Ron obudził się i z uśmiechem zarejestrował cudowne zapachy dochodzące z kuchni. Przebywanie w domu miało wiele plusów. Po pierwsze, mama gotowała najlepiej na świecie. Do tego miał dostęp do lodówki 24/7 i nie musiał prosić skrzatów o jedzenie. Nie ufał tym istotom. Niby miały służyć, a jednak dzięki swoim umiejętnościom i opinii miały dostęp do zbyt wielu miejsc i informacji. Po drugie, mógł spać ile chciał. Tu nie było Pottera, który budziłby go w środku nocy swoimi koszmarami. Dopóki rzucał zaklęcia wyciszające, było dobrze. Dyrektor jednak chciał żeby Ron informował go na bieżąco i upewnił się, że wyciszenie nie będzie obejmowało łóżka Rona. Wszyscy inni współlokatorzy zwykle mogli spać spokojnie. Magia Pottera rzadko przestawała działać pod wpływem wizji. Nie musiał też wstawać na zajęcia. Wstawanie o godzinie 10, tak jak tego dnia, było normą. Tu nie miał żadnych obowiązków. Tata zarabiał. Mama sprzątała i gotowała, a Ginny się od niej uczyła. Ron i jego bracia odpoczywali. No głównie Ron odpoczywał. Bliźniacy uwielbiali psocić, bawić się, eksperymentować, uczyć. A starsi już od dawna pracowali na swoje utrzymanie. Ron czuł się wiec jak król życia. I najchętniej nie wracałby do szkoły, w której żył w cieniu wybrańca i w sumie nie wyróżniał się niczym poza byciem jego przyjacielem... Chociaż, słowo "przyjaciel" nie było tu właściwe. Był jego cieniem. Meldował o wszystkim dyrektorowi i nakierowywał go na wiele rzeczy, dzięki czemu mógł sobie pozwolić na trochę szaleństwa. W rzeczywistości jednak nie znosił tego chłopaka. Według niego Potter cały czas albo się wywyższał albo nad sobą użalał. A przecież powinien skupić się uratowaniu czarodziejskiego świata i zniknięciu. Ron nie był tak głupi na jakiego się kreował. Jasne, może nauka mu nie szła. Nie lubił ani czytać ani eksperymentować. Uważał, że nie będzie mu to nigdy potrzebne. Był jednak dość sprytny i przebiegły jak na gryfona i wierzył w to, że udaje mu się skutecznie manipulować Chłopcem-Który-Przeżył. I, że gdy w końcu pozbędzie się okularnika, zdobędzie jego majątek i będzie miał służbę.
Z uśmiechem spojrzał na list od Hermiony. Dziewczyna wierzyła w to, że ich działania mają na celu uratowanie czarodziejskiego świata. Kierowali wybrańcem pod okiem Dumbledore'a. Wiedział też, że ona, jako osoba nad wyraz pragnąca sprawiedliwości, nie szuka w swoich działaniach żadnych korzyści dla niej samej. Po prostu wierzyła w to, że robi dobrze. Bo przecież lepiej poświęcić jednego by uratować wielu. Przed tym chciała dać chłopakowi jak najwięcej. Dlatego równocześnie o niego dbała. I może rzeczywiście w jakiś sposób była przyjaciółką Pottera. Może gdzieś tam chciała dobrze również dla wybrańca, ale dobro wyższe brało górę. Ona sama była przecież tylko mugolaczką, która nie znała za dobrze świata czarodziejów mimo wszystkich przeczytanych książek. I rozsądek podpowiadał jej, że słuchanie dyrektora i Rona to najlepsze wyjście w tej sytuacji.************
Bellatrix miała w sobie bardzo dużo szaleństwa. Uwielbiała Chaos, dobrze się w nim czuła dopóki nad nim panowała. Było w niej dużo mroku i światła. Dużo emocji i pustki. Wszystko łączyło się ze sobą tworząc coś, co niewielu w obecnych czasach było w stanie opanować. Ona sama potrafiła to zrobić do momentu trafienia do Azkabanu. Dementorzy zaś potrafili zniszczyć każdą barierę w umyśle, duszy i rdzeniu, sprawiając tym samym, że wszystko się ze sobą mieszało. I choć chaos już sam w sobie był wymieszany, co z założenia powinno ułatwić ponowne opanowanie jej wnętrza, były to jedynie pozory. Większość czarodziejów była pewna, że te stwory karmią się emocjami. Pożerały jednak wszystko, po kawałeczku pozbawiając człowieka części jego tożsamości. I choć zarówno wspomnienia jak i uczucia wracały, były uszkodzone. A uporządkowanie chaosu zajmowało dużo czasu. Szczególnie teraz, gdy wszystko w niej szalało. Myśli, emocje, magia... Mieszały się ze sobą jednocześnie odrzucając nawzajem. W normalnym przypadku, mimo tego bałaganu, wszystko w jakiś sposób do siebie pasowało. Niektórzy mogliby stwierdzić, że był to duży artystyczny nieład. Teraz jednak był to zwyczajny burdel. Nic nie miało swojego miejsca. I choć teraz nikt nie przeszkadzał jej w dochodzeniu do siebie sprzed zamknięcia, to nie było łatwe. Przez te lata bowiem miała czas żeby pomyśleć. Nie miała nic innego do roboty między kolejnymi sesjami mieszania w jej esencji życiowej. To tym bardziej niszczyło więźniów. Z jednej strony ataki Dementorów, z drugiej samotność i cisza przerywana jedynie krzykami innych więźniów, uderzającymi o mury falami i wiatrem lub deszczem. Nie była pewna czy te doświadczenia nie odbiły się na niej zbyt mocno...
Przeciwieństwem Chaosu był Porządek. Wbrew wszelkim opiniom, Severus Snape był jego reprezentantem. Bo podział na czarną, szarą i białą magię był całkowicie sztuczny. W rzeczywistości, na samym początku świata i magii, chodziło o podejście do życia. Chodziło o to w jaki sposób korzysta się z dobroci świata. Bella była impulsywna, kierowała się emocjami, a jednocześnie dużo analizowała. Wewnętrzny świat Severusa można byłoby porównać do jego magazynu na składniki do eliksirów i same eliksiry. Wszystko było dokładnie opisane, miało wyznaczone miejsce, a wszelkie zmiany mogły doprowadzić do wybuchu ze względu na zbyt bliską obecność do innych rzeczy, które mogły na siebie źle oddziaływać. I Snape również łączył zarówno mrok jak i światło.
Ci, którzy studiowali magię, a nie jedynie uczyli się zaklęć, odrzucali sztuczny podział narzucony przed laty przez "wielkich, mądrych" czarodziejów. Stosowali się do prawa istot, ale nie zapominali o prawach magii i starali się to łączyć. W obecnym świecie niewielu należało do świata chaosu lub porządku. Bywali tacy, którzy się do nich zbliżali, tak jak Bella czy Sev. Nie byli jednak ich częścią w rozumieniu pierwotnych istot. Reprezentowali tą magię poprzez jej zgłębianie i stosowanie się do niej, podporządkowanie się jej. Byli też tacy, którzy znaleźli idealny balans między porządkiem i chaosem, wykorzystując ich atuty według własnych potrzeb i zgodnie z sytuacją. Większość istot jednak była na granicy chaosu i porządku, nie będąc w stanie skierować się w żadną stronę, a jednocześnie nie potrafiąc zapanować bardziej nad żadną z nich. Mieli w sobie magię, posługiwali się nią, korzystali z jej dobroci, ale jej nie znali....
Bella obserwowała spokojne ruchy swojego przyjaciela, który warzył obecnie jeden z trudniejszych eliksirów. Zauważyła, że to ją uspokaja. Obecność Severusa była zbawienna dla jej szalejącego wnętrza. Nagle oboje poczuli dziwne zafalowanie magii. Pierwszy raz czuli coś takiego. Nie mogli uwierzyć własnym oczom. Na podłodze, tuż przy nogach Severusa, pojawił się chłopak. A właściwie, można powiedzieć, to co z chłopaka zostało. Na jego skórze trudno było znaleźć miejsce, które nie miałoby świeżych ran. Twarz poraniona była przez rozbite szkło. Ubranie było zniszczone i niewiele zasłaniało, a jego fragmenty przylgnęły do krwawiących ran...
CZYTASZ
Ofiara losu
FanfictionHarry Potter nie miał łatwego życia. Nie spodziewał się jednak, że może być jeszcze bardziej skomplikowane.... Tomarry Severitus elementy +18