— Takemitchy, powiedz nam, czy między tobą a (_) stało się w przeszłości coś, o czym powinniśmy wiedzieć? — spytał pewnego razu Mikey. Był ciepły, jeszcze jasny wieczór a oni siedzieli w parku. Towarzyszył im też Ken-chin.
— Nie — odpowiedział. — Raczej nie. Jesteśmy raczej... Typowym rodzeństwem. — Na jego ustach spoczął wymuszony uśmiech.
Sano spochmurniał, widząc, jak chłopak łatwo ich okłamuje. Albo raczej próbuje wciskać kit. Sam miał rodzeństwo i wiedział o relacjach rodzinnych dość sporo. Przynajmniej tak uważał. Uważał, że potrafi rozpoznać epizodyczną, nieszkodliwą złośliwość, za którą kryje się troska. Na pierwszy rzut oka było przecież widać, że [_] czuje względem brata jakąś głęboką urazę. W żadnym wypadku nie można było nazwać tego pospolitym nie lubię go, bo tak.
— Nam możesz powiedzieć. — Uśmiechnął się zachęcająco Manjiro, chcąc skłonić nastolatka do zwierzeń.
— Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi, Mikey. — Jego uśmiech nienaturalnie się poszerzył, a on zaczął skubać materiał jeansowych spodenek.
— Czyli jednak jest coś na rzeczy — odezwał się Draken, nawet na niego nie spoglądając.
Takemichi z trudem przełknął ślinę. Podniósł wzrok, napotykając się na zimne, intensywne spojrzenie Sano, którym ten definitywnie próbował wywrzeć na nim presję. Nie miał szans. Poczuł, że zaczyna się pocić. Wstał, bo ucieczka była tu jedyną opcją. Wtedy Draken pociągnął go z powrotem na ławkę i objął ramieniem, uniemożliwiając jakiekolwiek próby dalszej ucieczki.
— Czemu się denerwujesz? — spytał, jakby z wyrzutem. — Przecież nie zrobimy ci krzywdy. — Jego umięśnione ramię coraz bardziej ciążyło Hanagakiemu, ale chłopak oparł się chęci wyswobodzenia z żelaznego uścisku Drakena. Zamiast tego spojrzał przelotnie na Manjiro, a później utkwił wzrok w brukowej kostce, czując się totalnie pokonanym.
— To stało się wtedy, gdy byłem w szóstej klasie — zaczął opowiadać, myślami przenosząc się w konkretne miejsce, czując dokładnie te same emocje co lata temu. — Jakoś pod koniec.
Może ciężko w to uwierzyć, ale [_] swego czasu utrzymywała bardzo dobre kontakty z Kiyomasą oraz jego bandą. To oni zainteresowali się nią pierwsi; była o rok młodszą uczennicą z świetnymi wynikami w nauce, jednak z (lekko mówiąc) nieodpowiednim zachowaniem, co oczywiście nie było dla nich żadnym problemem. Wszystko przez to, że nie wahała się przed bronieniem siebie i swoich racji, nawet jeśli w grę miały wchodzić pięści.
To nie tak, że jej potrzebowali. Chcieli ją mieć, bo znajomość z nią dawała im więcej, aniżeli mogli w ten sposób stracić. Nierzadko wyciągała ich z opresji, łagodziła konsekwencję ich działań, a czasem nawet odwalała najcięższą, brudną robotę, bo z jakiegoś powodu nie potrafiła im odmówić. Możliwe, że fakt, iż czuła się akceptowana, był powodem, dla którego przy nich została. Należy dodać, że zawsze traktowali ją jak równą sobie. Nie była dziewczyną na posyłki czy maskotką, a jedną z nich. Była rozpoznawalna i szanowana; przez strach, ale dla niej nie miało to znaczenia. Nie, gdy zaznała pikantnej szczypty władzy.
CZYTASZ
𝙒𝙀 𝘼𝙍𝙀 𝙒𝙀𝘼𝙆 [draken x reader]
Fanfiction"- Nawet nie wiesz, Takemitchy, jak bardzo mam sobie za złe to, że w porę nie zauważyłem jej cierpienia - wyszeptał Draken. - Gdybym tylko wiedział... - Nie obwiniaj się za to. Ona okłamała nas wszystkich. - Odwrócił wzrok. Przypomniał sobie jej su...