Rozdział 10 - Koniec roku

258 23 14
                                    

Od pamiętnego szlabanu w Zakazanym Lesie Latona już ani razu nie złamała szkolnego regulaminu. Bolały ją wszystkie kości, a wyjście z łóżka następnego dnia okazało się prawie niemożliwe. Oczywiście wszyscy już wiedzieli, kto stracił aż czterdzieści punktów w jedną noc, niemniej jednak Ślizgoni wcale nie uważali tego za tragedię. I tak prowadzili, więc wygraną Pucharu Domów mieli w kieszeni.

Egzaminy okazały się następną przeszkodą w zaznaniu należytego odpoczynku po tak wyczerpującym semestrze. Aby zdać, musieli wykuć na blachę co najmniej kilkanaście tabelek, ze sto formułek i dat oraz paręnaście zaklęć, lecz kiedy wyszli z klasy historii magii, śmiało mogli odetchnąć z ulgą.

— A więc cały tydzień laby! — zawołała Tracey, kiedy po obiedzie ona, Dafne i Latona wróciły do pokoju wspólnego i usiadły na wyświechtanej kanapie przed kominkiem. — Nie było ciężko, co?

— Och, wcale — odparła ironicznie Latona. — Wcale się nie dziwię, że Potter dostał jakiejś nerwicy egzaminacyjnej i cały czas boli go głowa.

— Skąd to wiesz? — zapytała Dafne.

— Podsłuchałam.

— Zmieniłaś się, wiesz? — zagaiła Tracey. — Na całe szczęście na lepsze.

— O tak — zachichotała Dafne. — Pamiętam, jak pierwszy raz spotkałam cię w łódce. Blaise, gdy się dowiedział, kim jesteś, nawijał bez przerwy o tym, jak bardzo się wygłupił tą swoją gadką.

— Przyjaźnisz się z nim?

— Znamy się od dziecka, oczywiście, że tak.

Nawet w pokoju wspólnym Slytherinu było parno, więc dziewczyny wyszły na rozłożyste, szkolne błonia ubrane w ogrodniczki i zwiewne sukienki. Latona wzięła ze sobą swój aparat, który był nieodłączną częścią jej życia. Zawsze miała go w torbie lub na szyi.

Tracey rozłożyła kocyk na piachu przy brzegu jeziora i położyła się pierwsza się na wznak, patrząc w błękitne niebo i uwieszone na nim chmury.

Było zbyt gorąco, aby przejmować się, jak źle im poszło na egzaminach.

— A kogo my tu mamy? Piękne, ślizgońskie dziewczyny!

— Piękne? Trollice są ładniejsze!

Latona otworzyła jedno oko, następnie drugie, pomyślała, że od upału dostała rozdwojenia jaźni, a potem zorientowała się, że stoją nad nimi Fred i George Weasleyowie. Mieli w rękach długie patyki, którymi przed chwilą drażnili macki wielkiej kałamarnicy zamieszkującej Czarne Jezioro.

— Zjeżdżajcie stąd, zasłaniacie nam słońce — mruknęła leniwie Tracey.

— O, a co to? — zagaił jeden z nich, biorąc do ręki aparat Latony.

— Hej, oddaj to, to moje!

— To chyba mugolskie. — Nagle, Fred i George spojrzeli po sobie i wytrzeszczyli na nią oczy. — Warell?

— Ona trzyma w rękach coś, co wyprodukowali mugole?

— Nie pousychały jej?

— Jak to możliwe?

— Jej arystokrackie rączki zostały skalanie! Niee!

— Och, bardzo śmieszne — warknęła Latona, wywracając oczami. Sięgnęła po aparat, ale jeden z braci uniósł go tak wysoko, że nie była w stanie go dosięgnąć. — Oddaj, Weasley!

Tracey i Dafne czujnie przyglądały się bliźniakom, jakby czuły, że zaraz stanie się coś niedobrego. Latona ściągnęła brwi i nie widząc żadnej innej możliwości odzyskania aparatu, gwałtownie sięgnęła po garść piachu i cisnęła nim prosto w twarz bliźniaka. Chłopak zawył z bólu i upuścił go, przez przypadek wykonując zdjęcie z fleszem. Tracey i Dafne wybuchnęły śmiechem.

Lesser evil || Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz