Latona stwierdziła, że jeśli przeczyta kilka pierwszych rozdziałów każdego z podręczników i zabłyśnie na pierwszych lekcjach, z pewnością zostanie doceniona. To znaczy, Aurora tak stwierdziła, a Latona przystała na ten pomysł, kipiąc z gotowości.
W przeddzień wyjazdu do Hogwartu Latona spakowała swój kufer, wypełniając go po brzegi, i zaniosła go do przedpokoju, o mało nie wybijając sobie zębów na schodach. Mogłaby to zrobić Zmorka, rodzinny skrzat domowy rodziny Warellów, ale Latona wiedziała, że jeśli nie zrobi tego sama, nie ma mowy, że podniesie go w pociągu; Zmorka miała krótki, szpiczasty nos i oczy czarne niczym małe węgielki i nosiła beżową lnianą sukienkę.
— Jak się masz, babciu? — zagadnęła ze szczęściem Latona, przechodząc obok wielkiego obrazu w przedpokoju przedstawiającego tęgą, blondwłosą kobietę. Był to ulubiony malunek Latony w całym domu, bo rama, w którą został oprawiony, miała śliczne złote zdobienia w kształcie kluczy.
— Tylko nie zabrudź od razu wszystkich szat — mówiła Aurora, kiedy plotła Latonie jeden z grubych, kruczoczarnych warkoczy — bo pranie jest tylko raz w tygodniu. Zostaw sobie jedną tylko na uczty. Krawat umiesz wiązać, mam nadzieję? Dobrze. No i szanuj aparat, który dostałaś, bo w wakacje uzupełnimy mój stary album ze zdjęciami. To będzie już trzecie pokolenie...
— Mamo — zagadnęła niepewnie Latona. — Czy to w tym roku Harry Potter zacznie Hogwart?
— O tak! — odrzekła z uciechą. — Musisz się z nim koniecznie zaprzyjaźnić, to bardzo ważne.
— Dlaczego?
— No... bo obydwoje jesteście tak samo znani! Tylko o nim napisali w większej ilości ksiąg niż o tobie... Poza tym jestem pewna, że będąc w tym samym domu, na pewno złapiecie wspólny język.
— O jakim domu mówisz?
— O Gryffindorze, rzecz jasna — powiedziała ze zdziwieniem Aurora. — To oczywiste, że i ty, i on, się tam znajdziecie... Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że planujesz dostać się do Slytherinu.
Aurora była jedną z tych osób, która zaklinała dom Slytherin na wszystkie sposoby. Nie potrafiła zdzierżyć obecności Ślizgonów, więc co by to było, gdyby to właśnie Latona stałaby się jedną z nich? Starała się o tym nie myśleć.
— Nie planuję — odpowiedziała Latona, coraz bardziej obawiając się przyszłego wieczoru.
Kilka chwil później siedziała już w wynajętym przez Alexandra samochodzie z Ministerstwa Magii, mnąc rąbek swojej sukienki. Zbliżała się godzina jedenasta, więc jak najszybciej dotarli na stację kolejową King's Cross i weszli na chodnik dzielący peron dziewiąty i dziesiąty z dużym wózkiem bagażowym.
Latonę przebiegł dreszcz podniecenia.
— Nic się nie bój — zapewnił ją Alexander, widząc, że Latona nie za bardzo wie, co ma zrobić. — Musisz tylko przejść przez tę barierkę między peronami.
— No dalej, lecisz — powiedziała zachęcająco Aurora. — Pamiętasz, kim jesteś? Jesteś Latona Warell, jesteś...
—...klątwołamaczką, tak, tak, pamiętam — mruknęła Latona, uśmiechając się półgębkiem i mocno pchnęła wózek.
Kiedy myślała, że zaraz się rozbije i porozrzuca wszystkie swoje rzeczy po peronie, wtem pojawił się przed nią czerwony parowóz, usłyszała szelest mnóstwa skrzydeł i poczuła, jak pomiędzy nogi wbiega jej kot. A więc udało się.
Nie czekając na Aurorę i Alexandra, Latona podążyła w kierunku parowozu z tabliczką z napisem Pociąg ekspresowy do Hogwartu, godzina jedenasta. Przepchnęła się przez rodzinę rudzielców, a potem zatrzymała się przy wejściu do pociągu, ponieważ jakiś chłopak nie mógł poradzić sobie ze swoim kufrem. Latona westchnęła i podeszła do niego, aby mu pomóc, chociaż wcale nie miała na to ochoty.
— Och, dzięki wielkie — powiedział chłopak, któremu kufer po raz drugi spał na stopę. Latona uśmiechnęła się do niego, a potem jej wzrok padł na jego czoło i wprost zaniemówiła. Przecinała je i jego brew cienka blizna w kształcie zygzaka błyskawicy.
— Nie gadaj... jesteś Harry Potter? — sapnęła, biorąc swój kufer w dłonie i tym razem to on zaoferował jej pomoc. Latona wskoczyła do pociągu i spojrzała na niego z góry, aby lepiej mu się przyjrzeć.
— A, no tak, to ja — odpowiedział chłopak.
— Ja jestem Latona Warell, powinieneś o mnie słyszeć — oznajmiła Latona, kraśniejąc z dumy.
— Niestety nie, przykro mi — przyznał Harry, kręcąc głową. Latona spojrzała na niego, szeroko unosząc brwi.
Wtaszczyła swój kufer do jednego z wolnych przedziałów i wróciła na peron, gdzie odnalazła Aurorę i Alexandra. Opowiedziała im o spotkaniu z Harrym Potterem na jednych wdechu.
— Nie zna mnie, rozumiecie? — wyrzuciła z siebie. — Przecież my...
— Dobra, dobra, panuj nad sobą, trochę pokory — powiedział Alexander z nutą złości w głosie. — Potter to nie obiekt w zoo, najlepiej będzie, jeśli każdy da mu spokój, no ale ludzie są ludźmi.
Rozległ się gwizdek.
— Szybko! — zawołała Aurora, ucałowała Latonę w policzek i popchnęła ją w kierunku wagonu. Latona wychyliła się przez okno. — Koniecznie powiedz nam, gdzie trafiłaś. Masz sprawić, że będziemy z ciebie dumni.
— Matka ma rację — odezwał się Alexander, obejmując swoją żonę ramieniem. — Pamiętaj, z jakiej rodziny pochodzisz. Spotkasz różnych ludzi i nie wszyscy będą chcieli dla ciebie jak najlepiej.
CZYTASZ
Lesser evil || Harry Potter fanfiction
FanficCZĘŚĆ PIERWSZA Latona wiedziała, że ciąży na niej duża odpowiedzialność za dalsze losy swojej rodziny, od kiedy nauczyła się odróżniać jeden koniec różdżki od drugiego. Przeszła do historii, to fakt, a historia kocha się powtarzać. Gdy Czarny Pan o...