Rozdział 16

555 35 1
                                    


Dumbledore patrzył na swoich uczniów z lekkim uśmiechem. Wydawać by się mogło że pozwala im się po prostu rozgościć w jego gabinecie przed poważną rozmową, gdyż Ron Weasley i Hermiona Granger byli tu dość często i jak zwykle najpierw dostali herbatę i ciasteczka. Mieli czuć się tutaj dobrze, rozluźnić się by lepiej im się później myślało nad planem działania. W końcu oficjalnie mieli na to ogromny wpływ. Przynajmniej tak im do tej pory wmawiał i miał zamiar robić to nadal. Ta dwójka była mu potrzebna. Każdy pionek, nawet najmniej znaczący, był ważny. Ta dwójka straciła na ten moment swoją siłę, nie byli już cieniami wybrańca a okoliczności śmierci bachora zrobiła z nich ślepych na wszystko niedojrzałych dzieciaków, którym nie można powierzyć informacji. Należało to zmienić. Zanim jednak przeszedł do przedstawienia im planu działania, musiał zajrzeć do ich umysłów. Żadne z  nich nie było świadomym jego wędrówek po czeluściach ich myśli, jak zwykle spokojnie popijali herbatę podczas gdy Dyrektor łapał myśli, które mógł wykorzystać, odkrywał to, co mogliby chcieć przed nim ukryć. 
Tym razem nie podobało mu się podejście Granger. Weasley był zły na nową sytuację i tym łatwo było sterować, szczególnie mając na uwadze jego poczucie wyższości, chciwość i lenistwo w połączeniu z ambicją. Wystarczyło dobrze pociągać za sznurki. z Granger zawsze było trudniej, teraz jednak dziewczyna się obwiniała, doszukiwała się swoich błędów, zastanawiała się nad tym, czy mogła zauważyć cokolwiek by pomóc Potterowi, czy to co robili było słuszne i czy rzeczywiście był wybrańcem, skoro nie dożył do Bitwy z Voldemortem. Tym samym zastanawiała się, czy rzeczywiście musiała mu donosić. Odepchnął z jej umysłu niektóre myśli. Nie były tu potrzebne wątpliwości. Żal nad chłopakiem mógł się przydać, ale wnikanie w zasadność działań niewiele pomogłaby sprawie. 
Gdy Dumbledore dowiedział się już wszystkiego, herbata została wypita do połowy, z talerzyka zniknęło kilka ciasteczek a Granger patrzyła na Dyrektora z błyskiem determinacji do działania, Dumbledore mógł działać. 
- Jak się czujecie, moi kochani?
Spytał dobrotliwym tonem. Ron prychnął ze złością, a Hermiona spuściła wzrok.
- Ja.. dziwnie mi z tym, że Harryego już nie ma i że nic nie zauważyliśmy. Musiał się naprawdę mocno starać żeby to wszystko ukryć, przecież go obserwowaliśmy... - zaczęła Granger, a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku-... wierzę, że gdyby przeżył byłby w stanie pokonać Voldemorta, musiał być silny... to tylko nasze prawo... przecież gdyby bronił się przed mugolami magią, trafiłby do Azkabanu, a  wtedy nie mógłby nas chronić... Mugole... - zawahała się -...wśród mugoli są zarówno źli jak i dobrzy ludzie... Źle mi z tym, że tego nie zauważyłam... i boję się... boję się, że w tej sytuacji nie pokonamy złych czarodziei, bo ludzie stracą nadzieje...
Albus uśmiechnął się, dumny z siebie, cieszył się z odpowiedniego nakierowania jej myśli, a tym samym zapisywał sobie w pamięci jej słowa by przekazać je dalej. Myśl o poświęceniu chłopaka była niezła, w końcu Potter wiedział jaka była jego misja. Że też sam na to nie wpadł.
- Hermiono, śmierć Harryego to ogromna strata, zarówno osobista jak i polityczna.. wielu rzeczywiście straciło nadzieję i my musimy sprawić żeby ją odzyskali... Musimy też obserwować Ślizgonów jeszcze bardziej, szczególnie Malfoya i Lestrange, ostrzegać przed nimi innych uczniów... Nie bez powodu chłopak wrócił do kraju... Poczuli się zbyt pewni...
Jego głos wyrażał zmartwienie, dodał Hermionie zarówno otuchy jak i celu do działania. 
- Nie rozumiem dlaczego jeszcze ich nie pozamykali, jeszcze ich uniewinnili... to absurd, wszyscy wiedzą, że to mordercy. Jakbym mógł to ... krzyczeliby z bólu długo i głośno... - Ron ugryzł się w język, nie mógł tak śmiało wygłaszać swoich poglądów - musimy pokazać światu, Dyrektorze, kim oni są... odebrać im majątki... poparcie ... wszystko. To nie powinno należeć do nich tylko do nas....em... pomogłoby nam to bardzo.
- Masz rację chłopcze - Dumbledore starał się nie uśmiechać zbyt szeroko,...Ron, jego idealna marionetka - Nie jest to jednak proste, będziemy działać by ich pokonać, musimy być jednak subtelni. Polityka nie jest łatwa i przyjemna, a wojna może doprowadzić do zbyt wielu tragedii. Tutaj właśnie przychodzi wasze zadanie... Pamiętacie Armię Dumbledora? Chcę by znów była prowadzona, nie ufam nauczycielowi tak bardzo jak wam... mógłby pominąć niektóre aspekty... jest bardziej neutralny, rozumiecie, nie jest stąd... Dopiero poznaje sytuację...Poza tym, uczy wszystkich, a wy zrobicie selekcję... Musimy też przekazać wszystkim prawdę... Harry był wybrańcem, ale nie jako jedyny...
Rozmawiał z dziećmi jeszcze długo. Gryfoni wrócili do Wieży Gryfindowy blisko północy. Wiedzieli już co robić.

Saulus był wiekowym Demonem, żył na tym świecie już 300 lat krążąc po Świecie Snów i Świecie Jawy. Był wysoki i chudy, pod czujnymi, czarnymi oczami widoczne były ogromne cienie, czarne, długie włosy falowały niezależnie od obecności wiatru, palce u dłoni były nienaturalnie długie, a krążące po ciele ciemne smugi zakrywały w dużej mierze jego bladą skórę. Opiekował się istotami zagubionymi w snach, pomagał demonom żyjącym wśród ludzi, a przez ostatnie kilka lat uczył wszystkiego Aliena, dzieląc się z nim swoją wiedzą i doświadczeniem, pokazując mu jak poruszać się w cieniu.  Sam po mistrzowsku się ukrywał, nawet doświadczeni łowcy demonów mieliby problemy by go dostrzec. Nic więc dziwnego, że współlokatorzy Hadriana krzyknęli zaskoczeni, gdy ta przedziwna postać wyłoniła się nagle z cienia chłopaka i usiadł na jego łóżku.
- Draco, Blaise, poznajcie Saulusa, Saulus, to mój kuzyn Draco i przyjaciel Blaise...
- Jakby się doszukał, to pewnie też kuzyn...
Wtrącił Zabini, próbując się rozluźnić. Hadrian wywrócił oczami rozbawiony.
- Coś się stało, że tu jesteś?
Had nie rozumiał dlaczego, ale ufał Blaisowi i był gotowy zdradzić mu swoje tajemnice... chociaż pewnie nie wszystkie. A skoro Saulus tu był, mimo obecności osób postronnych, oznaczało to, że można było zdradzić mu część informacji.
- Stęskniłem się za swoim uczniem i sprawdzam jak sobie radzisz... to twój pierwszy dzień...
Powiedział demon, a Blaise i Draco mieli wrażenie, że bardziej szepcze niż mówi.
- Normalni ludzie piszą listy albo zapowiadają wizytę... jakim cudem bariery Hogwartu cię nie złapały?
Hadrian szykował się do snu jak gdyby nic się nie stało.
- Mam swoje sposoby... Nie bez powodu nie zdradzamy tajemnic zakonu... Cieszę się, że sobie radzisz. Jeszcze do ciebie zajrzę. 
I zniknął. Draco i Blaise spojrzeli na siebie zdziwieni, nawet Malfoy niewiele rozumiał.
- Dziwny typ...
Skomentował czarnoskóry chłopak, a Hadrian uśmiechnął się lekko.
- Mój ulubiony nauczyciel... ale fakt, jest dziwny...zgaduje, że to była jakaś manifestacja w związku z medytacją, ale za nim nie nadążysz...

Ofiara losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz