W piątek popołudniu wychodzę za szkoły, zakładając na ramię swoją torbę. Przechodzę przez dziedziniec, kierując się w stronę wyjścia. Wychodzę przez bramę, kiedy od razu wpadam w czyjeś ramiona. Unoszę głowę i widzę błyszczące zielone tęczówki i szeroki uśmiech.
-Stęskniłaś się?-pyta, a ja mimowolnie się uśmiecham.
-Nie, bo właśnie na to liczyłeś-odpowiadam.
-Naprawdę?-przechyla w głowę w bok.
-Tak-kiwam głową-Dlatego też nie odzywałeś się przez cały tydzień-mówię.
-Przemawia przez ciebie tęsknota-stwierdza.
-Nie bądź taki pewny siebie-przewracam oczami.
-Oj nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo jestem-wypuszcza mnie z uścisku, ale od razu oplata moją talię ramieniem i prowadzi w konkretną stronę.
-Co tutaj robisz?-pytam.
-Zabieram cię na wyścig, przecież byliśmy umówieni-uśmiecha się-I mam zamiar dzisiaj wygrać-szepta do mojego ucha.
-Tak jak tydzień temu?-unoszę brew-Twoje własne ego cię przerasta.
-Zobaczymy co powiesz po wyścigu-uśmiecha się.
-Jest za wcześnie, żeby tam jechać-zauważam.
-Wpadniemy jeszcze tu i tam-wzrusza ramionami.
-A skąd wiesz, że chcę z tobą jechać, co?
-Uwierz skarbie, że marzysz o tym-mówi, kiedy docieramy do jego auta. Otwiera mi drzwi i zamyka je, kiedy do niego wchodzę. Chwilę później zajmuje miejsce obok mnie, a ja spoglądam przez szybę i dopiero teraz zauważam, że masa uczniów patrzy się w naszą stronę-Kiedyś przyzwyczają się do tego-rzuca Harry, dając mi tym znać, że to nie jest ostatni raz, kiedy po mnie przyjeżdża.
No dobra macie Heriego ^^