1.

2.2K 107 39
                                    

Peter wylądował pod domem i podszedł od tylu domu. Wspiął się powoli po ścianie domu i wszedł przez okno do swojego pokoju. Trudno było nazwać to pomieszczenie pokojem. Zdarta tapeta ze ścian i zagrzybiona podłoga. Całość nie była większa niż mała toaleta. W rogu leżał przedziurawiony materac i jakiś stary koc, ktory nastolatek wyciągnął ostatnio ze śmietnika, gdy jego opiekun znalazł jego wcześniejszy i schował. Obok leżał jego plecak, stanowiący równie szafkę na książki, jak i wszystkie jego rzeczy. Pod materacem była deska, która odczepiła się kilka dni temu. Peter wsadził tam strój i uważał, ze to całkiem dobra kryjówka.

POV Stark

Zobaczyłem, ze chłopak dostał jakąś wiadomość. Kątem oka zobaczyłem, ze nie miała miłej treści. Przeczytał, a następnie zaczął się trząść. Podszedłem do niego, aby go uspokoić, ale wyrwał mi się i wystrzelił w stronę ziemi. Już chciałem przywoływać zbroje i lecieć, aby go złapać, ale nie mam pewności czy bym go złapał. W ostatniej chwili złapał się pobliskiego budynku i poleciał w stronę Queens.
- Napewno tam mieszka...- pomyślałem - poleciałbym za nim i zobaczył gdzie mieszka.
Przywołałem zbroje i poleciałem w stronę Stark Tower. Wylądowałem na dachu i poszedłem w stronę salonu. Po drodze spotkałem Pepper i przywitałem się z nią. W salonie Steve z Clintem grali w jakąś grę. Zgarnąłem jakiś kubek z szafki i nalalem sobie whisky. Podszedłem do chłopaków i usiadłem obok. Najwidoczniej nie widzieli mnie jak wszedłem, bo przestaszony Clint nerwowo obrócił się i rozwalił mi szklankę. Już miałem się na niego rzucić, gdy poczułem ucisk w koło bioder. Zacząłem odpychać Bannera, bo ewidentnie mi przeszkadzał. Po chwili już wszyscy siedzieliśmy w salonie. Dalej krzywo patrzyłem na Hawkeyea, no bo no kuźwa. Nagle Natasha zaczęła :
- I co ? Znalazłeś go?...
- Tak... wydaje się trochę zagubiony, ale mogę łatwo stwierdzić, ze się nadaje.
- To ile ma lat? Kiedy go tu przeprowadzisz? - spytał Steve - poza tym jesteśmy zespołem i razem musimy zdecydować czy się nadaje.
- To ogólnie ma 14 lat... tak wiem 14... ale to tylko liczba.
- Czternaście ?! Czyś ty aby Tony nie zwariował- zaczęli się nawzajem przekrzykiwać - nie możemy znaleźć kogoś starszego, tak przynajmniej 16. Nie chce ponosić konsekwencji za błędy jakiegoś małolata, który postanowił pobawić się w bohatera. Przemyśl to... wsumie znając ciebie tez mi się nie wydaje, ze chciałbyś opiekować się jakims dzieciakiem.
- Ok... spróbuje.
- Albo wiesz co? Przyprowadź go tu to razem zdecydujemy, czy przygarniemy go w grono Avengersów. Wyobraźcie sobie mini Avenger.

W tym samym czasie u Petera

Wszedłem do środka i cicho zamknąłem okno. Przebrałem się w jeansy i koszulkę i wracając do pokoju upuściłem plecak. Odgłos poniósł się po domu, a ja szybko pobiegłem w stronę pokoju i wskoczyłem na materac. Po chwili do pokoju wszedł Pan Philips i rozejrzał się wokół. Już myślałem, ze wyszedł wiec podniosłem się na łokciach. Wdychałem powietrze wolności dobiegające przez okno. Nagle poczułem mocne kopnięcie w brzuch. Przed oczami zobaczyłem ciemnosc. Czułem tylko to ze idziemy w stronę piwnicy. Wrzucił mnie do srodka i podszedł do mnie. Dalej byłem ledwo przytomny wiec srednio ogarniałem co się dzieje wokół mnie. Z lekką świadomością ogarniałem ze dostałem w żebra, a chwile później w brzuch i szczękę. Chwile później moja cała twarz była w krwi, a ja czułem moje połamane żebro. Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia wiec postanowiłem wstać. Po kilku próbach podparłem się ściany i powoli wyczołgałem się z piwnicy. Po drodze minąłem ponownie opiekuna, który kopnął mnie w strone ziemi. Podniosłem się i spojrzałem na zegarek, ktory pokazywał 4, czyli spędziłem tam 5 godzin. Prędko ruszyłem w stronę mojej klitki. Spakowałem plecak do szkoły i wrzuciłem do środka strój. Wyszedłem przez okno i ruszyłem w stronę szkoły. „ Niechcący " wpadłem na jakiegoś przechodnia i wyciągnąłem portfel z tylnej kieszeni. Szybko wyjąłem 5 dolarów ze środka i powiedziałem :
- Przepraszam... coś panu wypadło.
Oddałem rzecz nieznajomemu i ruszyłem w stronę najbliższego sklepu, a następnie kupiłem butelkę wody i bułkę i pudełeczko dżemu, wydaje mi się ze truskawkowego.
Szybko zapłaciłem i nie wziąłem reszty i przebrałem się w strój za rogiem. Założyłem na siebie plecak i wyskoczyłem w górę i znowu poleciałem w stronę mojego ulubionego budynku. Po krótkim patrolu usiadłem i wyjąłem z plecaka mój dzisiejszy posiłek. Jedząc nie zauważyłem siadajacego obok mnie Iron mana.
- Smacznego. - powiedział - nie jedz tak szybko bo się zaksztusisz.
- Dz... dzbl... dziękuje. - szepnąłem cicho.
Podzieliłem kanapkę na pół i podałem mentorowi. Co prawda dzis się nie najem ale to zawsze coś.
- Chciałbym cię przedstawić Avengersom. Chcą cię poznać. Jak oni to mówią ? A! Chcą mieć mini Avengera w teamie.
- Nie wiem co powiedzieć ...! Poza tym mam szkole. A potem staż. Fuck! Powiedziałem to na głos ?! Nie nie nie!
Czemu te ataki paniki są w tak niepotrzebnych momentach. Poczułem na sobie ramiona starszego. Lekko się wzdrygnąłem, ale odwzajemnilem ucisk. Jednak po chwili uwolnione się z uścisku. I poleciłem w stronę Queens, w stronę mojej znienawidzonej szkoły.

Straciłeś swoją szansę. Irondad and spiderson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz