3. Szlaban i kazanie

2.4K 236 33
                                    

Rok 1973

Eris nie odrywała wzroku od najdrobniejszych elementów, składających się na ten potężny zamek, w którym miała spędzić kolejne lata. Z dala od babki, hańby i bólu. Gdy grupa pierwszorocznych została wprowadzona do Wielkiej Sali, zapadła chwilowa cisza. Starsze roczniki obserwowały nowych kolegów i koleżanki, którzy jeszcze tej nocy zasiądą wspólnie do posiłku.

Dziewczynka podniosła głowę, aby zobaczyć zaczarowane nocne niebo rozświetlane przez lewitujące świece. To miejsce przebijało wszystko, o czym Eris kiedykolwiek czytała.
Starszy mężczyzna, będący zapewne dyrektorem wstał i podszedł do piedestału wykończonego rzeźbą sowy. Powitał uczniów, zarówno starszych, jak i tych, którzy swoją przygodę dopiero zaczynali. Tuż przed piedestałem stał drewniany taboret i stara tiara. Pierwszoroczni kolejno byli wyczytywani, aby zostać przydzielonym do nowego domu.

- Eris Trevelyan - przemówiła kobieta, wprowadzająca wcześniej dzieci.

Dziewczynka zamarła, słysząc swoje imię. Przeklęte, pozbawione czułości. Nadane, aby przypominało o tym, co zniszczyła swoim narodzeniem. Przepchnęła się między dwoma chłopakami i stanęła przed staruszką. Niepewnie zasiadła na taborecie, nagle dostrzegając przy stole Gryffindoru Syriusza, który uśmiechał się do niej i dyskretnie machał. Kąciki drżących ust uniosły się nieznacznie, ale kiedy popatrzyła na stół Slytherinu...

Tam miała trafić. Nie mogła się rozpraszać. Musiała trafić do domu Węża. Widziała Caleba, który w napięciu, podobnie jak ona, wyczekiwał odpowiedzi tiary przydziału. Gryffindor, Slytherin, Hufflepuff i Ravenclaw. Cztery domy.

- Interesujące - odezwała się tiara, a Eris odniosła wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Czy tiara czytała jej serce? Czy myśli? Czy wiedziała o... Nie, nie mogła. - Fascynujące.

- Proszę, Slytherin - szeptała. - Slytherin, Slytherin - powtarzała jak mantrę.

- Obie wiemy, że tak naprawdę tego nie chcesz. Gdzie powinnam cię przydzielić? Odważna? Nie ulega to wątpliwości. Ambitna? To się okaże. Lojalna? Zapewne. Niech będzie... - Eris wstrzymała oddech. - Ravenclaw!

Jeżeli wchodząc po schodkach na podwyższenie nogi miała jak z waty, to teraz zapomniała, jak się ich używa. Ravenclaw? Miał być Slytherin! Ostatnia deska ratunku, aby babka nie skazała jej na totalną porażkę życiową. Z trudem wstała z taboretu i zaczęła zmierzać w stronę stołu Krukonów, odprowadzona spojrzeniami Syriusza i Caleba. Ona się dowie, powtarzała sobie, starając się nie panikować.

Ona się jeszcze dzisiaj dowie!

Teraz

Uczniowie zasiadali do kolacji, rozmawiając ze sobą na różne tematy. Skończyły się wakacje, więc było co opowiadać. Eris kątem oka spojrzała na Umbridge, analizując jej słowa, którymi ochoczo podzieliła się z całą szkołą. Już wiedziała do kogo powędruje puchar znienawidzonego nauczyciela. Kovu wyczuł negatywne myśli właścicielki, bo zaczął ocierać się o jej nogę, przez co napięcie mięśniowe zelżało.

- Doprawdy, cudowna przemowa - powiedziała kobieta, odkładając widelec na miejsce. - Ministerstwo uwielbia się wtrącać we wszystko, prawda?

Siedzący obok nich Flitwick zachłysnął się kawałkiem kurczaka, słysząc komentarz byłej uczennicy. Niektórzy nauczyciele spojrzeli w kierunku kobiet i Dolores, która starała się zachować jadowity uśmiech, który na Eris nie robił żadnego wrażenia. W jej żyłach płynął jad, nienawiść - tak została wychowana.

- Ministerstwo jest po to, aby zachować porządek, kontrolowanie wiedzy, która tu będzie przyswajana również należy do obowiązków Ministerstwa Magii, nie chcemy przecież, aby dzieciaczkom wpadały do głowy jakieś absurdalne pomysły, prawda?

Cruciatus ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz