47. Kierunek: Hogwart

473 64 5
                                    

Dotrzymała obietnicy.

Dni zmieniały się w tygodnie, a tygodnie w miesiące, aż świat usłyszał o śmierci wielkiego czarodzieja, jakim był Albus Dumbledore. W ten sposób Wieczysta Przysięga przestała obowiązywać Eris. Mimo to, świat wcale nie stał się spokojniejszy, a wręcz przeciwnie. Po śmierci dyrektora Hogwartu już nikt nie stał na drodze Voldemortowi. Jego czarna magia zalała świat magii i mugoli, zrzucając na nich strach i śmierć. W końcu doktryna świeżej krwi była najważniejsza. Szlamy i mugole nie mieli prawa do czarodziejskich sekretó, jak mawiał sam Salazar Slytherin. Po ulicach chodzili Śmierciożercy, kontrolując najmniejszy ruch każdego, kogo mijali.

Eris od godziny wpatrywała się w ruchomą fotografię Proroka Codziennego sprzed kilku dni. Na pierwszej stronie widniał wielkim, tłustym drukiem nagłówek ogłaszający, że Severus Snape został nowym dyrektorem Hogwartu. Z jakiegoś powodu Eris zabolało serce. Poczuła się oszukana i zdradzona, bo uważała Snape'a za lojalnego Dumbledore'owi człowieka, a tymczasem pozostawał wierny Czarnemu Panu. Nigdy nie przestał być Śmierciożercą. A ona mu ufała.

- Skończyłam - powiedziała Vivienne, wchodząc do swojego gabinetu. Szpital pozostał chyba jedynym miejscem niedotkniętym przez złe moce. - Tak jak prosiłaś. Twój eliksir - postawiła czarny flakonik na biurku obok Eris. Ta jednak nie spojrzała na niego. - Naprawdę chcesz to zrobić?

- A mam wybór? - prychnęła zirytowana.

- No nie wiem, każdy ma - odpowiedziała matka Eris. - Po ulicach chodzą ludzie Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, on teraz rządzi, a ty chcesz szukać reliktów przeszłości. Powinnaś tu zostać, by przeżyć - dodała, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. - Straciłam syna, nie mogę stracić i ciebie.

Jednak te słowa nie mogły przekonać Eris. Po rozmowie z Grindelwaldem kilka miesięcy temu, zignorowała zagrożenie, jakim był Czarny Pan. Poświęciła się szukaniu śladów po rodzinnym grobowcu, o którym nie wiedział nikt z żywych członków rodziny. A Morgana uznana za zdrajcę przez samą Bellatriks Lestrange, zginęła. Nikt po niej nie zapłakał. Przynajmniej nie Eris. W końcu zgniotła tę przeklętą gazetę i rzuciła nią w stronę kominka z satysfakcją obserwując jak wizerunek jej dawnej miłości płonie.

- Co na to tata? - spytała, wstając. - Nie odzywa się do mnie.

- Bo to, co robisz to szaleństwo i samobójstwo!

- Pomoże mi czy nie? - zignorowała bolesną uwagę, ale musiała się z nimi zgodzić. Plan, jaki obmyśliła dawno temu nijak się miał do tego, co zamierzała teraz zrobić. Śmierć Dumbledore, tryumf Voldemorta, to wszystko skomplikowało i odwlekło wyprawę Hastings. Przetarła zmęczoną twarz. - Nikt z żywych nie wie, gdzie jest nasz grobowiec, a tam spoczywa ktoś, kogo muszę odnaleźć. Tylko duchy w Hogwarcie mogą mi pomóc i...

- Przyznaj, że chodzi o Harry'ego Pottera! - krzyknęła Vivienne, nie powstrzymując płaczu. Drżała. Ze strachu. - Czujesz się w obowiązku chronić tego chłopaka... Caleb nie żyje, Syriusz nie żyje... A Severus...

- Nie kończ - ostrzegła ją wrogo.

- Został ci tylko on, ale to jego szuka Sama-Wiesz-Kto, to zbyt niebezpieczne.

Vivienne miała rację. Co prawda Eris nie mogła tego przed sobą przyznać, a co dopiero przed nią. Oczywiście, że nic, co miało się wydarzyć za jakiś czas nie miało znaczenia, gdy Ministerstwem i Prorokiem zarządzali ludzie Voldermorta. kto by myślał o jakiejś starej przepowiedni, gdy teraz każdy dzień był niepewny i mógł się okazać ostatnim. Dla Eris to był wyznacznik. Nie chciała spędzić reszty życia, czekając na cud i siedząc ukryta przed światem. Przeszła się do fotela, na którym zostawiła niedbale swój czarny płaszcz. Ostrzegająco spojrzała na matkę, nie pozwalając, by kwestionowała ten pomysł.

Cruciatus ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz