!Uwaga!
Poniższy tekst zawiera wulgarne słowa
– I naprawdę nie możecie mi powiedzieć, czy mieliście w ciągu ostatnich trzydziestu godzin osoby z ugryzieniem na dłoni i postrzałem z pistoletu?
Erwin stał kawałek dalej od recepcji z dwójką lekarzy. Zirytowany poruszał niespokojnie nogą, czekając na jakikolwiek przełom w ich dzisiejszych poszukiwaniach. Ale wyglądało na to, że zaliczą kolejną porażkę. Byli w Mount Zonah jakieś pół godziny temu. Lekarze nie byli dla nich zbyt mili. A gdy zapytali o dwóch mężczyzn, zarzekali się, że obowiązuje ich tajemnica lekarska i nawet jeśli owa dwójka byłaby pod ich opieką lekarską to i tak nie mogą zdradzić im nic na temat ich pacjentów.
Obecnie byli w Portola Trinity i wyglądało na to, że i tym razem nie uda im się niczego dowiedzieć. Erwin miał coraz większą ochotę wyciągnąć pistolet i przyłożyć go do skroni jednego z medyków. Może pod groźbą śmierci zaczęliby coś mówić. W końcu nie bez powodu strach to najlepszy motywator. Jednak jego porywczy charakter lekko ostudzał policjant, stojący dziesięć metrów dalej, rozmawiający przy maszynie z przekąskami z pielęgniarką. Od razu by pewnie zareagował i zabrał mu jego aktualnie jedyną broń. A nie chciał wracać do domu i wyciągać kolejny pistolet, czy jechać do magazynu. W końcu jego ruchy są przecież ograniczone przez tę głupią bransoletę na nodze. A nie ma pewności, czy jego lokalizacja nie jest czasem zapisywana. Więc musiał decydować się na łagodność. Nie ma zamiaru stracić drugiego magazynu. Wcześniej miał nadzieją, że pod prysznicem przez wodę może w jakiś sposób bransoleta się uszkodzi i przestanie pokazywać jego lokalizację. Ale, mimo że nadzieja umiera ostatnia, to przecież wiedział, że musi być wodoodporna.
– Wszystkich pracowników obowiązuje tajemnica lekarska. – powiedział lekarz. Miał surowo ściągnięte brwi i włosy krótko przystrzyżone, na jeżyka.
Erwin prychnął. Irytował go ten typ. A kobieta obok wcale nie była lepsza. Stała z obrażoną miną i założonymi rękami. Patrzyła na siwowłosego z wyższością. Chyba nie do końca zdawała sobie sprawę, z kim rozmawia.
– Ale ja nie chcę, abyście mi mówili jego całą kartę pacjenta! – Erwin rozłożył ręce – Chcę tylko wiedzieć, czy tu ktoś taki był.
– Nawet jeśli ktoś taki tu był, to i tak zwykły cywil nie powinien mieć takich informacji.
– Ten facet jest silnie poszukiwany! Oskarżony o morderstwo! – uniósł się złotooki – Dalej chcecie go bronić?!
Kilka osób akurat znajdujących się w okolicy oderwało się od swoich czynności i odwróciło się w ich stronę na te słowa. Jednak Erwina to niezbyt obchodziło. Był przyzwyczajony do tego, że wszyscy się na niego patrzą.
– Nikt tu nikogo nie broni. Każdego pacjenta chroni tajemnica lekarska, o której ujawnienie może tylko poprosić sędzia główny. – kobieta poprawiła swoje okulary.
Erwin warknął. Już parę minut wcześniej czuł się, jakby rozmawiał ze ścianą. A teraz ta ściana zamieniła się w ogromny mur. Już doskonale wie, dlaczego zawsze wybiera PillBox Hill. Z tamtymi lekarzami, chociaż jest w stanie normalnie porozmawiać. Tutaj czuł się, jakby rozmawiał z jakimś NPC z gry komputerowej, któremu zostało wgrane tylko kilka opcji dialogowych.
Poczuł na swoim barku ciepłą dłoń. Odwrócił się i spojrzał na jej właściciela. Montanha kiwnął głową w stronę drzwi. Widocznie skończył już przepytywać pielęgniarkę.
– Chodź – mruknął – Nie ma co marnować czasu.
Po jego minie też wnioskował, że nie za wiele się dowiedział. To tak trudne powiedzieć "tak, był tu taki mężczyzna"? Erwin westchnął i spojrzał ostatni raz dwójce lekarzy w oczy. Patrzyli na niego znudzeni. Prychnął, po czym odwrócił się i razem z policjantem odszedł w stronę drzwi. Minęli kilka osób, po czym wyszli na zewnątrz i zaczęli kierować się do samochodu Montanhy.
CZYTASZ
Deal || Morwin
Fiksi Penggemar"Szaro włosy stanął twarzą w twarz z Rightwillem. - Masz tydzień, aby zaprowadzić nas do morderców Marka, w innym przypadku cała odpowiedzialność spadnie na ciebie. - Sonny wystawił dłoń - Deal? Erwin westchnął. Nie ma innego wyjścia. Uścisnął jego...