Rozdział 19

329 26 5
                                    

Hadrian był wyczerpany rozmową z Luną. Przez jakiś czas próbował się z nią kłócić i przekonać, iż widzi w nim tylko wyobrażenie Pottera. W pewnym momencie zauważył jednak, iż otacza ich Kopuła, zaklęcie zapomniane przez wielu czarodziejów, które Harry i Luna poznali od Salazara Slytherina. Chłopak nie zdradzał zaklęcia nikomu innemu, szczególnie iż czarodzieje bali się zadzierać z czasem i mogli uznać, że używają zakazanej magii. 
Będąc jeszcze Harrym, często chował się przed wzrokiem innych osób, a w pewnym momencie przestała mu przeszkadzać obecność Luny podczas tych ucieczek. Zadziwiające, że znali się od drugiego roku nauki Pottera w Hogwarcie, ale większość jego wspomnień z udziałem Lovegood została wymazana i w sumie, dopiero wracała. 
Harry poznał Lunę przez Ginny. Dziewczyny szybko złapały ze sobą dobry kontakt, jednak równie szybko go ze sobą zerwały. Hadrian podejrzewał teraz, że była to sprawka Dumbledore'a. Przypominał sobie narzekanie Luny na to, iż Ginny nagle zaczęła ją ignorować. Luna od czasu do czasu towarzyszyła Harry'emu podczas wizyt w komnacie tajemnic. Po jakimś czasie zaczęli dostrzegać, że choć spędzają w komnacie mnóstwo czasu, poza nią czas wydawał się nie płynąć. Wtedy Salazar wyjaśnił im działanie zaklęcia tworzącego kopułę oraz historię zaklęcia. Godzina pod kopułą odpowiadała minucie poza nią, a działanie zaklęcia nie było widoczne dla nikogo z zewnątrz. Sprytne starożytne zaklęcie, wyczerpujące zarówno magię jak i ciało czarodzieja. Harry i Luna złożyli przysięgę wieczystą, że nie zdradzą nikomu działania tego zaklęcia. Jedynie Salazar mógł je wyjaśnić osobom wskazanym przez tych uczniów lub zwolnić ich z przysięgi, a on nie był skłonny do ufania zbyt wielu osobom. 
Gdy więc Hadriana uderzyła prawdziwość sytuacji w jakiej się znalazł, poddał się. Luna nigdy go nie oszukała. Zawsze była jego przyjaciółką, a teraz najwyraźniej się to nie zmieniło. Rozmawiali więc jakiś czas, a Luna opuściła jego stolik jeszcze przed powrotem Draco i Blaise'a do biblioteki. Teraz jednak użycie zaklęcia kopuły dało o sobie znać i Hadrian był mocno wyczerpany, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Zasnął więc gdy tylko jego głowa dotknęła poduszki.

Draco i Blaise obudzili się słysząc jak Hadrian krzyczy przez sen. Rzucili zaklęcie wyciszające na pokój żeby nie zaalarmować innych ślizgonów. Obaj jednak zgodnie stwierdzili, że jest jedna osoba, która musi wiedzieć. Blaise może nie wiedział zbyt wiele, ale nie chciał by nowy przyjaciel się męczył. Zdawał sobie sprawę z tego, że coś jest przed nim ukrywane. Znał Draco zbyt dobrze by nie dostrzec porozumiewawczych spojrzeń. Wiedział też, że jeśli przyjdzie odpowiedni czas, dowie się wszystkiego co konieczne. Już i tak znał tajemnicę, która miała istotne znaczenie dla funkcjonowania Hadriana. Draco zaś zdawał sobie sprawę z tego, ile Hadrian przeżył, choć wątpił by chłopak zwierzył mu się ze wszystkiego. Podejrzane przez niego wyniki badań nie mogły też dać pełnego obrazu obrażeń i wydarzeń, jakie dotknęły chłopaka. Dodatkowo Hadrian wspomniał mu, że rozmawiał z Luną i Draco domyślał się, że mogło to obudzić w nim kilka bolesnych wspomnień, które demoniczna część starała się łagodzić,
Draco obserwował Hadriana od pierwszych dni jego pobudki z magicznej śpiączki wywołanej wyczerpaniem, a potem leczeniem. Widział w nim Harry'ego. W końcu znali się od 11go roku życia, a Draco czasem obsesyjnie obserwował wybrańca. Widział też jednak wiele różnic. Alien miał ogromny wpływ na chłopaka. Chłopak był czujny, spokojny, jego ruchy bardziej płynne. Jednocześnie nadal widać było napięcie przy zbyt długim dotyku, którego wcześniej niewielu dostrzegało, dostrzec można było charakterystyczne, wyuczone gesty, tak subtelne a jednak widoczne.
Severus Snape szybko dotarł do ich komnaty. Chłopcy zaalarmowali go dzięki portretowi Gajusza, który miał swoje ramy zarówno w pokoju wspólnym Slytherinu jak i w saloniku komnat opiekuna ich domu. To rozwiązanie miało zapobiegać włóczeniu się uczniów w nocy po zamku i pomagało wezwać opiekuna domu do uczniów. 
Snape sprawnie obudził Hadriana i dal mu eliksir uspokajający, jednocześnie wszedł w jego umysł, po wcześniejszym pozwoleniu, by sprawdzić co aż tak poruszyło tego dzieciaka. 
- Powinien już spać spokojnie, to zwykłe koszmary, nie oczyścił umysłu i tak to się kończy...
Powiedział spokojnie Severus do swoich uczniów, położył dłoń na ramieniu Draco i uśmiechnął się subtelnie. Ślizgoni byli jedynymi uczniami Hogwartu, którzy mieli możliwość zobaczenia jego bardziej przyjaznej strony, choć i przed nimi utrzymywał dystans. 
- Myślę, że dobrze mu zrobi wizyta w domu w ten weekend. Lestrange już się o to upominała, poinformuję twoich rodziców, Draco, że też ich odwiedzisz. Dajcie mi znać, chłopcy, gdyby eliksiry nie zadziałały i znowu się męczył. Blaise, 10 punktów dla Slytherinu za szybką reakcję. Dacie radę zasnąć? Mogę dać wam eliksir albo przysłać skrzaty z herbatą. 
Obaj stwierdzili, że dadzą radę zasnąć sami i pożegnali profesora. Rano zaś żartowali, że Snape byłby dobrym ojcem bo na ich szafkach nocnych szybko pojawiły się szklanki z ciepłym mlekiem, za co obaj byli bardzo wdzięczni. 

Ron Weasley był wściekły. Zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że skupiając swoją uwagę na Potterze, tak naprawdę niewiele zrobił dla siebie. Jego znajomości były tak płytkie, że w sumie nie miał o czym rozmawiać z kimkolwiek. Nikt już też nie chciał słuchać jego narzekań na tęsknotę za Potterem i żali po stracie czarodzieja. Wiedział, że nie może przeginać z tymi lamentami. Coraz trudniej było też rozmawiać o walce z Voldemortem. Wiele osób nie chciało nawet o tym słyszeć, komentując, że w Hogwarcie są bezpieczni, że są jeszcze dziećmi i potrafią tak niewiele, że śmierciożercy od razu by ich zmietli. Nawet Quidditch okazał się nie być jakimś zajmującym tematem. Byli w Gryfindorze prawdziwi fani, ale nawet oni nie chcieli rozmawiać o tym sporcie zbyt wiele, woląc skupić się na sprawach bieżących - nauką, egzaminami, plotkami, związkami. I jak jeszcze niuanse społeczne jako tako dawał radę omawiać, tak jeśli chodziło o naukę to dostawał szału. Nie chciał się uczyć. Uważał, że jest mu to niepotrzebne. Musiał tylko zdać, a przecież potem, dzięki swoim zasługom w walce z Czarnym Panem, dostałby pracę gdzie by tylko chciał, może nawet wśród władzy... Musiał więc teraz tworzyć wokół siebie grono osób, które byłyby dla niego drabiną. Do tej pory Potter był dla niego jak trampolina. W końcu jako jego najlepszy przyjaciel byłby jedną z najbardziej szanowanych osób w Magicznej Brytanii. Teraz jednak musiał piąć się po szczebelkach, a było to trudne, gdy ludzie nie chcieli spędzać z nim czasu. 
Nawet Hermiona Granger go unikała. Znów, podobnie jak w pierwszym roku ich nauki, siedziała głównie w książkach, czytała jeszcze więcej. Ale nawet ona miała więcej interakcji społecznych niż Ron, co doprowadzało go do szału. Nie rozumiał jakim cudem Gryfoni nagle tak chętnie się uczyli. Jasne, młodsze roczniki spędzały dużo czasu na zabawach, ale to były jeszcze dzieci. 
Ron musiał mieć plan. Musiał też wprowadzić w życie plany Dumbledora. To było ważne. A dzięki temu on sam czuł się ważny, a ci wszyscy Idioci jeszcze zrozumieją, że powinni go słuchać. 



Ofiara losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz