|06| Rozrzucone puzzle i rozkruszony lód

501 57 16
                                    

Takemichy został wypisany do domu dość szybko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Takemichy został wypisany do domu dość szybko. Miał się jednak oszczędzać, więc chodzenie do szkoły i wykonywanie przez niego większości prac domowych odpadało. Wychodziło więc na to, że od kilku dni praktycznie cały czas leżał w łóżku, oddając się mało produktywnym czynnościom takim jak spanie czy słuchanie muzyki. Zbytnio mu to nie przeszkadzało, a nawet sądził, że taki reset wyjdzie mu na dobre. Trochę nudziło mu się ciągłe przepisywanie lekcji, w przerwie z którymi wymieniał z Mikey'em memy. Chłopak był tak oddanym przyjacielem, że wraz z Drakenem odwiedzał go prawie codziennie, często przynosząc ze sobą drobne słodkości (które później zjadał razem z Hanagakim) gdyż jego zdaniem pomagały one na wszystko i na pewno i jemu pomogą szybciej wydobrzeć. Cóż, chyba nie było sensu temu zaprzeczać. W końcu jak mawiał Draken, skoro Mikey tak mówi, to tak jest.

Drzwi do pokoju blondyna jak zawsze zostały otworzone bez wcześniejszego pukania. Stanęła w nich [_], zastając klęczącego na podłodze chłopaka. Wokół niego porozkładane były puzzle. Setki, jak nie tysiące puzzli.

— Nie poszłaś dzisiaj do szkoły? — zaczął rozmowę.

— Matka powiedziała żebym została i zupę ugotowała, bo z głodu umrzesz. — Mówiąc to, nie kłamała. No, może nieco mijała się z prawdą, bo zupa owszem, stała właśnie na gazie, ale nie z polecenia ich matki, a z własnej intencji dziewczyny. Z kolei jeśli mowa o szkole, to rodzicielka nie miała nawet pojęcia, że jej starsze dziecko dzisiaj się w niej nie zjawiło. I tak miało zostać. — Wy, faceci, to jak dzieci jesteście — prychnęła.

Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wrócił do poprzedniego zajęcia. Dziewczyna, trochę bijąc się z myślami podeszła do niego i ukucnęła obok, co spotkało się z zaskoczonym wzrokiem brata.

— Zupa się gotuje jeszcze. Mogę w tym czasie... — zacinała się. Nie spodziewała się, że tak proste pytanie będzie aż tak ciężko przechodzić jej przez gardło. — Mogę ci pomóc? — Mimo szczerych chęci, pytanie zabrzmiało raczej twardo, niż miło i uprzejmie. Wskazała na porozrzucane wokół fragmenty układanki. Czy to przez to, że wrócił ze szpitala, chciała być dla niego choć trochę milsza? Teraz chciała zgrywać dobrą siostrę? To żenujące. Gdy tylko o tym pomyślała, jej samej zrobiło się głupio i już chciała odwołać swoje słowa, broniąc się zgryźliwymi uwagami.

Gdy chłopak uśmiechnął się ciepło i przytaknął głową, poniekąd odetchnęła z ulgą. Chyba właśnie tego bała się najbardziej. Odmowy. Ona przeszyłaby jej serce jak sztylet, chociaż byłaby całkowicie uzasadniona, zważając na ich relacje. Mimo to, Takemitchy zgodził się. Mimo, iż była okropną siostrą, odnoszącą się do niego bez krzty szacunku, on się zgodził. Co więcej — nie ze strachu czy przymusu, a z własnej, nieprzymuszonej woli. Ten szczerzy uśmiech, którym przed momentem ją obdarzył, był... Zdecydowanie nie był przeznaczony dla niej. A przynajmniej nie powinien być, bo [_] na niego nie zasługiwała. Wiedziała o tym. Nie po tym, co robiła. Nie po tym, jak stale go obrażała, jak z niego kpiła czy w najlepszym wypadku traktowała jak powietrze. Ale, cholera, nie potrafiła inaczej.

𝙒𝙀 𝘼𝙍𝙀 𝙒𝙀𝘼𝙆  [draken x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz