Rozdział 13

791 59 6
                                    

Hadrian pierwszy raz w swoim życiu cieszył się rzucanymi w jego stronę spojrzeniami. Po raz pierwszy nie był kimś wyjątkowym. Jako Harry Potter interesował wszystkich, był oskarżany o wszystko lub wychwalany w zależności od tego jak czarodziejom zawiało. Każdy znał jego imię. Obecnie był ciekawostką, która za chwilę zostanie przyćmiona przez inne wydarzenia. Riddle i jego ludzie doskonale załatwili wszystkie formalności więc jego obecność nikogo nie dziwiła. Przyglądali się mu skrycie lub mniej skrycie tylko dlatego, że nigdy wcześniej go nie widzieli. Nawet w artykule o jego "powrocie" do kraju nie było jego zdjęcia. Był jednak mimo wszystko tylko kolejnym dzieciakiem z kręgu śmierciożerców. Był taki jak Malfoy, Zabini czy Parkinson. Miał dobre nazwisko, pieniądze i owianych nieciekawą sławą rodziców. Ale tak jak szał po uniewinnieniu Belli minął, tak szał na Hadriana również powinien szybko minąć. I w końcu będzie mógł być sobą. 
- Musimy Cię ubrać... te kilka szat od Ciotki Belli to za mało...
Powiedział Draco podczas przeglądania kolejnych ksiąg spoza listy potrzebnych do szkoły. Obaj skompletowali już wszystko i zostały im tylko książki. Obaj też, ku zaskoczeniu obu, rozglądali się też za innymi tytułami. Draco był w szoku bo raczej nie widywał Harryego Pottera z książkami, a Hadrian... myślał w sumie kiedyś, że jedynie co Draco robi to knuje przeciwko niemu, a czyta tyle w dworze ze względu na rodziców. Szybko jednak znaleźli w tym kolejne tematy do rozmów. Komentowali opisy na okładkach i rozważali zasadność zakupu. Rzucony przez Draco komentarz wybił jednak Hadriana z rytmu. Nie wiedział jak zareagować. Nigdy nie był na prawdziwych zakupach. Jasne, kupił kilka razy szaty czarodziejów, ale traktował to po prostu jako konieczność ze względu na znajdowanie się tej pozycji na liście. Wszystkie inne ubrania dostał po starszym kuzynie lub w prezencie od "przyjaciół". 
- Em, jasne... A te moje nie są odpowiednie?
Zmarszczył brwi, mając nadzieję, że Draco zrozumie sugestię.
- Są zbyt azjatyckie... 
Prychnął Draco, a Had odetchnął w duchu. Ludzie mimo wszystko słuchali ich jeszcze uważniej niż zwykle. Musieli stwarzać pozory.
- Masz coś do mojego Tang Zhuang? A może nie podoba Ci się moje Hanfu?
Zagaił Lestrange i ledwo powstrzymał śmiech widząc przerażoną minę Dracona. Malfoyowie rzadko okazywali emocje, a i tym razem blondyn szybko przerobił minę na udawane oburzenie. A może nie było udawane? W końcu Had sam poszukał nazw i wyrażeń, które mogłyby mu się przydać gdyby ludzie spytali o naukę w Ukrytym Zakonie w Azji.
- Nie popisuj się tymi trudnymi słowami... masz tam jeszcze jakieś Hanboki, Kimono czy jak to się tam zwie... tu Ci się to przyda tak samo jak Księga Eliksirów Elzebiusza*.
Powiedział wyniośle Draco, a Hadrian zaśmiał się radośnie. On nie musiał nosić wizerunku zimnego arystokraty. Nikt w końcu nie wiedział jakie zasady obowiązywały go w zakonie. Chociaż pewnie w jakimś stopniu musiał zachowywać się... odpowiednio. Nie obowiązywało to jednak spontanicznego okazywania "bezpiecznych" uczuć. 
- Dobra, dobra, Draco, chodź zapłacić i idziemy na zakupki... zrób ze mnie Brytola.
Hadrian był wyraźnie rozbawiony. Nie zdawał sobie sprawy, że swoim zachowaniem sprawił, że młoda gryfonka o imieniu Hermiona coraz bardziej mu się przyglądała, wyłapując tym samym coraz więcej różnic i podobieństwem między nim a Potterem. Nie zdawał sobie sprawę z tego, że im bardziej był sobą tym bardziej wzbudzał jej podejrzenia... tak jakby rzeczywiście kiedyś próbowała go poznać...

Dumbledore nie był chętny do przyjęcia w szeregi uczniów Hogwartu kolejnego dziecka Śmierciożerców. Początkowo miał nawet ku temu dobre argumenty. Nie mógł przecież uzyskać informacji o sposobie nauki chłopca, skoro szkoła, do której ten chodził była Tajnym Zakonem. To były bardzo prestiżowe i mocno chronione miejsca. On, nawet będąc tak wysoko postawionym czarodziejem, nie miał dostępu do informacji z wielu takich Zakonów. Co więcej, miał nawet blokadę na nazwę tego konkretnego zgromadzenia. Niby nic dziwnego w ich świecie, szczególnie w Azji, ale mógł to wykorzystać na swoją korzyść. Niestety, chłopak zgodził się na kompromis i w ciągu trzech dni zdał wszystkie egzaminy zorganizowane osobiście przez urzędników Ministerstwa. Zgodził się również na to by on sam, Dumbledore, był członkiem komisji. Pewność siebie tego dzieciaka go denerwowała... a wyglądało na to, że nie mógł odmówić. Nie w momencie, gdy chłopak udowodnił swoją gotowość do nauki w Hogwarcie. I na pewno nie w momencie, gdy sam Minister popiera naukę tego chłopca w brytyjskiej szkole. Albus był pewien, że była to głównie zagrywka polityczna. W końcu odrzucili już kiedyś ród Lestrange i Black... po aferach nie mogli sobie na to pozwolić.
Zirytowany sięgnął po fiolkę z wyjątkowym eliksirem i upił mały łyk. Od razu poczuł spokój. Odczuł również jak moc przepływa przez jego żyły. Uśmiechnął się błogo. Uwielbiał to uczucie... Musiał jednak oszczędzać... Musiał oszczędzać zanim nie znajdzie nowego dawcy. 

Hadrian i Tom grali w szachy podczas gdy Narcyza z Bellą zachwycały się ubraniami, jakie Draco im pokazywał. Każdy komplet został wybrany przez blondyna, brunet jednak nie mógł powiedzieć żeby się przy tym źle bawił. Chyba nawet polubił zakupy z młodym Malfoyem.  Nie miał jednak zamiaru ponownie oglądać zakupionych rzeczy. Jednym uchem słucham trajkotania arystokratów, starając się jednocześnie skupiać na spokojnej rozmowie z Tomem. To był pierwszy raz od dawna, gdy ich rozmowa nie skupiała się na polityce czy planach. Wymieniali się myślami na temat Draco, Narcyzy i Belli oraz ich zachowania, na temat szachów i ich brutalności, na temat zakupionych książek. W końcu mieli spokojny dzień... Takich dni w swoim życiu Hadrian miał do tej pory naprawdę mało i cieszył się, że teraz będzie ich więcej... chociaż wizja wojny nie pozwalała na całkowite zapomnienie....



*Księga Eliksirów Elzebiusza - książka napisana przez charłaka w czasach Merlina, zawierająca mnóstwo błędów i skupiająca się głównie na popularnych wśród mugoli składnikach. Zawarte "eliksiry" rzadko są niebezpieczne, mogą wywołać głównie nudności czy biegunki, czasem wysypki.  Popularność zdobyła wśród mugoli próbujących udawać zielarzy czy medyków, zafascynowanych magią. 

Ofiara losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz