2.

1.2K 92 19
                                    

!Uwaga!
Poniższy tekst zawiera wulgarne słowa


Erwina zamurowało. Spojrzał w szoku na policjanta na miejscu kierowcy. Nie ma kurwa opcji, że straci swoje życie przez coś takiego! Wyszedł z domu się nachlać, a nie skończyć na krześle!

– Ale to nie ja go zabiłem! – sprzeciwił się szaro włosy.

– Panie Erwinie, póki co wszystko wskazuje na pana.

– Ale to nie było tak! – sprzeciwił się – On chciał mnie obronić i został zastrzelony!

– Nim zostanie wydany wyrok, to zostaniesz przesłuchany. – zaczął tłumaczyć – Jeśli zdołasz udowodnić, że nie byłeś to ty, to zostaniesz uniewinniony.

Erwin uderzył głową o zagłówek. Zamknął oczy, po czym wziął nieco głębszy oddech, próbując uspokoić emocje, buzujące w jego ciele. Czemu to zawsze jemu się takie rzeczy zdarzają?

Jechali w milczeniu. Było mu trochę niewygodnie, mając ręce zakute za plecami. Zawsze tak miał, ilekroć był transportowany na komendę. Mimo że miał zapięte pasy bezpieczeństwa, to przy każdym większym hamowaniu jego ciało wybijało się w przód, nie mając żadnego oparcia w rękach, które zazwyczaj mu w takich sytuacjach pomagały. Wyjrzał przez szybę radiowozu. Ta była nieco przyciemniona. Znajdowali się już dość niedaleko Komendy Mission Row, na którą zmierzali.

Mimo że było dość późno, to na drodze panował podobny ruch, jak i za dnia. Nie miało to jednak jakiegoś wielkiego wpływu. Radiowóz jechał na kodzie trzecim, jako uprzywilejowany pojazd. Każdy inny samochód raczej im zjeżdżał z drogi. Minęli bank przy Mission Row. Erwinowi przypomniało się, jak wielokrotnie był w środku. Ale nie jako miły klient, który przyszedł wpłacić jakąś kwotę do banku. Większości przypadków stał tam, hackując drzwi sejfu, a gdy to zrobił, to wychodził z łupem w torbie, tylko po to, by mierzyć bronią palną w Bogu winnych cywili, którzy się akurat nawinęli na celownik.

– Aż dziwnie, że nikt nie próbował cię odbić. – powiedział Porucznik, czekając, aż brama się otworzy – Zazwyczaj wynikłaby z tego wszystkiego strzelanina.

– Nikt nie wie, gdzie jestem. – odpowiedział mu szczerze pastor.

– To akurat dość podejrzane. – przyznał, parkując radiowóz na jednym z kilku miejsc do tego wyznaczonych.

Policjant wyszedł z radiowozu, trzaskając przednimi drzwiami i podszedł do drzwi pasażera, wypuszczając Pioruna z samochodu. Pies posłusznie wyskoczył i po kilku sekundach usiadł obok schodów, czekając na swojego właściciela. Hank zamknął drzwi i podszedł do swojego zatrzymanego. Złapał zręcznie klamkę i pociągnął.

– Pomogę ci wysiąść. – powiadomił szaro włosego. Jego głos był oschły – Głowa nisko.

Chwycił Erwina za ramię i stanowczo, choć na tyle delikatnie by nie zrobić mu jakiejś większej krzywdy, wyciągnął z radiowozu. Policjant zamknął za nim drzwi i zakluczył pojazd, naciskając przycisk na kluczykach.

– Drogę znasz. – powiedział, lekko pchając młodszego do przodu, by ruszył.

– Znam. – potwierdził, kierując się w stronę drzwi do Komendy.

– Chodź Piorun. – mruknął do K9, na co pies od razu zareagował.

Knuckles lekko zszedł po kilku schodkach i stanął przed drzwiami, czekając, aż Porucznik mu je otworzy. Nie czekał zbyt długo, bo Hank był tuż za nim. Oboje weszli do środka pomieszczenia i po paru krokach w przód skręcili w prawo, wchodząc przez kolejne drzwi, które prowadziły do cel.

Deal || Morwin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz