Rozdział 5

148 16 0
                                    

~Z perspektywy Vanessy~

3 dni później

Właśnie zaczęły się nam ferie świąteczne. Gdybyśmy miały taką możliwość, to wraz z Ruby spędziłybyśmy je w Hogwarcie, ale babcia z dziadkiem kazali nam wrócić do domu.
Przebywałyśmy z Ruby w naszym pokoju. Siedziałam przy oknie obserwując zaśnieżoną ulicę.
Od trzech dni nie rozmawiałam z Ruby o balu. Ona jednak postanowiła dziś poruszyć ten temat.
-Jak tam się tańczyło z Syriuszem na balu?- spytała szczerząc się.
- Nic specjalnego zwykły taniec i tyle- wzruszyłam ramionami.
-Widziałam, że rozmawialiście. O czym?
Chociaż nie chciało mi się o tym gadać, to przełamałam się i opowiedziałam siostrze co się dokładnie wydarzyło podczas tańca z Blackiem.
-Mogę się założyć, że będziecie razem- stwierdziła Ruby po zakończonej przeze mnie opowieści.
-Dobra dość o mnie. A gdzie ty się urwałaś wieczorem z Remusem? -spytałam.
-Byliśmy na błoniach.
-Tak? I co tam robiliście?- zapytałam po czym uniosłam jedną brew do góry.
-Rozmawialiśmy?- Ruby starała się być poważna, ale zaraz zaczęła się śmiać.
-Tak na pewno- powiedziałam, po czym rzuciłam w siostrę poduszką. Po chwili mi oddała. Rzucałyśmy tak w siebie jeszcze chwilę. Gdy przestałyśmy, drzwi do naszego pokoju się otworzyły. To była babcia.
-Obiad gotowy- powiedziała oschle, po czym zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Popatrzyłyśmy na siebie, po czym bez słowa zeszłyśmy na dół.
W salonie, dziadek siedział przy stole, czytając mugolską gazetę. Dziadkowie przestali czytać te czarodziejskie, wogóle kompletnie oderwali się od świata czarodziejów. Bali się, że Voldemort ich dorwie. Tchórze.
Już miałam siadać do stołu, gdy nagle zobaczyłam, że przy oknie siedzi brązowa sowa. Do nóżki miała przywiązaną gazetę. Rozejrzałam się. Na szczęście babcia poszła do kuchni, a dziadek był zbyt zaczytany, żeby mógł cokolwiek dostrzec.
Wzięłam kawałek chleba ze stołu i podeszłam do okna. Uchyliłam je. Dałam sowie okruszki za przebytą drogę i odwiązałam od jej nóżki gazetę. Ptak odleciał, a ja szybko zamknęłam okno. Schowałam gazetę pod bluzę, żeby dziadkowie nie zauważyli, po czym usiadłam do stołu.

***

Po obiedzie siedziałyśmy w naszym pokoju, oglądając gazetę. Na pierwszej stronie widniał duży napis: "Ten którego imienia nie wolno wymawiać zbiera coraz więcej zwolenników".
-Wiesz co? Fajnie byłoby nie być bratanicą najgroźniejszego czarnoksiężnika na świecie i żyć normalnie- powiedziałam przeglądając dalsze strony "Proroka".
-Rodziny się nie wybiera- westchnęła Ruby.
-Wiesz co, już wolałbym nie mieć po nim tych wszystkich zdolności nawet mogłabym nie mówić mową węży, byleby żyć normalnie- dodałam.
Jako, że Voldemort był z nami spokrewniony umiałyśmy mowę węży. Nasz ojciec też ją umiał.
Nagle drzwi do naszego pokoju otwarły się z hukiem.
W progu stała babcia. Była wściekła.
-Czy ja się przesłyszałam? Mowa węży? Rabastanie, chodź tu!- krzyknęła.
Patrzyłyśmy na siebie z Ruby zdezorientowane.
Wiedzę o naszych nie typowych zdolnościach, trzymałyśmy w tajemnicy. Dziadkowie myślą, że jesteśmy takie jak on, takie jak Voldemort. Ale to nie prawda.
Po chwili przyszedł dziadek. Popatrzył na nas wszystkich zdziwiony.
-Co tu się dzieje? Co to za krzyki?
-Usłyszałam przez drzwi, jak powiedziały, że umieją mowę węży! Sam wiesz kto, też to potrafi!
-To babci nie nauczono, że nie wolno podsłuchiwać?- spytałam sarkastycznie.
-Zamknij się!- krzyknęła. Byłam zaskoczona jej nagłym wybuchem- Nie będę mieszkać z potworami! Wynoście się stąd!
-Co? Chyba nie chcesz nas wyrzucić?!- krzyknęła Ruby. Czułam, że z wściekłości podnosi mi się ciśnienie.

-A właśnie, że chcę! Trzymanie was tutaj od początku było złym pomysłem!
-Gdyby mama wiedziała co robisz, nie była by zadowolona- syknęłam.
Babcia na te słowa, wkurzyła się jeszcze bardziej.
-Jak śmiesz wspominać swoją matkę! Od początku byłam przeciwna jej związkowi z tym Riddlem. Jak zwykle mnie nie posłuchała. I co wyszło z tego związku? Jakieś bestie! Nie będę z wami mieszkać pod jednym...
-Dobrze! Wyniesiemy się skoro tak ci na tym zależy!- nie wytrzymałam. Cholernie mnie wkurzyła.
Bez słowa wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować. Ruby zaczęła robić to samo.

***

Zeszłyśmy z góry, z walizkami w rękach. Dziadkowie stali przy sieni, uważnie na nas patrząc. Mogłabym przysiąc, że w oczach babki były radosne iskierki.
Cholerni egoiści, pomyślałam. Wyrzucają własne wnuczki na bruk i to w środku zimy.
Już miałyśmy wychodzić, ale jeszcze rzekłam na oddchodne:
-Dziękujemy wam za te jakże wspaniałe lata, spędzone w tym domu, na pewno nigdy wam tego nie zapomnimy.
-Do widzenia. Życzymy miłego dnia- dodała na koniec Ruby, po czym raz na zawsze wyszłyśmy z tego domu.


~Z perspektywy Ruby~

2 godziny później

Chodziłyśmy ulicami Londynu. Nie rozmawiałyśmy. Vanessa była pogrążona w swoich myślach, a ja w swoich. Cały czas w głowie miałam ten artykuł o Voldemorcie. Zwolennicy Czarnego Pana...Przecież ja jestem jedną z nich. Gdyby moja siostra się o tym dowiedziała... Nie chcę wiedzieć co by zrobiła. Najgorsze jest to, że Voldemort dał mi zadanie. A ja nie chcę tego robić, ale nie mam wyboru. To jest najgorsze. Gdybym mogła coś zrobić. Gdybym mogła jakoś się od niego uwolnić. Już dawno bym to zrobiła.

 - O czym tak myślisz?- odezwała się Vanessa. 

-Ja? O niczym- odpowiedziałam patrząc na nią.

- Okey. To gdzie się zatrzymamy?- spytała. Jak to dobrze, że zmieniła temat. 

- Nie wiem. Mam trochę mugolskiej kasy- odparłam sprawdzając zawartość swojego portfela.

 -Ja mam trochę galeonów. Może wynajmiemy jakiś pokój w hotelu- powiedziała. 

- Wątpię, że nam starczy- popatrzyłam na nią. 

- To co mamy zrobić? Znaleźć norę w lesie i w niej zamieszkać?- spytała lekko wkurzona. Nie miałyśmy gdzie się podziać. Na wynajęcie pokoju mieliśmy za mało pieniędzy. A z tą norą to kiepski pomysł. 

- A tak serio to co robimy?- odezwałam się po chwili. Siostra tylko wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Gdyby my znały zaklęcie, dzięki któremu moglibyśmy wyczarować sobie dom to było by nam łatwiej. Szkoda tylko, że nie znamy takiego zaklęcia. Minęły już chyba z dwie godziny a my dalej chodziłyśmy po zatłoczonych już ulicach Londynu. Do tej pory nic więcej nie udało nam się wymyśleć. 

 - Nie no nie wytrzymam- powiedziała Vanessa. Nie zrozumiałam o co jej chodzi. Dopiero po chwili już wiedziałam gdy siostra pokazała palcem na to co wywołało u niej taką reakcję. 

- O cholera.




Oto kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że wam się podoba.

Dziękujemy za gwiazdki i wyświetlenia ;)

Nie jesteśmy takie jak onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz