9.

1.1K 78 16
                                    


No tak. Kto by pomyślał, że sprawdzanie kamer może być w jakimkolwiek stopniu ciekawe. Cóż, na pewno nie Erwin. Po mniej więcej dziesięciu minutach już miał dość. Ale to dopiero był początek. Biedny jeszcze wtedy nie wiedział, ile czasu tam spędzi.

Dochodziła pierwsza w nocy. 

W tym czasie zdążyli sprawdzić większość nagrania. Ale na ich nieszczęście i tak pozostało jeszcze kilkanaście minut żmudnego wpatrywania się w ekran monitora. 

Przez ten czas widzieli kilka naprawdę ciekawych sytuacji. Płaczące dziecko na rękach matki, a za nimi mężczyzna - prawdopodobnie ojciec - w samych slipkach. Grupka nastolatków ubranych w tanie mundury wojskowe, z myśliwskimi łukami przewieszonymi przez ramię. Wśród nich szedł chłopak ze wbitą strzałą w ramię. Ciekawe. Pewnie byli na jakimś polowaniu. Dobrze, że Gregory nie należy do Park Rangerów. Nielegalne polowania to nie jego działka. 

Oczywiście było też sporo ludzi, którzy wchodzili do szpitala, tylko po to, aby odwiedzić kogoś im bliskiego. To oni sprawiali najwięcej problemów, przy sprawdzaniu nagrania. W tych czasach naprawdę wiele osób ubiera się w ciemne kolory. Przez co Erwin i Gregory musieli zwracać większą uwagę na nich. Oczywiście opierali swoją nadzieję na to, że napastnicy nie zmienili ubrań. 

Dodatkowy problem stanowiła dolegliwość młodszego mężczyzny. Skupianie się na jednym i tym samym obiekcie przez tak długi czas było momentami, jak tortura, dla pędzącego umysłu szaro włosego. Zdarzało się, że musiał odejść od komputera i lekko wyżyć swoją nagromadzoną energię, by być w dalszym stopniu dysponowany. 

Ale mimo ADHD, powoli zaczynał odczuwać braki snu. Co gapienie się w ekran monitora wcale nie ułatwiało. Czuł zmęczenie na oczach, ale obiecał sobie, że nie zaśnie, póki nie znajdzie, chociaż początku tropu. Przetarł oczy dłonią i spojrzał na Montanhe znudzonym wzrokiem. Ten siedząc na krześle, które przyniósł im Stan, opierał się na swoich ramionach, chowając w nich głowę. 

Już dawno zdążył wypić kawę z automatu, ale jak to na Gregorego przystało, sprawiła wyłącznie to, że zrobiło mu się cieplej i miał większą ochotę zasnąć. Szaro włosy ziewnął i podrapał po głowie szatyna. Właśnie Gregory jest brunetem czy szatynem? Naszła go dziwna myśl. David i Vasquez są brunetami, a mają przecież ciemniejsze włosy od Montanhy. Może jest jednak szatynem? Czym w ogóle różni się szatyn od bruneta? 

Pokręcił głową. 

Znowu mu się pierdoli w głowie od braku snu. Skupia się na tym, na czym nie powinien. Ważne jest to, że on jest siwy, a to czy Grzesiek jest szatynem, czy brunetem może mieć gdzieś. Jednak przed jego oczami pojawił mu się obraz. Obraz samego siebie. Ale o kilka lat młodszego. W ciemnych podpalanych włosach. Rozmyślanie na temat włosów Gregorego sprawiło, że w jego głowie otworzyła się dawno zamknięta i pokryta kurzem szuflada ze wspomnieniami. 

Wspomnieniami z czasów, kiedy nie był Erwinem Knucklesem. Przynajmniej nie tym, którego zna świat. 

Wspomnieniami z czasów, gdy widok broni był dla niego czymś obcym, a serce biło w strachu i ekscytacji. Z czasów, gdy musiał kombinować, aby mieć co zjeść następnego dnia. Z czasów, gdy to jemu wydawano rozkazy, a nie on innym. Gdy to on był chłopcem na posyłki, do zrobienia brudnej roboty. Cobra. Connor. Inicjacja. Te wspomnienia przyszły tak nagle i niespodziewanie jak sztorm. Potężne fale pokonywały falochrony.

Deal || Morwin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz