Rozdział 13

61 1 1
                                    

Następnego dnia
~Z perspektywy Ruby~

Oślepiające promienie słońca sprawiły, że mimo dość dużego oporu, otworzyłam oczy. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, próbując jakoś dojść do siebie. Zegarek na mojej szafce nocnej, wskazywał godzinę jedenastą. Przespałam jakieś osiem godzin, ale mimo to, i tak czułam się niewyspana.

Rozglądnęłam się po pokoju. Był tu dość duży bałagan, ale nie było najgorzej. Zauważyłam, że łóżka były zajmowane jedynie przez Marlenę, Alicję, Emmelinę Vance, Carę Richardson oraz Mary.

Gdy moje spojrzenie padło na twarz Mcdonald, od razu uderzyły we mnie wspomnienia minionej nocy. Impreza, potem powiew świeżego powietrza, ślizgoni torturujący Mary, Malfoy wytrącający mi różdżkę z ręki, pojawienie się Remusa, walka, płacząca Mary.

Dziewczyna oddychała miarowo i spokojnie, ciemne włosy przysłaniały jej twarz, ale mimo tego mogłam dostrzec na niej kilka czerwonych zadrapań oraz resztki makijażu. Teraz Mary była pogrążona w błogim śnie, ale byłam bardziej niż pewna, że ten sen to tylko kilka godzin braku świadomości, przerwa od wspomnień, gdzie po tej przerwie powrócą z podwójną siłą i jeszcze gorszym bólem. Na samo wspomnienie bitwy ze ślizgonami i tego co by zrobili Mary, gdybyśmy nie zjawili się w porę, poczułam przerażenie, jednak to było niczym wobec tego, co musiała czuć sama Mary.

Po chwili oderwałam wzrok Mcdonald i zauważyłam, że posłania Dorcas, Lily oraz Vanessy były puste. Postanowiłam, że się ogarnę i pójdę znaleźć moją siostrę oraz Evans. W końcu najwyższa pora, aby zacząć ogarniać bajzel, który z całą pewnością był nagromadzony w ogromnych ilościach w pokoju wspólnym.

Po tym jak się ubrałam i wzięłam szybki prysznic, wyszłam z pokoju, starając się nie budzić współlokatorek.

Gdy weszłam do dormitorium, był tam taki syf, jakiego się spodziewałam. Wszędzie było pełno butelek po ognistej i innych napojach, pełno śmieci, wywrócone krzesła, na ziemi znalazł się nawet transparent z napisem: "Wszystkiego najlepszego, Lily!". W pokoju spało około piętnastu ludzi - jedni na kanapie, drudzy na krzesłach, kolejni na stole, jeszcze inni wprost na ziemi. W pierwszej chwili dostrzegłam fotel w kącie, na którym jak gdyby nigdy nic, spała Vanessa, a tuż na niej uwalił się jakiś chłopak, który na pewno nie był z Gryffindoru. Od razu ruszyłam w tamtą stronę.

Jakimś cudem udało mi się obudzić owego chłopaka (który okazał się być puchonem) i namówiłam go do opuszczenia dormitorium, mówiąc, że nie jest u siebie a u gryfonów. Po upewnieniu się, że chłopak jest na tyle trzeźwy, że trafi sam do swojego dormitorium, podjęłam się próby obudzenia mojej siostry.

-Vanessa? Vanessa, obudź się.

Nie było to łatwe zadanie. Gdy szturchanie mojej bliźniaczki za ramię nie przynosiło żadnych skutków i już miałam użyć zaklęcia aquamenti, Vanessa nagle zerwała się, niczym z jakiegoś amoku.

-Co, co jest... - gdy jej wzrok zatrzymał się na mnie, wyraźnie się uspokoiła - O, Ruby.

Westchnęłam z ulgą. Najwyraźniej, nie była aż tak pijana, żeby mnie nie poznać.

-No ja, ja. Żyjesz?

-Ledwo - odpowiedziała leniwie, przeczesując swoje czarne, skołtunione włosy - Chyba. Merlinie, ale mnie boli głowa...

-Gdyby nie eliksir, który ci dałam kilka godzin temu, nawet byś teraz nie usiadła...wypij jeszcze ten, powinno za jakąś godzinę prawie w pełni postawić cię na nogi - wyciągnęłam fiolkę z ciemno różowym płynem - eliksirem uwarzonym przez Remusa z myślą o tych, którzy mieli nie skończyć trzeźwi po imprezie urodzinowej Lily.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 31, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie jesteśmy takie jak onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz