5.

1.3K 85 12
                                    

!Uwaga!
Poniższy tekst zawiera wulgarne słowa

Montanha wbiegł na Komendę Mission Row. Spojrzał na swój zegarek. Była 10:55 am. Co też znaczyło, że za pięć minut jest spotkanie. Szybko przebiegł przez recepcję i po chwili już przebierał się w swój mundur w szatni.

W pomieszczeniu spotkał tylko jedną osobę. Był to Hank Over. Na spokojnie, kończył zapinać swoje kabury na nogach.

– Hej, Grzesiek. – mruknął swoim growlem.

– Siema. – odpowiedział mu szybko Montanha, ściągając z siebie swoje cywilne ubranie i nakładając mundur.

– Co ty tak późno dzisiaj? – spytał jego przyjaciel, poprawiając swoją odznakę w odbiciu lustra.

– A daj spokój! – żachnął się starszy – Stałem w korku z pół godziny.

– Tam na Vinewood Boulevard? – mruknął Hank.

– Ta, myślałem, że mnie coś zaraz strzeli.

Hank zaśmiał się lekko.

– Przynajmniej Stanówka ma co robić, ciesz się, kumple z pracy zarabiają.

Montanha spojrzał sceptycznie na Kanadyjczyka. Nie powiedział mu o jego rozmowie z Carbonarą. Lepiej, żeby zostało to pomiędzy nimi. Skończył już zakładać na siebie mundur i zaczął wkładać na nogi glany.

– I co wymyśliłeś coś przez noc? – spytał po chwili ciemnowłosy.

– Tak.

– Oh no proszę, oświeć mnie. – powiedział zaciekawiony Over.

– O ile wszystko się udało załatwić, to dowiesz się na spotkaniu.

– To się rusz. – powiedział Hank, patrząc na swój zegarek – Zostały dwie minuty.

– Już, sekunda! – sapnął, kończąc wiązać sznurowadła. Jak zawsze zajmowało mu to najwięcej czasu. Wstał i wyciągnął ze swojej szafki lekką kamizelkę, nakładając ją na ciało. Poprawił jeszcze tylko swoją odznakę i kiwnął w stronę Hanka, że jest gotowy.

Obaj wyszli z szatni i skierowali się do biura szefa. W środku był tylko Rift, Alex i Lincoln. Funkcjonariusze przywitali się ze sobą i czekali na resztę. Alex wyglądał lekko lepiej niż wczoraj, chociaż z pewnością miał trudną noc. Oczy wciąż miał podkrążone i zaczerwienione, jakby nie zastały one należytego odpoczynku, po strumieniach słonych łez. Dziwnym trafem przypominał lekko Erwina w tym momencie. Knuckles też miał wiecznie podkrążone oczy, ale ten, zamiast starać się to w jakiś sposób markowa, wolał podkreślać je dodatkowo czerwonymi cieniami na powiekach.

– Ej! Spotkanie za dziesięć minut! – usłyszeli krzyk Nelsona, gdy ten przebiegał obok biura.

– Co? – zdziwił się Hank – Czemu?

Nelson otworzył drzwi medykom i poinstruował ich, gdzie mają iść.

– Co się stało? – zatrzymał go na chwilę Montanha

– Capela jest ranny, Knuckles zaatakował go w celi. – powiedział szybko i pobiegł za medykami.

Montanha nie wierzył w to, co słyszał. Spojrzał na Hanka zdziwiony.

Deal || Morwin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz