~ Rozdział XIX ~

851 57 3
                                    

- Witaj Draconie. - powiedział lodowatym tonem Czarny Pan
- Witaj Panie, dlaczego mnie wezwałeś? - zapytał Malfoy
- Twoje zadanie idzie Ci bardzo dobrze, więc daje Ci drugie. O tym nie możesz mówić nikomu. Musisz osłabić Dumbledore'a. Ma być tak słaby by nie mógł podnieść różdżki. By był bezbronny. Byśmy mogli go zabić. Bezproblemowo.
Draco przestraszył się nie na żarty, ale chciał zrobić wszystko aby tylko przeżyć
- Dlaczego miał bym go truć? Ktoś by mógł go zabić od razu
- To przez niego jestem tym czym jestem. Chce aby cierpiał oraz umierał w męczarniach. Widzisz Draconie będę niszczył wszystkich po kolei, a jeśli ktoś stanie mi na drodze zginie w cierpieniu. - powiedział takim tonem, który wywoływał ciarki na ciele
Draco zdołał tylko pokiwać głową na znak że rozumie co mówił do niego Voldemort.
- Możesz już iść Draconie.
Blondyn posłusznie wyszedł. Jednak gdy był przy drzwiach usłyszał głos swoich rodziców.
- Swoim zachowaniem zniszczy wszystko na co pracowałem tyle lat. - powiedział Lucjusz
- Jest jeszcze młody, popełnia błędy.
- Przynosi wstyd naszemu rodowi. Przynosi wstyd mi oraz tobie kochana.
Gdy wyszedł miał nadzieje że rodzice go nie zauważą i będzie mógł prędko teleportować się do szkoły.
- Zobacz Narcyzo kto się pojawił. Niszczysz naszą reputacje. Oddałeś miejsce w drużynie dla Potter'a. To wstyd. Wiesz co ludzie myślą teraz o nas. Nie. Oczywiście że nie. Przecież masz na to wyjebane, a ja musze wszystko naprawiać.
- Coś jeszcze? Spieszę się do szkoły. - powiedział obojętnie
Nie miał zamiaru martwić się słowami Ojca. Stały się one dla niego obojętne.
- Jak ty się zachowujesz w stosunku do swego Ojca? - zapytała jego matka
- Tak jak on w stosunku do mnie. - odpowiedział po czym od razu się się teleportował się do Hogwartu.
Czuł się dziwnie ale w pewnym sensie dobrze. Postawił się swoim rodzinom. Pierwszy raz miał tyle odwagi. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Jednak gdy wszedł do dormitorium jego uśmiech zniknął. To co zobaczył złamało go. Myślał że to już za nimi. Jednak się mylił. Zobaczył Harry'ego z zakrwawionym nadgarstkiem.
- Harry.. czemu? - powiedział, a jego oczy momentalnie się zaszkliły
- Ja.. t-to n-nie t-tak.. Ja.. ja nie.. Ja musiałem Draco... przepraszam...
Draco nic nie odpowiedział tylko wyciągnął podręczną apteczkę z szafki w łazience. Opatrywał jego nadgarstek, a po policzkach obu chłopaków spływały łzy.
- Misiu.. myślałem że z tym skończyłeś... - odezwał się po długim czasie, gdy siedzieli w ciszy
- Przepraszam, naprawdę przepraszam... po prostu to mnie znów pożera. Niby leczę się, ale to gówno daje. Czuje się świetnie i tak jak kiedyś tylko kiedy obok mnie jest ktoś. Czuje się jakbym... jakbym zagrażał sam sobie...
- Coś wymyślimy.... musimy wymyślić Słonko..
- Ty nic nie rozumiesz... utknąłem w tym gównie.. ile mi zostało życia.. rok może dwa... Musze zabić Voldemorta.. ale co jeśli on zabije mnie... jeśli robie tylko niepotrzebną nadzieję.. Czemu nie mogę tego już skończyć..
- Nie chcę Cię stracić, okej? Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciołom się pomaga. Damy radę. Musisz w to uwierzyć. A teraz połóż się i prześpij. Będę tutaj obok Ciebie.
- Możesz położyć się obok mnie? Proszę...
Draco bez słowa położył się obok Harry'ego i przysunął młodszego do swojego torsu. Brunet po chwili wycieńczony zasnął, a blondyn do rana nie mógł zmrużyć oka. Za bardzo się martwił o Harry'ego i myślał o swoim już drugim zadaniu. Te dwie myśli nie dawały mu spać. Była to kolejna bezsenna noc.

Find my meaning in life ~ DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz