~ Rozdział IX ~

1K 70 3
                                    

Harry nie zwracając na nic uwagi zaczął iść do dormitorium. Nie chciał żeby uważano go za jebanego atencjusza za którego uważał go Ron. W czasie drogi udawał że jest dobrze, że słowa byłego najlepszego przyjaciela nie uraziły go, ale w środku cały się trząsł, bo bolało go to jak cholera. Gdy tylko znalazł się w pokoju, rzucił plecak w kąt, a sam usiadł na łóżku zalewając się łzami. Przed oczami miał wspomnienia związane z nimi. To jak się spotkali w pociągu. Jak pomagali mu walczyć ze różnymi wcieleniami Voldemort'a i jego zwolennikami, a teraz tak po prostu odeszli. Zostawiając go samego. Stracił część siebie. On im zaufał, a teraz zostali nieznajomymi. Jego płacz po chwili zamienił się w szloch. Czuł się w pewnym sensie samotny. Zajęcia trwały już około dwóch godzin, najprawdopodobniej Snape za nieobecność da mu szlaban jak miał to w zwyczaju, a nikt nie zauważy tego że choć na pierwszej lekcji był teraz go na nich nie ma.

Czuł się bezużyteczny, niepotrzebny. Wypruty z jakichkolwiek emocji. Gdy udało mu się uspokoić co zajeło mu sporo czasu, siedział na łóżku wpatrując się w jeden punkt. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Chciał z kimś porozmawiać, ale nie miał z kim. Czuł że został sam. Musiał dać sobie radę sam. Brunet chciał skorzystać z tego że wszyscy mieli zajęcia i szedł do pokoju wspólnego ślizgonów. Usiadł przy kominku i patrzył się w płomień. Nie miał siły wracać na zajęcia. Nie chciał nikogo widzieć, bał się co mogli pomyśleć po tym co usłyszeli gdy rozmawiał z Ronem. Siedział przy kominku dopóki nie usłyszał czyiś kroków. Gdy zrozumiał że ta osoba wchodzi do pokoju wspólnego, od razu przeniósł się do dormitorium. Usiadł na swoim łóżku i wziął do ręki album. Oprócz zdjęć rodziców i jego zauważył zdjęcia Ronem, Hermioną czy rodziną Weasley, które zrobili mu inni, ale znalazł tez i ostry kawałek szkła. Pierwszy raz nie czuł potrzeby zrobić sobie co było dziwne. Nawet nie zauważył kiedy do dormitorium wszedł Malfoy. To pewnie on szedł gdy brunet siedział przy kominku.
- Czemu zniknąłeś z zajęć? - zapytał - Po szkole chodzą plotki że to przez Wieprzleja.
- Czyli wszyscy już wiedzą. Czego się dowiedziałeś?
- Że pokłóciliście się, a Wieprzlej mów wszystkim że to twoja wina że się nie przyjaźnicie. Ponoć kłamiesz aby zdobyć atencję.
- Mam przejebane teraz... Zniszczy mnie.. Myślałem że zatrzyma tą kłótnie dla siebie... On mnie zniszczy.. zniszczy... będę największym pośmiewiskiem... Merlinie...
- Potter spokojnie, to nie ty masz przejebane tylko on. - odpowiedział uspokajając Harry,ego Draco z chytrym uśmiechem
- Ty nie rozumiesz Malfoy, on zna mnie na wylot... Wie o mnie wszystko... On to wykorzysta..
- A ty pewnie znasz jego.. powiedz mi coś o nim, a wiedz że da Ci spokój Potter.
- Nie Malfoy.. J-ja nie chcę.. nie chcę... być jak on...
- W porządku, ale gdybyś jednak zmienił zdanie to mów.

Po wypowiedzi blondyna zapadła chwilowa cisza. Draco bił się w myślach jak zacząć temat okaleczania się bruneta. Gdy wpadł na pomysł jak usiadł obok bruneta z dystansem i zaczął mówić.

Find my meaning in life ~ DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz