25.

1.5K 195 12
                                    

-Ile ich było?-słyszę cichą rozmowę, kiedy zaczynam się budzić.

-Tylko James i Mason-ktoś odpowiada, mam jednak zbyt ciężkie powieki, żeby je otworzyć-Miałeś rację, żeby ją pilnować.

-Dobrze, że pojawiłeś się w porę. Wyobrażam sobie co by jej zrobili. Dzięki, stary-dopiero teraz do mnie dociera, kto to mówi. To Harry.

-Ona wie-to Louis. W takim razie muszę być w ich mieszkaniu. To dobrze, nie chciałabym, żeby mama zobaczyła mnie w takim stanie. A po bólu jaki czuję na pewno wyglądam okropnie.

-Od kogo?-słyszę rosnące w nim zdenerwowanie. Udaję mi się w końcu otworzyć oczy i rozejrzeć po pomieszczeniu. Leżę na kanapie, przykryta kocem. Ich dwójka stoi w kącie przy oknie.

-Garett-odpowiada Louis. Harry zirytowany przesuwa dłonią po włosach i spogląda w moją stronę. Kiedy widzi, że nie śpię zauważam ulgę w jego oczach. Podchodzi do mnie szybko i siada na wolnym kawałku kanapy. Spogląda w moje oczy, a następnie całuje mocno w usta. Zdziwiona przez chwilę nie reaguję, ale następnie owijam ramionami jego szyję i przyciągam do siebie. Nie obchodzi mnie to, że jestem na niego zła i musimy porozmawiać. Potrzebuję go.

-Wszystko okej?-pyta opierając swoje czoło o moje, kiedy odrywamy się od siebie.

-Tak-odpowiadam. Trochę boli mnie ciało, ale w końcu teraz jestem bezpieczna.

-Mówiłem ci, żebyś nie chodziła tam sama, Scarlett. Dlaczego mnie nie posłuchałaś?

-Nie praw mi kazań-mówię, odsuwając się kawałek, ale nadal zostając w jego ramionach-Chodziło im o ciebie.

-Wiem, załatwię to. Przepraszam, że musiałaś brać w tym udział.

-I tyle?-unoszę brwi-Chyba mam prawo wiedzieć więcej.

-Dzisiaj wystarczająco dużo się dowiedziałaś-puszcza mnie ze swoich ramion i wstaje z kanapy-Louis wyjdź-mówi, spoglądając w moje oczy. Jest wkurzony i to bardzo. Jego pięści zaciskają się i rozprostowują. Walczy z tym. Brunet wychodzi z salonu, patrząc na mnie z niepokojem. Zostajemy sami we dwoje-Jakim prawem wtrąciłaś się w moją przeszłość?

-Nie chciałeś mi dać odpowiedzi-mówię, nie okazując strachu.

-Nie chcę twojej historii, więc wymagam od ciebie, żebyś ty nie chciała mojej! Dlaczego nie możesz uszanować mojej prywatności?! Widzisz jak to się dla ciebie skończyło!

-I tak by to się wydarzyło. A nadal nie wiem co takiego im zrobiłeś.

-I tak powinno zostać. O wielu sprawach nigdy się nie dowiesz. Przyjmij to do siebie.

-A o śmierci Isabelle miałeś zamiar mi powiedzieć?-pytam.

-Nie wymawiaj jej imienia!-krzyczy, ściskając pięści-Zostaw to wszystko, nie mieszaj się w to! Za dużo ryzykujesz, nie wiesz o co toczy się gra! To nie twoje życie, nie pasujesz tutaj-mówi już ciszej, a ja zauważam w jego oczach łzy-Ona też tutaj nie pasowała.

Patrząc na jego twarz zaczynam wszystko rozumieć. Nie liczy to co dzisiaj usłyszałam. Mam przed sobą dowód jego niewinności. Jego łzy, które są zbyt bolesne, żeby nie były prawdziwe.

-Ty jej nie zabiłeś-mówię krótko.

Coś nie komentujecie:/

The Race||hsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz