Part 2

2.2K 220 201
                                    

Moi Drodzy! 

Dwa rozdziały na zachętę :) mam nadzieję, że historia was wciągnie! 

Miłego wieczoru! 🖤🖤



Helen POV

– Pan Sitwell, chciałby się z tobą zobaczyć w bibliotece.

Głos Amelie wdarł się w ciszę piwnicy, niczym wystrzał armatni. Drgnęłam mimowolnie.

– Oczywiście.

Ściągnęłam gumowe rękawiczki i otrzepałam spodnie, zanim ruszyłam do góry. Oczywiście na mnie nie poczekała. Bo niby w sumie dlaczego?! Idąc po schodach do góry, usiłowałam wykrzesać w sobie odrobinę spokoju i ugasić irytację. Kiepsko mi szło!

Fantastycznie. Kolejna seria przepraszania za to, że usiłowałam nie pozwolić spalić się całemu domowi. Wzięłam głęboki, oczyszczający oddech, zanim przekroczyłam próg biblioteki.

Dasz radę Helen!

Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo z właścicieli. Może ja mam jakieś wygórowane wyobrażenie wobec "arystokracji", ale – ON – nie wyglądał na jednego z nich. Ku mojemu rozczarowaniu wyglądał całkiem... normalnie. A właściwie ciemno, mrocznie, czarno. Wszystko było czarne: koszula, koszulka, dżinsy, włosy. Mogłabym się założyć, że oczy też. Nie mogłam tego zweryfikować, gdyż stał tyłem do nas.

Nie wiem, czego się spodziewałam, Colina Firth po wyjściu z jeziora w Dumie i uprzedzeniu?

Amelie nakazała mi gestem, zejść na niższy poziom biblioteki. Kolejny głęboki, cichy oddech. Złożyłam dłonie na podołku, zaciskając palce.

– Już przepraszałam pana Sitwella za to, co się stało – doszły mnie opływające słodyczą słowa Amelie.

Moje brwi podjechały do góry.

Serio!? Dobra, miejmy to za sobą!

Pokój przygasł bardziej, albo to moja wyobraźnia płatała figle, jakby nagle zrobiło się w nim ciemniej. Mroczniej – podpowiedział mi umysł. Miałam dość przepraszania za to, że tapeta ucierpiała. Owszem była niezwykle cenna, ale przynajmniej nie zostało zniszczone nic więcej.

Cholera, co jest nie tak z ludźmi, że nie potrafią okazać odrobiny wdzięczności?! Czy ja naprawdę nadal chcę pracować nad tym projektem? Nie dość, że uważają mnie za wariatkę, bo widziałam coś, czego nikt nie widział, to jeszcze wciąż muszę kogoś przepraszać!

– Może chciałabyś coś dodać od siebie? – rzuciła nagląco.

Dobra! Niech będzie.

Otworzyłam usta, ale zanim się odezwałam, doszedł mnie ciepły, ale stanowczy głos.

– Może pani odejść, panno Atkinson.

Rzuciłam okiem za siebie. Z wyrazem głębokiego niezadowolenia na twarzy Amelie wyszła z biblioteki, zamykając za sobą drzwi. Miejmy to już za sobą.

– Panie Sitwell, niezmiernie mi przykro, z powodu tego co się stało. Ta tapeta z pewnością przedstawia ogromną wartość i to okropne, że została zniszczona, aczkolwiek należałoby popatrzeć na szerszą perspektywę. Nic innego nie zostało uszkodzone poza tapetą – zerknęłam do góry na osmalone, czarne drewno – sufitem – i na wykusz okna – częścią tapicerki okiennej. Książki nie ucierpiały, tak samo jak pamiętnik pańskiej pra, pra babki, który notabene jest fascynującą lekturą...

Time lasts foreverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz