!Uwaga!
Poniższy tekst zawiera wulgarne słowa
Policjant wyszedł z Burgershota. W samą porę, jak się okazało. Szaro włosy mężczyzna już miał się zabierać za wytrychowanie jego Emerusa. Podszedł do młodszego mężczyzny i głośno odchrząknął. Erwin, słysząc go, uśmiechnął się tylko chytrze i odsunął się od drzwi kierowcy.
– Naprawdę tak ciężko wytrzymać minutę? – powiedział, otwierając samochód.
– Minuta to strasznieeee długo. – mruknął Knuckles, wciąż się uśmiechając.
Gregory spojrzał na pastora, podnosząc jedną brew w górę.
– Nie przesadzaj.
Wszedł do samochodu, siadając na miejscu kierowcy. Zapiął swój pas, ale nim odpalił silnik, popatrzał znacząco na Erwina, gdy ten usadowił się jako pasażer. Młodszy odwzajemnił jego wzrok.
– No co? – spytał po chwili ciszy.
– Pasy.
– Japierdole! – syknął szaro włosy. Przewrócił oczami, biorąc materiał do ręki i przełożył go przez swoją klatkę piersiową.
– Zapnij.
– Dusi mnie! – żachnął się młodszy.
– Wytrzymasz te kilka mil.
Erwin westchnął mentalnie. Niech mu będzie. Zapiął pas z charakterystycznym kliknięciem. Dopiero po tej czynności Gregory odpalił silnik pojazdu i wyjechał z parkingu.
– Co ci tak zależy na tych pasach? – spytał pastor.
– Jestem policjantem, a poza tym mam się tobą opiekować. – mruknął Gregory, nie spuszczając wzroku z jezdni.
– Opiekować się, a nie być nadopiekuńczy. Przypominam ci, że nie jesteś moim ojcem.
– Carbonara powiedział, że jak ci włos z głowy spadnie, to mnie zajebie. – powiedział kierowca.
Erwin wyrwał sobie jednego szarego włosa i upuścił go tuż przed twarzą policjanta.
– Ojej... – powiedział nad wyraz wysokim głosem – Co my teraz zrobimy?
Gregory spojrzał na niego spod byka, na sekundę odwracając wzrok od ulicy. To nie jest śmieszne.
Erwin prychnął.
– Carbo to se może. Póki mu nie pozwolę, to nic ci nie zrobi. – mruknął młodszy pewnym głosem. Gregory jakoś nie wierzył Erwinowi. Pamiętał kiedyś sytuację, gdy Nicollo wpadł w szał na szpitalu i nawet Erwinowi było go ciężko uspokoić.
– Nie chciałbym, żebyś wypadł mi przez przednią szybę, gdybym musiał mocniej zahamować.
– Jeżdżę Ferrari, które nie ma dachu i jest dużo szybsze niż to coś. – wskazał na samochód, w którym aktualnie się znajdowali – Pasy ubieram, jak jadę 200 na godzinę.
Gregory westchnął, słysząc, z jaką prędkością Erwin potrafi jeździć. Gdyby się rozbił przy takiej prędkości, to nic by pewnie z niego nie zostało. Sprawia zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też dla innych.
– Nie boisz się, że zginiesz? Że jakiś samochód ci wyskoczy? Jakaś dziura cię podbije? Że zabijesz kogoś innego?
– Nie. – odpowiedział od razu, bez żadnego zawahania się.
Gregory tylko zamrugał kilka razy. On serio sobie kiedyś zrobi krzywdę przez taką jazdę. Kontynuowali jazdę w ciszy, przy okazji stosując się do każdego ograniczenia na drodze. Z czasem po ich lewej stronie można było dostrzec zielony dach. Zbliżali się już do zakonu.
CZYTASZ
Deal || Morwin
Fanfiction"Szaro włosy stanął twarzą w twarz z Rightwillem. - Masz tydzień, aby zaprowadzić nas do morderców Marka, w innym przypadku cała odpowiedzialność spadnie na ciebie. - Sonny wystawił dłoń - Deal? Erwin westchnął. Nie ma innego wyjścia. Uścisnął jego...