13.

587 52 20
                                    

!Uwaga!
Poniższy tekst zawiera wulgarne słowa

– W końcu się obudziłeś.

Dźwięczny, dojrzały, choć lekko zimny głos rozbrzmiał w jego uszach, jeszcze zanim otworzył oczy. Chwilę później zamrugał kilkukrotnie oczami, próbując przyzwyczaić się do przestrzeni, w której się obecnie znajdował. Nie oślepiało go światło. Gdziekolwiek teraz był, w głównej mierze panował tu mrok. Poruszył kilkukrotnie głową, niepewnie i sztywno, wciąż próbując do siebie dojść. Unikał szybkich i nagłych ruchów. Czuł pulsujący ból i dziwne otępienie w skroniach.

Zajęło mu to chwilę, ale w końcu odważył się podnieść głowę na tyle, by móc się rozejrzeć. Był w ciemnym murowanym pokoju. Było tu jednocześnie duszno, jak i wilgotno. Charakterystyczny zapach grzyba na ścianie drażnił jego czuły nos. Podniósł oczy wyżej. Jedynym źródłem światła była niczym niezabezpieczona pojedyncza żarówka wisząca na starym, dotkniętym piętnem czasu kablem. Jej przeżółkłe światło nie docierało do kątów całego pomieszczenia, pozostawiając je skryte w mroku.

Nie wiedział, gdzie jest ani co się stało.

Obrócił głowę, chcąc dostrzec inne detale. Wyblakłe rudawe cegły, którymi były pokryte ściany, miały na sobie w niektórych miejscach dziwne ślady. Jeden obok drugiego w odstępie cala może dwóch. Zazwyczaj segregowane co cztery, pięć prostopadłych linii. Niektóre mocniej, niektóre mniej widoczne.

Dokładnie tak, jakby ktoś tarł pazurami o ściany. Tylko czemu wydawały się tak ludzkie?

Podłoga, na której leżał była tylko wylanym lata temu betonem. Brudna, zaniedbana, pełna pyłu. Ale było na niej coś jeszcze. Czerwone ślady. Wyglądające dokładnie tak, jakby komuś lata temu ulało się czerwonej farby i do tej pory po sobie nie posprzątał, stwierdzając, że dodatkowe plamy w tym pomieszczeniu i tak niczego nie zmienią.

– Jak się czujesz? – znowu usłyszał ten sam głos.

Erwin z całych sił próbował go połączyć z jakąś twarzą. Któryś z jego sąsiadów? Listonosz, który zawsze dawał mu coś słodkiego? Ten dziwny pszczelarz mieszkający pod lasem? Jakiś człowiek z telewizji? Jego starania były na nic. Nie znał go. Odwrócił głowę w stronę, z której go usłyszał. Wtedy go zauważył.

Pod jedną ze ścian na niewielkim stopniu siedział mężczyzna. Czarne pasemka opadały na smukłą, bladą twarz. Lodowate spojrzenie szarych oczu świdrowało jego ciało. Chłopiec nagle zaczął czuć się niekomfortowo. Ile czasu tu jest? Jak długo go obserwuje?

Jego twarz jednak nie wykazywała żadnych negatywnych emocji. Przyglądał się mu z zainteresowaniem, tak jakby był jakimś dziełem sztuki w galerii, lub zabytkiem w muzeum. Czymś drogocennym i wartym uwagi. Kompletnie na przekór temu, z czym zmagał się na co dzień Knuckles.

Erwin zdecydowanie nie zamierzał mu odpowiadać na temat jego samopoczucia. Ostatnie czego potrzebował to opowiadanie o sobie nieznajomym. Był całkowicie zdezorientowany tą całą sytuacją.

– Kim jesteś? – zamiast tego wysapał chłopiec, spoglądając na mężczyznę.

Ostrożnie podniósł się na równe nogi, nie chcąc robić żadnych gwałtownych ruchów. Bolały go plecy i lewe ramię. Co dziwniejsze nie pamiętał dlaczego. Rozejrzał się. Tym razem uważniej. W pomieszczeniu był tylko on i ten dziwny nieznajomy. Mimo wszystko czuł się obserwowany nie tylko z jego strony.

Deal || Morwin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz