Rozdział 1

261 21 0
                                    

1 września, 1976

~Z perspektywy Vanessy~

Razem z Ruby przemierzałyśmy peron dziewięć i trzy czwarte. Kierowałyśmy się w stronę dużej czarnej lokomotywy, która miała nas zawieść do Hogwartu. Byłyśmy trochę spóźnione, za 5 minut pociąg miał ruszyć. 

-To już nasz 6 rok, już szósty raz wsiadamy do tego pociągu. Dajesz wiarę?- spytałam mojej siostry bliźniaczki, która szła tuż obok mnie.

 -Cieszę się, że wreszcie wracamy do Hogwartu, wakacje strasznie długo się ciągnęły. Coś czuje ze w tym roku będzie się działo- odrzekła z namysłem. 

-Tak sądzisz?- spytałam zerkając na nią.

 -Wiesz... przeczucie- rzekła po czym obie się roześmiałyśmy. 

Ruby miała rację, wakacje ciągnęły się niemiłosiernie długo. Każde były beznadziejne, gdy przebywałyśmy u naszych dziadków. Nie nawidzili nas z całych swoich kochanych serduszek, tego byłam akurat pewna, a powrót do Hogwartu był niczym zbawienie. 

 Weszłam pierwsza do pociągu a Ruby za mną. Wszystkie przedziały jakie napotkałyśmy były po brzegi pełne tłumów.

 Nagle ktoś lekko mnie pchnął. 

 -Au!- wyrwało mi się odruchowo.Spojrzałam za siebie, a Ruby szepnęła cicho: 

-Sorry. 

Za moment Ruby znów się potknęła i mnie popchnęła. Co za niezdara. 

-Uważaj, dobra? 

-No sorry to było niechcący. 

Akurat. Coraz mniej chciało mi się w to wierzyć. 

Po chwili znowu mnie popchnęła tym razem mocniej. 

 -To przestaje być śmieszne Ruby! Opanuj się! 

-To nie było specjalnie tym razem ktoś mnie popchnął! 

-Nie podnoś na mnie głosu! Jestem... 

-Tak, jesteś starsza tylko o 10 minut ! To przecież jakby 10 lat co nie? 

 -Dobra stul pysk- popchnęłam ją i poszłam dalej w poszukiwaniu wolnego przedziału. Nie minęły nawet 2 sekundy, a wkurzona Ruby mi oddała. Już miałam się zrewanżować gdy rozdzieliła nas pani z wózkiem. No. Tym razem bez wózka. Pewnie musiałyśmy tak wrzeszczeć ze aż przybiegła. 

 -No już spokój, spokój! Jak wy się zachowujecie? Zaraz was porozsadzam- "Świetnie" pomyślałam. 

-Ty- wskazała na Ruby-tutaj- ustawiła ją przed przedziałem gdzie znajdował się Remus Lupin i Peter Pettigrew -A ty- złapała mnie za ramię i zaczęła prowadzić szukając jakiegoś przedziału- A siadaj tutaj- gdy zobaczyłam kto miał dzielić ze mną przedział, szybko zaczęłam błagać ją żeby mnie przydzieliła gdzie indziej. Ona nawet nie chciała mnie słuchać.Świetnie. Nie mogło być gorzej. Bo akurat moim kompanem miał być Syriusz Black.

Syriusz to najgorszy kretyn jaki kiedykolwiek istniał. Od czwartego roku nie dawał mi spokoju. Co chwila można było zauważyć ile dziewczyn się do niego klei. Poza tym bez przerwy miał jakąś nową, ale i tak gdy z każdą zrywał od razu przychodził do mnie jakby myślał że dzięki temu jakoś zmięknę. Nic bardziej mylnego. Minął czwarty rok i piąty, a on wciąż się nie poddawał... ale ja byłam nieugięta. Owszem musiałam potwierdzić fakt iż był bardzo przystojny ale jeżeli chodzi o charakter to kompletne dno. Nigdy nie dawałam się na jego czułe słówka. Idiota. 

Bez słowa weszłam do przedziału i usiadłam na przeciwko niego. Skierowałam wzrok na okno. Kątem oka zauważyłam że ze zdziwieniem mi się przygląda.

 -Co się stało że nie siedzisz ze swoją siostrą, tylko ze mną?- spytał a na jego twarz wstąpił ten dobrze mi znany cwaniacki uśmieszek. 

-Nie twój interes- warknęłam. 

Myślałam, że będzie siedział cicho, ale jak to mówią, nadzieja matką głupich. W sumie to czego się spodziewałam? 

 -Tak prawdę mówiąc, to jesteś w moim przedziale i nie musisz się do mnie odzywać w tak chamski sposób skarbie- powiedział obdarzając mnie tym swoim cwanym uśmieszkiem- A tak poza tym jak ci minęły wakacje?

 Uśmiechnęłam się ironicznie. 

-Zadajesz za dużo pytań Black. A ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

 -Ciekawscy żyją mądrzej skarbie- powiedział po czym puścił mi oczko. 

 -Nie. Mów. Do. Mnie. Skarbie. Dotarło?- warknęłam a on tylko się roześmiał. 

-Czyżby twoim patronusem był osioł?- spytał z rozbawieniem. 

-A po czym to wielce mądry Pan Black wnioskuje? 

-A po tym że szanowna Panna Riddle jest strasznie uparta- odparł nie mogąc opanować śmiechu. 

-Dobra, najlepiej będzie jak się zamkniesz- westchnęłam.



~Z perspektywy Ruby~

Weszłam do przedziału. W środku siedział Remus czytając książkę, a w kącie spał Peter cicho pochrapując.
-Oo...Hej Remus- powiedziałam czując jak się rumienię.
Remus zaczął mi się podobać już na czwartym roku. Gdy zostałam przydzielona do Gryffindoru, tak samo jak on, szybko się polubiliśmy. Jednak od pewnego czasu zaczęłam coś do niego czuć.
-Cześć Ruby- chłopak oderwał się od książki i uśmiechnął się.
Usiadłam na przeciwko niego.
-Co słychać?
-U mnie w porządku a u ciebie?
-Taa... u mnie też- wzięłam głęboki oddech. Czułam się lekko podenerwowana w jego towarzystwie.
-Gdzie zgubiłaś siostrę?- spytał a ja nagle się roześmiałam.
Opowiedzialam mu wszystko od naszej sprzeczki w pociągu do tego jak moja "biedna" siostrzyczka musiała dosiąść się do Blacka. Atmosfera nieco się rozluźniła.
-To Syriusz na pewno się cieszy- powiedział Remus.
-Vanessa pewnie też- roześmialiśmy się.
-A swoją drogą, to czemu siedzicie rozdzieleni?- spytałam, bo dziwiło mnie czemu wszyscy czterej huncwoci nie siedzą w jednym przedziale razem tak jak to było zawsze.
- No cóż... siedzieliśmy razem, tutaj, ale James i Syriusz podrzucili kilka łajnobomb w przedziale dla prefektów, przez co nasza kochana pani z wózkiem się wkurzyła, krzyczała "Jak tak można! I to w przedziale dla prefektów!" i ich rozsadziła, a że ja sobie w spokoju czytałem a Peter smacznie spał, to mogliśmy tu zostać.
-To nieźle- roześmiałam się.
Nagle do przedziału weszła pani z wózkiem, który był pełny słodyczy.
-No, nie bijecie się już?- zapytała uśmiechając się od ucha do ucha.
-Niee- odparłam ze śmiechem kręcąc głową.
-To może coś z wózka?
-Tak- odparłam wstając powoli -poproszę...
W pewnym momencie, Peter jak z transu zerwał się na równe nogi, jak gdyby wogóle nie spał
-Ja poproszę fasolki wszystkich smaków Bertiego Bott'a... musy świstusy... i może jeszcze...
Przechodząc obok mnie, Peter z całej siły popchnął mnie (oczywiście nie chcący) i w ostatniej chwili znalazłam się na... kolanach Remusa.
Totalnie mnie zatkało nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. W końcu powiedziałam:
-Yy... ee... przepraszam- odparłam szybko wstając.
-Yy... nie no... to nie twoja wina... ee... a poza tym to nic się nie stało... -rzekł nieco zmieszany tak samo jak ja, Remus. Był dosyć mocno zarumieniony.
Zakupiłam po Peterze słodycze, po czym usiadłam na swoim miejscu.
-Oo, cześć Ruby, nie zauważyłem cię- Peter nagle uświadomił sobie moją obecność wśród nich. Nie dziwne, że dopiero teraz mnie zauważył, w końcu jedzenie było ważniejsze. Roześmiałam się w duchu.
-Hej Peter. Jak wakacje?
-Suuupeeer- odparł z buzią pełną jedzenia.

Reszta podróży upłynęła w świetnej atmosferze, śmiejąc się, zajadaliśmy się słodyczami. Niedługo później dotarliśmy do Hogwartu. Do naszego prawdziwego domu.



Oto kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że się wam spodoba.

Dziękujemy za gwiazdki i wyświetlenia :)

Nie jesteśmy takie jak onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz