|09| Wieczorny spacer i pedałujący frajer

438 49 24
                                    

Około godziny osiemnastej wąska ulica, której poboczem szła [_], była raczej pusta

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Około godziny osiemnastej wąska ulica, której poboczem szła [_], była raczej pusta. Co jakiś czas przejeżdżał tamtędy samochód prowadzony przez mieszkańca któregoś z okolicznych domów, ale poza tym, nie było tam nikogo. Słuchając muzyki, powoli poddawała się urokom późnego, niemalże wieczornego spaceru. Słońce zaszło, jednak wciąż było jasno i tak miało pozostać przez jeszcze kilkadziesiąt minut. Tyle jej wystarczyło.
Poprawiła ułożenie telefonu w kieszeni bluzy i odgarnęła grzywkę do tyłu, robiąc z palców grzebień.

Gdy naprzeciwko pojawiły się dwie jadące na rowerach sylwetki, początkowo je zignorowała. Nie minęło kilka sekund, gdy rozpoznała ich twarze — pierwszą, o ostrych rysach, wysokich łukach brwiowych i kocich oczach, z okalającymi ją czarnymi i długimi, lekko kręconymi włosami, oraz drugą, wyglądającą dużo bardziej dziecięco i wyróżniającą się zielonkawymi oczami, za sprawą których za pierwszym razem [_] ośmieliła się nazwać w myślach ich właściciela naprawdę ładnym, choć nawet nie znała jego imienia. I imienia drugiego nastolatka również. Gdy niekoniecznie celowo złapała spojrzenie czarnych tęczówek, wiedziała, że ich kontakt podczas tego niespodziewanego minięcia się na mieście, nie ograniczy się tylko do tego wzrokowego. Nie myliła się. Wyższy gwałtownie nacisnął hamulec i zszedł z roweru, co spotkało się z chaotycznym zmieszaniem zwrotów "co robisz?!" i "nie zatrzymuj się na środku drogi!", wypowiedzianych przez jego blondwłosego towarzysza. Chłopak niezbyt delikatnie rzucił rower na trawę, by ten nie nachodził na jezdnię. Rzucił jej pogardliwe spojrzenie, które zignorowała, idąc przed siebie minimalnie szybciej, niż do tej pory.

— Gdzie idziesz? — Do jej uszu dotarł szorstki głos jednego z chłopaków. Wstrzymała oddech i jednym pociągnięciem za kabelek wyciągnęła z uszu słuchawki, chowając je w lewej kieszeni, razem z telefonem. Prawą dłoń wsunęła w drugą kieszeń, odnajdując w niej mały scyzoryk. Z rękami w kieszeniach odwróciła się.

Czarnowłosy stał kilka kroków dalej z rękami założonymi na piersi, jakby wyraźnie na coś czekał. Wyraz twarzy miał typowy dla szkolnego chuligana — usta wygięte w grymasie przypominającym zniesmaczenie i wzrok pełen pogardy, jakby patrzył na coś gorszego niż robactwo. Brakuje tylko, by splunął na asfalt, pomyślała.

Drugi nastolatek powoli odłożył rower i stanął obok niego. Jego mina była z kolei raczej pokorna i lekko zaniepokojona, a wzrok rozbiegany, jakby nie miał pojęcia, w jakiej sytuacji się znalazł oraz co zamierzał jego kompan.

— To do mnie było? — Posiliła się na głośny, równie wredny ton, co jej opryskliwy rozmówca.

— A widzisz tu jeszcze kogoś, idiotko?

W pierwszym odruchu nastolatka chciała odpowiedzieć jakoś na to zuchwałe określenie, które bardzo jej się nie spodobało, ale doszło do niej, że nie ma sensu dawać tego temu gburowi do zrozumienia, bo wtedy tym bardziej używałby go w stosunku do jej osoby. Jej brew niekontrolowanie drgnęła.

Chłopak podszedł do jej wolno, zachowując między nimi w miarę w tej sytuacji komfortowy, kilkudziesięciocentymetrowy odstęp. Zgiął nogę w kolanie, przechylając ciężar ciała na drugą, natomiast ręce nadal trzymał w ten sam sposób, więc mowa ciała nie pokazywała, by miał zamiar jej przywalić. Mina wręcz przeciwnie, ale możliwe, że ten typ już tak miał. Podobnie jak ja — zaśmiała się w myślach.

— Mikey jeszcze tego nie ogłosił, ale za tydzień będziemy bić się z Arkadią. Dobrze Ci radzę, nie przychodź jeśli nie chcesz, by sprzątnęli cię w pierwszej minucie — rzucił lekceważąco.

— A co, jeśli nie posłucham? — Przechyliła głowę, a czarnooki prychnął.

— Wtedy ja to zrobię — powiedział patrząc jej w oczy.

— Grozisz mi? — Widziała, że prowokowanie go to nie najlepszy pomysł, ale chłopak naprawę mocno ją zdenerwował. Pozwalał sobie na zbyt dużo, a ona nie miała zamiaru dać mu się zastraszyć. W tej sytuacji bezpiecznej byłoby się wycofać, ale czy to cokolwiek by dało? Czy chłopak by jej odpuścił? Powątpiewała.

Jak przewidywała, biorąc pod uwagę jego porywczy charakter, jednym dużym krokiem pokonał odległość między nimi i złapał ją za bluzę, mocno się na niej zaciskając i ciągnąć w swoją stronę. Ona natomiast zacisnęła dłoń na nożu, który sprawnie otworzyła, mając jednak gdzieś z tyłu głowy nadzieję, że nie będzie musiała uciekać się do jego użycia.

— Baji! — padło z ust blondyna, który zaczął odciągać przyjaciela od brunetki. Szło mu jednak, mówiąc szczerze, dość kiepsko.

Ten tylko patrzył na nią z bliska, zaciskając zęby. W końcu puścił ją i popchnął, jednak nie wyczuła w tym agresji — raczej zirytowanie. Poza tym, odepchnięcie nie było silne, a na pewno nie miało za zadanie fizycznie i psychicznie wytrącić jej z równowagi, bo jedyny ruch, który wykonała po jego otrzymaniu, to cofnięcie się o pół kroku. Gest mówił bardziej "spierdalaj" niż "przygotuj się, bo zaraz dostaniesz łomot za pyskowanie".

— Baji, przestań! Co ty odwalasz?! — Blondyn dalej trzymał go za ramię, jakby ten miał zaraz z powrotem, tym razem nie tak delikatnie, zaatakować [_]. Ten szybko mu się wyrwał, co wyglądało tak, jak gdyby to, że przyjaciel próbuje go uspokoić sprawiało, iż miało to efekt wręcz przeciwny — działało na niego jak płachta na byka.

— Nie poznaję cię! — Dalej krzyczał niższy.

— Po prostu nie podoba mi się to, że Mikey chce zrobić z Toman pierdolony babiniec!

— To powiedz to jemu, a nie napadasz na biedną dziewczynę w biały dzień!

— Biedną?! Biedną?! — przedrzeźniał go, i tym razem to jego chwycił za ubranie. — Po czyjej ty stronie stoisz, Chifuyu?!

— Wygrała z Pa w uczciwej walce!

— Chuja uczciwej! Wiedźma na pewno oszukiwała!

Rozbawiło ją użyte w stosunku do niej określenie. W mgnieniu oka sytuacja z niebezpiecznej stała się wręcz komiczna. Głównie dlatego, że [_] patrzyła na to wszystko z boku. Robiła to niby z zażenowaniem, ale jednak kąciki ust walczyły z mięśniami jej twarzy, chcąc podciągnąć się w górę choć o milimetr. Koniec końców przegrały. Niebieskooka wyciągnęła z kieszeni słuchawki i na powrót umieściła je w uszach, wiedząc, że to już koniec. Przynajmniej jak na razie.

Odchodząc, między intensywnym brzmieniem gitary słyszała krzyki Bajiego. Nie odwróciła się. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Teraz nie miała już żadnych złudzeń co do tego, że dołączenie do gangu było dobrym pomysłem, który obficie zabarwi jej szare życie, dając rozrywkę i budząc w niej nieznane do tej pory uczucia. Gdyby tylko wiedziała o czającym się za pastelowymi chmurami mroku, powoli pożerającym błękitne niebo, nigdy nie zbliżyłaby się do Drakena, Mikey'a i reszty Toman, a nawet własnego brata.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝙒𝙀 𝘼𝙍𝙀 𝙒𝙀𝘼𝙆  [draken x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz