Part 21

1.5K 197 245
                                    

Gotowi? 😎


James POV

Wycie wilka za oknem zwróciło moją uwagę. Gawain w tym samym momencie dał mi znać, że na teren usiłują wtargnąć łowcy. Przez parę sekund rozważałem wszystkie opcje. W zależności od nastroju mogliśmy ich wpuścić i wybić co do nogi, albo jak ostatnio użyć zaklęcia wymazującego pamięć. Joel spojrzał na mnie przez długość salonu.

– Niechciane towarzystwo – upił z kieliszka łyk wódy na rudych myszach. – Cudownie. Liczyłem, że w końcu znów będziemy mogli pozbyć się paru z nich.

– W domu jest Gene, Marie i Helen.

– To zagońmy je w jedno miejsce i zostawmy panie pod opieką Gary'ego – zasugerował.

„Możecie mi obaj skoczyć" – usłyszeliśmy w myślach. W sumie miał rację, był już niemal na miejscu, kiedy my dwaj nadal byliśmy w domu. Gawain pojawił się w zasięgu wzroku.

– Rozkazy mój panie? – spytał, skłaniając się z szacunkiem.

– Zagońmy ich w jedno miejsce i... – Joel zawiesił głos.

– I co? Jak pozbędziemy się ciał? – spytałem, nie podnosząc tyłka z fotela.

– Ostatnio rozdrabniarka do drewna i farma świń sprawdziły się idealnie.

„A przed nimi szczury w bunkrze, też dały radę" – doszły nas myśli Gary'ego. Wszyscy trzej aż się gotowali z niecierpliwości, żeby zacząć zabijać. Instynkt przetrwania był niezwykle silny.

– Gawain wypuść ogary – rozkazałem. – Bez zbędnej brawury, panowie. Zagońcie ich w jedno miejsce i pozbądźcie się problemu w miarę szybko. Zajmę się naszymi paniami. Dobrej zabawy! – życzyłem, zmierzając do sypialni.

Helen spała na boku owinięta kocem, który wetknęła pod policzek. Ciemnoblond włosy rozsypały się po poduszce. Machinalnie pogłaskałem ją po głowie, słuchając kolejnego wycia ogarów, w którym tak łatwo wyczuwało się ekscytację polowania. Biedne, były tak znudzone przez ostatnie lata, żadnych polowań na ludzi czy Łowców.

– Helen – szepnąłem do kobiecego ucha, usiłując przebić się przez marzenie senne, starając się nie wybudzić jej zbyt gwałtownie. Przesunąłem pieszczotliwie palcem po gładkim policzku. Doszedł mnie cichutki pomruk śpiącej. – Helen, skarbie.

Ukucnąłem obok łóżka, składając słodki pocałunek, na rozchylonych wargach. Jaka ona była urocza, kiedy spała. Niestety teraz najlepiej byłoby, gdyby wstała, ubrała się i była gotowa do ewentualnej ucieczki. Nie przewidywałem porażki, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Dom nie był bezpieczny, co nie znaczy, że nie ma innych miejsc w posiadłości, które w razie potrzeby zapewnią nam schronienie.

– Helen, kochanie.

– Mmm czy to już rano?

Powieki rozchyliły się, a zamglone spojrzenie dopiero nabierało ostrości, po przebudzeniu.

– Nie, ale mamy nieproszonych gości.

Gwałtownie poderwała się do góry, wyskakując z łóżka. Zachwiała się nieznacznie, stając na drewnianej podłodze. Ustawiłem ją do pionu, a potem przytuliłem, kołysząc nieznacznie w ramionach.

– Spokojnie – zamruczałem, czując ogarniający ją strach. – Gary i Joel zajmują się problemem czy współudziale jeszcze kilku... osób i nie tylko.

– Nie tylko? – potarła oczy dłonią. W tym samym momencie doszło nas wycie wilka, znacznie bliżej domu niż mógłbym się spodziewać. – Och. Czy to wilki?

Time lasts foreverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz