Sobota, 30 stycznia
~Perspektywa Vanessy~
Była godzina dziewiąta. Siedziałam przy stole, bez żadnego towarzystwa i jadłam śniadanie. Jako jedna z nielicznych, wstałam dziś wcześniej. Reszta dziewczyn jeszcze spała. Na sali ogólnie było mało osób.
Dzisiaj miała odbyć się długo wyczekiwana impreza urodzinowa dla Lily. Każdy z nas, czuł się podekscytowany tym faktem, ponieważ wiedzieliśmy, że to będzie impreza jakiej Hogwart nie widział. Ja w głębi duszy też miałam takie przeczucie, i już nie mogłam się doczekać, nawet samych przygotowań. Oczywiście Lily nie miała pojęcia o imprezie, dlatego trzeba będzie skutecznie ją czymś zająć, aby o niczym się nie dowiedziała.
Po chwili zauważyłam moją siostrę, która szybkim krokiem przemierzała wielką salę. Już po chwili usiadła na przeciwko mnie.
-Cześć- przywitała się.
-Hej- odpowiedziałam jej- Dziewczyny jeszcze śpią?
-Wstała tylko Lily, ale tak prędko nie przyjdzie, bo mówiła, że idzie na obchód wraz z Remusem.
Pokiwałam głową. Lily i Remus byli prefektami, więc musieli, jak każdego ranka, zrobić obchód pośród korytarzy.
-Słuchaj, jakby co, to mam na trzynastą pójść do Slughorna, żeby dokończyć ten eliksir wiggenowy a spotkanie jest o trzynastej trzydzieści, więc chwilę mi zejdzie, także idź sama, ja najwyżej dojdę trochę później- powiedziałam do siostry.
Wczoraj, na eliksirach robiliśmy właśnie eliksir wiggenowy, który nie bardzo mi się udał, bo finalnie cały wybuchł. Ale z racji tego, że mam to szczęście (albo i nieszczęście), że tak samo jak moja siostra należę do grona ulubieńców Slughorna, pozwolił mi on dzisiaj o trzynastej zrobić jeszcze raz eliksir. Ale o trzynastej trzydzieści ja, Ruby, dziewczyny oraz huncwoci, mieliśmy zorganizowane spotkanie, gdzie mieliśmy ustalić kto i co przygotowuje na imprezę urodzinową Lily, więc byłam zmuszona się trochę spóźnić. Przygotowanie tego eliksiru, może zająć mi trochę czasu.
-Jas...Czekaj. Jakie spotkanie?- Ruby popatrzyła na mnie zdziwiona. Ja również obdarzyłam ją takim samym spojrzeniem.
-No w pokoju życzeń, musimy ustalić co kto przygotowuje na dzisiejszą imprezę. Zapomniałaś?
Ruby zastanowiła się, lecz po chwili jakby doznała olśnienia.
-Ah... No tak, to spotkanie. Sorry, wyleciało mi z głowy.
Nie powiem, że mnie to nie zdziwiło. Trajkotaliśmy o tym spotkaniu od jakiegoś czasu.
W tym momencie zauważyłam, że Ruby przestała jeść swojego tosta i z lekkim niepokojem spojrzała na coś za mną. Widząc to, automatycznie również spojrzałam za siebie.
Przy stole Slytherinu, wśród innych ślizgonów, siedzieli Malfoy i Rosier. Oboje patrzyli w naszą stronę i mówili coś do siebie. Posłałam im piorunujące spojrzenie i odwróciłam się z powrotem w stronę siostry.
-Ruby? Wszystko okey?- zapytałam, patrząc na nią uważnie.
Brunetka zerknęła jeszcze w ich stronę, po czym spojrzała na mnie i powiedziała:
-Malfoy...On mnie wciąż obserwuje. Myślałam, że chodziło mu tylko o dziennik, ale...On chyba jeszcze czegoś ode mnie chce.
Spojrzałam jeszcze na stół ślizgonów. Lucjusz i Evan wciąż na nas patrzyli.
Ruby mówiła mi, że Malfoy odebrał jej dziennik. Planowałyśmy coś z tym zrobić, ale całe to zamieszanie z przyjęciem, nie pozwoliło nam jeszcze wymyślić niczego sensownego.
Ale coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Lucjusz obserwuje Ruby, a mnie ostatnio dwa razy śledził Rosier. Na całe szczęście poprzedni incydent z nim związany się nie powtórzył, ponieważ przy obu tych przypadkach, gdy ślizgon mnie śledził, ktoś był na korytarzu, co uniemożliwiło mu jakiejkolwiek zbliżenie się do mnie.
-Rosier dwa razy za mną chodził przez ten tydzień. Ciebie czepia się Malfoy. Nie wydaje ci się to dziwne?- podzieliłam się z Ruby moimi spostrzeżeniami.
-Nawet bardzo. Nie wiem o co im może chodzić...
Westchnęłam, po czym spojrzałam na nią z powagą.
-Słuchaj, na razie to zostawmy, ale i tak musimy się zająć tą sprawą. Wybadać o co im chodzi. Najlepiej jakbyśmy w któryś dzień ich śledziły.
-Dobry pomysł, ale... boję się, że mogą narobić nam kłopotów- Ruby, dyskretnie spojrzała na swoje lewe przedramię, gdzie znajdował się dobrze ukryty, mroczny znak.
-Ruby, czy...Sama wiesz kto, nie wzywał cię w sprawie dziennika?- spytałam z lekką obawą w głosie. Na razie nie było czym się niepokoić, ale lepiej, żeby do tego nie doszło...
-Jak na razie nie. Ale boję się, że niedługo to nastąpi- powiedziała, ze słyszalną w głosie obawą.
-Ale skoro nie nastąpiło, to pewnie Malfoy jeszcze nie przekazał dziennika- powiedziałam pewnie, próbując dodać mojej siostrze otuchy- Może byśmy...
-Lepiej nie- Ruby gwałtownie mi przerwała- Wiem o co ci chodzi. Ale nie chcę ryzykować. Na pewno dziennik jest dobrze strzeżony- może i miała rację, lecz może gdybyśmy przeszukały dobrze dormitorium ślizgonów, może coś byśmy znalazły- ale jeśli sama wiesz kto mnie dorwie...
-Spokojnie- teraz ja jej przerwałam-W Hogwarcie nic ci się nie stanie. Dumbledor na to nie pozwoli.
Ruby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy zauważyłyśmy, że w naszą stronę zmierzają Frank i Alicja, więc postanowiłyśmy na razie nie kontynuować rozmowy.
-Cześć dziewczyny- powiedziała Alicja, gdy ona i jej chłopak do nas podeszli.
-Cześć.
-Hej.
-No witam- Frank jak zwykle zaszczycił nas swoim cwanym uśmieszkiem.
Para gryfonów usiadła obok mnie.
-Co słychać?- spytała Alicja obdarzając nas uśmiechem.
-W porządku a u was?- zapytała Ruby.
-Też w porządku. Dziś coś mniej osób na śniadaniu- odpowiedziała jej Fortescue, tym samym rozglądając się po wielkiej sali.
-W końcu sobota, no nie? Każdy chce się wyspać, przed grubą imprezą- rzekł Frank, nakładając sobie na talerz kanapki.
-Dziś spotkanie o trzynastej trzydzieści, jak mniemam?- Alicja spojrzała na mnie i na moją siostrę.
-Tak, ale ja się trochę spóźnię- powiedziałam.
-Idziesz do starego ślimaka?- chłopak Alicji spojrzał na mnie, posyłając mi swój uśmiech.
-Frank!- Alicja szturchnęła go w ramię i posłała karcące spojrzenie.
-No co?
-On wcale nie jest taki zły.
-Czy ja wiem...- udawał, że się zastanawia. Ja i Ruby roześmiałyśmy się. Czasem przepychanki słowne Alicji i Franka rozbawiały nas do łez.
Gdy przestałyśmy się śmiać, Ruby zwróciła się w stronę Alicji:
-Al, Mar i Mary nadal śpią?
-Tak, wiecie jakie one są. Muszą się porządnie wyspać w sobotę, jak zawsze.
-Huncwoci pewnie zaraz przyjdą- nagle odezwał się Longbottom, patrząc wymownie na mnie i na Ruby. Słysząc to przewróciłam oczami. Naprawdę, nie miałam nic Franka i lubiłam go, ale czasami potrafił irytować...
Nie skomentowałam tego co powiedział, natomiast Ruby mruknęła tylko ciche "Mhm".
-Pewnie nie możecie się doczekać co?- spytał znów, próbując nas zdenerwować. Alicja, szturchnęła go łokciem, aby przestał, ale on nic sobie z tego nie robił.
-Jak nie wiem co- odpowiedziałam mu z udawanym entuzjazmem, grzebiąc widelcem w sałatce.
-Vanessa, widziałem cię ostatnio z Syriuszem na wieży astronomicznej. Pewnie...
-Och, już się zamknij Frank- przerwałam mu gwałtownie, wywracając przy tym oczami. No przepraszam bardzo, ale takie gadanie jest przesadnie irytujące.
Wtem zauważyłyliśmy, jak w stronę stołu gryfonów, zmierza Lily wraz z Remusem, którzy o czymś rozmawiali. Za nimi szła reszta huncwotów, również żywo o czymś dyskutując.
-Macie być cicho przy Lily!- przestrzegła nas szybko Alicja, a my tylko pokiwaliśmy głowami, jak dzieci, które słuchały swojej matki.
W końcu Lily i huncwoci podeszli do nas.
-Hejka. Jak coś to oni usilnie przyszli za nami- ruda przewróciła oczami i wskazała na resztę huncwotów za sobą, którzy już po chwili, wysunęli się przed nią, niczym jakieś prestiżowe gwiazdy.
-Cześć dzieciaki- powiedział Syriusz, uśmiechając się od ucha do ucha.
-Cześć najstarszy-człowieku w tej-sali?- powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.
-Jak mija dzionek?- zapytał James, który usadowił się obok mnie. Lily usiadła obok Franka, Peter obok niej, natomiast Remus i Syriusz usiedli po obu stronach Ruby.
-Zapowiada się świetnie- odpowiedział mu Longbottom z entuzjazmem.
-O tak, na pewno będzie świetny- powiedział rozemocjonowany Peter, który aż nie mógł usiedzieć w miejscu. Chyba wiedziałam z czego się tak cieszył. Już rozmawiałam z resztą huncwotów. W sumie to Peter, nie ja, opowiedział im o Karen, ja tylko pomogłam mu dodać trochę pewności siebie. Na szczęście chłopaki go nie wyśmiali i zgodzili się dopilnować, aby Karen przyszła.
-Jak po patrolu?- spytała po chwili Alicja.
-Wszystko w porządku. No i nie spotkaliśmy tych dwóch idiotów na robieniu żadnych żartów. Byli grzeczni jak aniołki, aż dziwne- powiedziała Lily wskazując na James'a i Syriusza. Nadal żywiła do nich urazę odnośnie Snape'a, ale już mniejszą niż wcześniej.
-My zawsze tacy jesteśmy, Liluś- James oparł podbródek o dłoń i zaczął patrzeć rozmarzonym wzrokiem w kierunku rudowłosej.
-Potter...- wycedziła dziewczyna przez zęby. Lepiej odsunąć się od niej na bezpieczniejszą odległość, tak dla pewności...
-No już spokój, dzieci, spokój- Syriusz zaczął uspokajająco machać rękami.
-Co ty masz z tymi dziećmi?- spytałam go.
-Po prostu patrząc na was wszystkich, doszedłem do wniosku, że jesteście słodcy jak dzieci.
-Merlinie dopomóż...- powiedziałam i uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Czasem ich teksty mnie osłabiają...
-Remus, dlaczego byłeś taki zamyślony na patrolu?- Potter zwrócił się w stronę Lupina.
-Co? Przecież cię na nim ze mną nie było- odpowiedział Lunatyk patrząc na niego jak na kompletnego kretyna, słusznie zresztą.
-Ale jak was potem spotkaliśmy z chłopakami, to byłeś strasznie zamyślony- teraz odezwał się Syriusz- Chyba wiemy o czym mowa- mówiąc, to chłopak specjalnie szturchnął Ruby łokciem.
-Stól dziub Black- warknęła, obdarzając czarnowłosego piorunującym spojrzeniem.
W końcu Lily postanowiła przerwać, tę całą gadaninę.
-Ej, słuchajcie mam do was małe pytanko. Czy macie dziś może jakieś plany? Was dwóch nie pytam- szybko wskazała palcem na James'a i Syriusza, niemal zabijając ich wzrokiem.
-Nawet jeśli mam, mogę dla ciebie z nich zrezygnować- powiedział Potter rozmarzonym głosem.
Ruda puściła to mimo uszu.
-A więc?
Chyba wszyscy spojrzeliśmy na siebie nie pewnie. Jasne, że mamy plany na wieczór. A Lily nie może nam przeszkodzić w przygotowaniach do imprezy. Każdy z nas musiał szybko coś wymyślić.
Postanowiłam, że podejmę tę próbę jako pierwsza:
-Em...Ja idę do Slughorna kończyć eliksir wiggenowy. Wiecie który- wszyscy, łącznie z Lily pokiwali głowami. Wszyscy widzieli na wczorajszej lekcji mój problem z tym eliksirem, więc po części mówiłam prawdę.
-Ale przecież nie zajmie ci chyba do wieczora, nie?
-No właśnie, nie jestem do końca pewna...
-Ale nie jest wcale taki trudny. Z resztą dobrze radzisz sobie z eliksirami.
-Ale Slughorn kazał mi zostać, bo jeszcze będzie mi coś...Ee... tłumaczył- wymyśliłam szybko- poza tym, dla mnie ten eliksir nie był taki prosty.
-Ja... Jestem umówiona z Remusem. Mamy wyjście- tym razem odezwała się Ruby. Posłała Remusowi znaczące spojrzenie, co ten potwierdził. Reszta chłopaków, słysząc to rzuciła "uuu", przez co spotkali się z kolejnym zabójczym spojrzeniem mojej siostry.
Lily kupiła i to kłamstwo. Może trochę głupio było ją tak okłamywać, ale nie było innego wyjścia. Z resztą nie byłoby niespodzianki.
-A wy?- dziewczyna zwróciła się do reszty.
-E...Ja i Frank idziemy do puchonów. Na wieczór zaprosił nas kolega Franka. Racja?- Alicja posłała swojemu chłopakowi znaczące spojrzenie.
-E...Racja- odpowiedział niepewnie.
-Ja idę z chłopakami- powiedział Peter, pokazując zdziwionej Lily na Syriusza i James'a.
-Oo...Eee...To jeszcze zapytam się co będą robić Mary i Marlena...
-Mar coś mówiła, że ma wyjście z Chrisem- Ruby nienal natychmiast jej przerwała, wymyślając na poczekaniu jakieś kłamstwo- a Mary...
-Idzie z nami do puchonów, bo ten chłopak to nasz wspólny kolega- Frank szybko przerwał mojej siostrze, tym samym wybawiając ją z kłopotów.
Lily miała bardzo zdziwioną minę, czemu jej się nie dziwię, bo ja też bym się dziwiła, że tak nagle nikt nie może i nie ma czasu. Ale na szczęście Lily nic nie powiedziała i tylko pokiwała ze zrozumieniem głową. Mam tylko nadzieję, że nie będzie jej przykro.
-A stało się coś ważnego, Lils?- spytałam jej. Nie chcę, żeby myślała, że kompletnie nas nie interesuje co ma nam do powiedzenia.
-Ee...Nie, nie. Jest okey. Nie ważne.
-Chcesz, to chodź z nami- powiedział James do rudej, posyłając jej swój cwany uśmieszek.
Spojrzała na niego, jakby właśnie powiedział jej, że słońce to planeta, na której żyją ludzie.
-Nie, dzięki- odpowiedziała, po czym zajęła się swoim śniadaniem.
Później rozmawialiśmy o błahostkach, o wszystkim i o niczym.
![](https://img.wattpad.com/cover/193018755-288-k580942.jpg)
CZYTASZ
Nie jesteśmy takie jak on
FanfictionPoznaj historię sióstr Riddle. Co się stanie gdy trafią do Hogwartu? Gdy poznają huncwotów? Czy odkryją ich tajemnicę? Zakochają się? Będą szczęśliwe? Czy raczej nie do końca? Co gdy ktoś postanowi to wszystko zniszczyć? Powiązanie z Voldemortem d...