnych. Nieważne, zamierzał tylko udawać, że nic się nie stało.

Zapakowali niektóre z potrzebnych rzeczy do swoich plecaków. Ponieważ zarówno Wei WuXian, jak i Lan WangJi planowali wrócić do szkoły dużo wcześniej na lekcje muzyki, nie przywieźli ze sobą zbyt wielu rzeczy. Zamiast całego miesiąca mieli spędzić w domu tylko tydzień. Po upewnieniu się, że wszystkie gniazdka elektryczne zostały odłączone i wyłączone, Wei WuXian niósł pudełko z kociętami, a Lan WangJi zamknął drzwi. Wei WuXian przed wyjazdem nie zapomniał pożegnać się z Jiang Chengiem i Nie HuaiSangiem.

Wei WuXian skrzywił się na ducha wiszącego na plecach Nie HuaiSanga i przypomniał sobie, że duchy również przebywały przy bramie szkolnej. Trzymał pudełko jedną ręką i spojrzał na Lan WangJiego. — Lan Zhan, na dworze jest zimno. Chcesz, żebym ogrzał ci ręce?

Lan WangJi miał na sobie rękawiczki.

Wei WuXian: — ...

Lan WangJi spojrzał na niego przelotnie, po czym zdjął lewą rękawiczkę i położył ją na dłoni Wei WuXiana. Jego lewa ręka bez rękawiczek trzymała prawą rękę Wei WuXiana.

— Chodźmy.

Jiang Cheng, który przyglądał się tej scenie, zakrztusił się. Cholera, jego brat naprawdę był zakochany... nawet tak zdesperowany, by znaleźć wymówkę, by trzymać się za ręce.

W międzyczasie Wei WuXian lekko się zarumienił. Tego rodzaju scenę widział tylko w dramach romantycznych dla nastolatków. Nigdy nie sądził, że to go spotka w realu. Lan WangJi był naprawdę miły, zaoferował mu nawet połowę swoich rękawiczek!

Kiedy Lan XiChen zobaczył swojego brata idącego obok, trzymającego się za ręce z innym chłopcem – nawet w rękawiczkach – poczuł podekscytowanie. Ach, WangJi, ten niezręczny chłopak... więc Wei Ying, o którym mówił, nie był tylko przyjacielem, ale tego rodzaju "przyjacielem". Ale oczywiście jego nieśmiały młodszy brat się do tego nie przyzna.

— Minęło dużo czasu, WangJi — przywitał się Lan XiChen.

Lan WangJi skinął głową. — Xiongzhang.

Cholera, pomyślał Wei WuXian. Nigdy nie sądził, że usłyszy słowo Xiongzhang od innego milenialsa*(pokolenie Y[ludzie urodzeni w latach 1980-95]), poza dramą XianXia. Ach, ale usłyszenie, jak Lan Zhan mówi Gege, byłoby jeszcze dziwniejsze.

Wei WuXian skłonił się. — Miło mi poznać, dyrektorze Lan. Jestem współlokatorem Lan Zhana, Wei WuXian.

Lan XiChen zachichotał. Więc nawet zwracali się do siebie imionami rodzinnymi. — Mi również miło cię poznać, Młody Paniczu Wei. Możesz mówić do mnie Ge, nie mam nic przeciwko. — niedługo będziesz też moim młodszym bratem, pomyślał.

— Och, ty też możesz zwracać się do mnie po imieniu!

— Oczywiście, WuXian. Wejdź, na dworze jest zimno. Gdzie są kocięta?

Lan WangJi siedział na miejscu pasażera obok swojego brata, a Wei WuXian z tyłu, trzymając pudło z kociętami. Kocięta właśnie się obudziły z powodu drżenia i kołysania się, kiedy znosili je razem na dół, więc Wei WuXian bawił się, głaszcząc je po grzbietach.

Posiadłość klanu Wen była duża – nawet większa niż posiadłość Klanu Lan i Jin, choć nie tak luksusowo udekorowana jak posiadłość Jinów. Był otoczony wysokimi bambusowymi drzewami wraz z naturalnymi kamieniami i głazami. Posiadłość zajmowała głowa i spadkobierca klanu, czyli Wen YanLing, jego żona i dwoje dzieci, a także około trzydziestu służących. Dla rodziny istniał osobny budynek, w którym Wei WuXian i jego rodzice mieli własne pokoje. Pokoje były jednak zwykle zajmowane tylko podczas rodzinnych spotkań.

Don't You Like Me \\MDZS Edition// || TŁUMACZENIE PL NIEKONTYNUOWANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz