Rozdział 8

1.1K 69 3
                                    


Hermiona z niepokojem oglądała każde wiadomości w telewizji i czytała wszystkie dostępne gazety, w których mogła pojawić się jakakolwiek wzmianka o Harrym. Wiedziała, że nie miał w życiu lekko. Pogodziła się też z myślą, że ma on zginąć dla Większego Dobra. Nie była jednak świadoma wszystkiego. A może wcześniej nie chciała być. Świadomie nie zwracała uwagi na wychudzone ciało pełne siniaków, tłumacząc to sobie tym, że przecież sam Dumbledore opowiadał o treningach jakie w wakacje odbywał Harry. Nie chciała wierzyć w listy chłopaka, w których pisał, że jest mu źle. Wmawiała sobie, że treningi w domu są po prostu cięższe niż w Hogwarcie - nie było przecież tyle nauki. Nie dopuszczała do siebie również myśli, że mógłby być głodzony - obstawiała, że dają mu według niego za mało. Ron przecież też często narzekał, że jest głodny, mimo, że chwilę wcześniej zjadł podwójną porcję obiadu. Teraz jednak, czytając każdy artykuł i słuchając wszystkich nowych informacji na temat obrażeń, jakie Potter miał na ciele i o czym to świadczyło, nie potrafiła powstrzymać dreszczy i łez. Była pewna, że postawiła mur, który odgradzał ją emocjonalnie od Harryego ale teraz wiedziała, że się oszukiwała. Była pewna, że nawet gdyby zginął w imię Dobra, też by rozpaczała. W końcu spędzali z sobą w Hogwarcie każdą możliwą chwilę. Lubiła go. Oszukiwała... ale w jakiś sposób był jej bliski. Bo choć ona nie była wobec niego szczera, on jej zawsze pomagał. I gdzieś w głębi siebie była pewna, że on wiedział... 
Przez ten cały czas nawiedzała ją jeszcze jedna myśl... Ile tak naprawdę wiedział i robił Dumbledore? Ufała temu staruszkowi. Był dla niej wzorem. Był jej mentorem. Wiedziała jednak, że Dyrektor Hogwartu nie jest w stanie kontrolować wszystkiego. Po pierwsze, trwała wojna a on musiał kierować Zakonem, prowadzić szkołę i jeszcze manewrować wśród mediów i polityki. Musiał też mieć swój prywatny czas i chwilę na odpoczynek. Wiele spraw zlecał swoim sprzymierzeńcom. Kto w takim razie pomagał ukryć przed dyrektorem te wszystkie zbrodnie? Z zaskoczeniem stwierdziła również, że to pierwszy raz gdy nie podejrzewała Snapea. Mistrz eliksirów był aż nazbyt przekonany o luksusach w jakich żył Harry. Nie byłby w stanie udawać tego błysku w oku aż tak dobrze, tej nienawiści i zazdrości. A może źle odczytywała znaczenie tego spojrzenia?...
Z westchnieniem spojrzała na list, jaki dostała od Rona. Z jakiegoś powodu czuła, że bez Harryego nie ma sensu utrzymywać znajomości między nimi. Ron ją drażnił. Robił wszystko dla swoich korzyści. Teraz jednak byli na tej samej pozycji. Ludzie będą ich obserwować. Zaczną się pytania. W końcu stali się tymi, którzy nic nie zauważyli, a podobno byli tak blisko Wybrańca. Muszą trzymać się razem. Dla Większego Dobra.

Draco drgnął gdy poczuł, że jest obserwowany. Uniósł wzrok znad książki i aż sapnął z wrażenia. Na krześle naprzeciwko niego siedział chłopak, którego skóra prawie w całości pokryta była ciemnymi smugami. Istota bardzo przypominała Harryego, którego kiedyś znał. Nie był nim jednak. Harry bowiem był doskonale widoczny, śpiący nadal w łóżku, z twarzą zwróconą w ich stronę i nieestetycznie otwartymi ustami. 
- Witaj, Alien.
Powiedział, siląc się na spokojny ton. Wiedział conieco o demonach. Wiedział też, że Harry i Alien są tym samym, a jednak żyli wcześniej osobno i razem, gdy już się w pełni połączą- duszą, magią, ciałem, umysłem i wspomnieniami - powstanie Hadrian. Nigdy bowiem Harry nie będzie już taki sam. Nie z wiedzą i wspomnieniami Aliena. Podobnie Al, z doświadczeniami Harryego, nie będzie tą samą istotą. Staną się nowym. I można by powiedzieć, że błogosławieństwem był dla nich ten splot wydarzeń, który doprowadził ich do tego miejsca. Draco nie był jednak pewien jak ta część, która była Harrym, zareaguje na to wszystko. W końcu teraz był w obozie "wroga". Miał być synem kobiety, która zabiła jego ojca chrzestnego. Miał stanąć naprzeciw swoim przyjaciołom. 
- Cześć, Draco... Harry ma z tobą dużo dziwnych wspomnień.
Demon przekrzywił głowę w prawo okazując zainteresowanie. Nie rozumiał jeszcze tego wszystkiego. Lata rozłąki sprawiły, że obecnie musieli stworzyć całkowicie nową osobowość, połączenie ich żyć. Większość wspomnień było jedynie zlepkiem dziwnych wydarzeń, które jeszcze nie miały sensu. Do tego były jeszcze wspomnienia, które były zmanipulowane i organizm walczył, by odnaleźć prawdę. Było to długotrwałe i chwilami bolesne, ale potrzebne. Będąc jednością, w końcu nie będą ograniczeni, w końcu będą mogli być sobą i korzystać z całej mocy jaką posiadali.... Chociaż sam łapał się na tym, że przez to wszystko nie widzi w tym postaci półdemona... widział siebie, demona i Harryego, czarodzieja. 
Draco skulił się lekko, niepewny i zaczerwienił. Wiedział, że jego relacja z Harrym przez te lata nauki nie była zbyt ciekawa. I Draco nie wiedział ile demon w rzeczywistości wie. 
- To znaczy?
Draco przełknął cicho ślinę. Nie chciał tego teraz zepsuć. Mama mu dużo tłumaczyła, widział też co dzieje się z tym biednym chłopakiem. Może był narcyzem, ale dostrzegał też innych i ich potrzeby.
- Jeszcze nie wiem... On lubił te wasze potyczki słowne, wiesz? To była jedyna szczera rzecz, jaką chwilami dostrzegał... Czekał na te wasze kłótnie.

Dumbledore wpatrywał się w członków Zakonu Feniksa. Wielu z nich było w prawdziwej żałobie po Potterze. Większość jednak ubolewała jedynie nad faktem samej śmierci. W końcu stracili bohatera i musieli teraz coś zrobić. Musieli sprawić, żeby Magiczne społeczeństwo nie straciło nadziei i nie odwróciło się od nich.
- Jest jeszcze jedna osoba, która spełnia warunki przepowiedni... Naznaczenie go przez Voldemorta nie było jednak do tej pory tak oczywiste...
Powiedział powoli, i z niezdrową fascynacją obserwował błyski w oczach swoich sprzymierzeńców. Uwielbiał, gdy pokładali w nim nadzieję. Gdy go tak słuchali.
- Jedyną osobą, która mogłaby spełniać warunki, jest Neville Longbotom... Kiedy jednak niby był oznaczony przez Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?
Spytał ktoś z tyłu sceptycznym tonem. Dumbledore spodziewał się, że znajdą się tacy, którzy będą podważać jego zdanie. Nie podobało mu się to, ale był przygotowany. Musiał przecież przekonać nie tylko Swoich ludzi, ale też resztę społeczeństwa.
- Wysłał tam swoją najwierniejszą sługę, która miała dostarczyć do niego dziecko. W obu przypadkach jednak nie udało się, obaj chłopcy wtedy przeżyli. Na ile jednak Harry przeżył, bo jest silny, a na ile ze względu na poświęcenie rodziców? Może wcale nie był równy Czarnemu Panu?

Ofiara losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz