Lucjusz nie rozumiał co się dzieje. Znak go palił, jednocześnie nie czuł wezwania. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Było w tym coś pokrzepiającego i niepokojącego jednocześnie. Miał zamiar zapytać o to Voldemorta i skierował się w stronę jego gabinetu. Po drodze jednak mijał komnaty Hadriana.
Zarówno Bellatrix, bracia Lestrange i sam Hadrian nadal mieszkali w Riddle Manor. Tom chciał mieć chłopca na oku, a jego szwagierka nadal nie była zadowolona z efektów remontu, jaki robili w jej dworku. Obu stronom odpowiadało więc to rozwiązanie. Hadrian zaś nie wydawał się przeciwko temu buntować. Zaakceptował obecny stan rzeczy, choć mocno podkreślał, że nie oznacza to, iż jest po ich stronie. Powtarzał, że na razie jest neutralny. Wszyscy wiedzieli, że w końcu będzie musiał coś zrobić. Nie chodziło tylko o przepowiednię. Jego demoniczna natura była specyficzna, mogła dodawać i odbierać siły. Nie wiedzieli jeszcze o tym wszystkiego, ale nie mieli wątpliwości, że kiedyś chłopak będzie musiał wybrać. Na razie jednak chcieli mu dać trochę odpocząć... Dumbledore wymęczył go wystarczająco. Chłopak zasługiwał na chwilę oddechu.
Mijając te komnaty za każdym razem kusiło go, by zajrzeć do chłopaka. Te spotkania były niesamowicie interesujące. Miał też wrażenie, że czuł się po nich lżejszy. Tym razem jednak do zajrzenia do środka nie skłoniła go zwykła ciekawość i sympatia do młodego chłopaka. Tym razem drzwi wydawały się być całe w dymie, a magia wydobywająca się z pomieszczenia była przytłaczająca. Wystraszył się. Bał się, że przyjacielowi jego syna coś się stało. W końcu jego magia nadal nie była przez nich do końca zbadana...
Wszedł do środka, a jego przerażenie całkowicie minęło, a zostało zastąpione zdziwieniem. Hadrian i Tom stali naprzeciwko siebie, obaj ogromnie wkurzeni, wydzielając z siebie mroczną energię. Z ich ust wydobywały się groźne syki. Hadrian był blady, a po jego skórze błądziły groźnie ciemne znaki. tom zaś przyodział swoją wężową formę. Draco siedział na łóżku zajadając spokojnie winogrono, a Bella i Severus pochylali się nad jakimś eliksirem i starali się nie zwracać uwagi na otoczenie. Wydawać by się mogło, że taka scena powinna poruszyć jakoś tę trójkę. Oni jednak wydawali się być niewzruszeni.
- Co tu się dzieje?
Wyrwało mu się, czym sprawił, że wstęgi na ciele Hadriana zatrzymały się, a chłopak spojrzał na niego zaskoczony. Z pokoju zniknęła też przytłaczająca ciemna energia. Voldemort oddychał ciężko, wkurzony, podczas gdy Hadrian przez chwilę wydawał się nie rozumieć co się dzieje. Szybko jednak zmrużył groźnie oczy i spojrzał na Toma.
- Riddle myśli, że zamknie mnie w tym zamku jak jakieś zwierzątko. Nie dociera do niego, że idę do szkoły i jak najbardziej pójdę na zakupy bez żadnej eskorty...
Powiedział zimnym głosem młody mężczyzna. Lucjusza przeszły dreszcze. Nie chciałby być wrogiem tego chłopaka.
- To. Jest. Niebezpieczne.!
Syknął Tom. Powietrze znów zgęstniało i z ust Hadriana wydobył się syk. Draco jednak zachichotał, co ponownie rozproszyło nastolatka i powietrze było znów lekkie.
- Panie, masz do czynienia z pół demonem. Hadrian ma teraz nowe życie, może zacząć wszystko od nowa. Nie zamkniesz go... A jeśli rzeczywiście spróbujesz, w jego oczach będziesz taki sam jak Dumbledore...
Tom wyglądał jakby dostał w twarz. Poczuł się obrażony.
- Róbcie co chcecie!
Warknął i zniknął.
- Jak na przywódcę ciemnej strony jest mało domyślny...
Mruknął Draco, a Lucjusz nie wiedział jak ma na to zareagować. Nadal niewiele rozumiał z tej sytuacji. Nie widział jednak sensu żeby teraz dopytywać. Severus albo Bella mu to jeszcze wyjaśnią. A jeśli oni tego nie zrobią, Narcyza pewnie niedługo wszystko będzie wiedzieć. Wyszedł, widząc, że i tak nikt nie zwraca na niego uwagi. Hadrian był zbyt wzburzony, a pozostali próbowali go teraz uspokoić. Tak, jakby wcześniej po prostu nie chcieli narazić się żadnemu z nich. Lucjusza martwiło jednak, że Draco odważył się odezwać. Mimo wszystko.. Tom Riddle bywał naprawdę mściwy.Hadrian przejrzał się w lustrze. To był dzień kiedy mieli iść na Pokątną. Miał pierwszy raz pokazać się światu w swojej nowej skórze. W postaci, do której jeszcze w pełni się nie przyzwyczaił. I nawet jeśli nie czuł się nigdy wcześniej lepiej, bał się. Bał się, bo nie poznawał się w lustrze. Nie poznawał swojego głosu. Nie zawsze reagował na swoje nowe imię. No i... bał się ludzi. Bał się, że jego zachowanie mimo wszystko zdradzi, że połowa jego to Harry. Al w końcu był głównie magią i podświadomością. Choć chłopak nie rozumiał jeszcze do końca co to znaczy.
- Had.. możemy porozmawiać?
Usłyszał głos Toma i spiął się. Nie miał ochoty na kolejne kłótnie. Nie chciał znowu być ograniczany.
- W.. Wejdź...
Powiedział, zły na siebie, że głos mu zadrżał.
- Przepraszam, Had... Ja się tylko o Ciebie martwię... To wszystko... Przeżyłeś już tak wiele, zrobili ci tyle złego...
Hadrian spojrzał na Toma zaskoczony. Nie spodziewał się od niego przeprosin. Był pewien, że będzie chciał raczej kompromisów. Nie spodziewał się, że starszy czarodziej ustąpi.
- Wiem, Tom... Wszyscy się martwicie... ja też się martwię... i też się boję... Ale nie mogę się chować. Jestem silny. Przetrwałem do tej pory, a teraz mam czystą kartę... no prawie czystą...
Tom zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Had zaśmiał się cicho.
- Moją matką jest Bellatrix Lestrange, oczyszczna z wszelkich zarzutów arystokratka, śmierciożerczyni, szalona wielbicielka mroku... a ja uczyłem się w tajnym zakonie, którego nazwy nie mogę wypowiadać bo jest zapieczętowana... To sensacja...
Tom uśmiechnął się blado. Akurat o tym wcześniej nie myślał. Nie dokładał do swoich zmartwień historii Bellatrix, nawet jeśli sami postarali się by nie było żadnych luk i wątpliwości w pochodzeniu chłopca. Zostawił to za sobą i myślał tylko o tym, że Dumbledore mógłby go rozpoznać bo znał jego demoniczną sygnaturę. Teraz martwił się jeszcze bardziej.
- Tommy... Draco będzie ze mną. Ślizgoni podobno są lojalni wobec siebie więc w Hogwarcie będę miał ich ochronę. I będę do was pisał... nawet Bella tak nie panikuje, wiesz?
- Skąd pewność, że trafisz do Slytherinu?
- To pytanie jest akurat bardzo głupie, Tom...Ron był wkurzony. Obserwował Malfoya i Lestrange, i miał ochotę uderzyć ich obu. Nie myślał o różdżce. Chciał im po prostu wymierzyć cios, taki jaki Hermiona zadała Malfoyowi kiedyś w nos... oczywiście, jego uderzenie byłoby silniejsze...
Nie mógł jednak nic zrobić. Przez brak funduszy Harryego nie stać ich było na nowe książki. Oszczędzali na wszystkim. Co prawda Charlie próbował im pomagać, ale nie było to łatwe bo sam musiał się utrzymać. Ron przez całe wakacje rozmyślał jak zdobyć pieniądze. Społeczeństwo już o nim zapomniało. Mieli jego i Hermionę gdzieś. Ktoś czasem wspominał o Cho albo Ginny, jako o niedoszłych żonach zbawcy. Większość jednak skupiła się teraz na Nevillu i Lestrangeach. Zdania były podzielone. I choć jasna strona stała przy stanowisku, że Neville był wybrańcem z przepowiedni i Bellatrix Lestrange nie powinna być oczyszczona z zarzutów, większość była wściekła na wymiar sprawiedliwości.
Ron zaś coraz bardziej nienawidził dzieci śmierciożerców. Poprzysiągł sobie, że zniszczy w szkole ich życie.. nie tu.. nie na ulicy, gdzie wszyscy patrzą na nową, arystokracką twarz.
Hermiona zaś ignorowała jego gniewne spojrzenie. Zamiast tego obserwowała Hadriana Lestrange, który, według Dumbledorea mógł byś niebezpieczny, a który wydawał jej się być dziwnie znajomy.
CZYTASZ
Ofiara losu
FanfictionHarry Potter nie miał łatwego życia. Nie spodziewał się jednak, że może być jeszcze bardziej skomplikowane.... Tomarry Severitus elementy +18