31. Cała rodzina

929 122 8
                                    

Eris popatrzyła na mężczyznę z jeszcze większą nieufnością. Znów była w Londynie, a jej podróż do Irlandii okazała się głupim testem. Obcy nie robił nic sobie z tego, że ktoś wywierca mu w głowie dziurę. 

- Przestaniesz wreszcie?

- Jesteś mugolem! Prowadzisz mnie niby do Munga, a nawet nie wiem, kim jesteś!

- Co? A no tak... nie przedstawiłem się. - Henric.

- Eris.

Szpital był ukryty przed mugolami - bez wiedzy, jak się tam dostać, nie byliby w stanie wejść do środka. Ogólnie ciężko było znaleźć odpowiednie miejsce dla chorych. Nie mogli przecież założyć lecznicy pod ziemią, jak Ministerstwo - przecież to niehumanitarne ani nie higieniczne! A na Pokątnej... brakowało takich miejsc. Dlatego czarodzieje założyli swoje sanktuarium medycyny w opuszczonym domu handlowym. Mugol, prowadzący Eris, był bardzo obeznany ze szpitalem, bo nie przejął się z tabliczką z napisem Zamknięte z powodu remontu. W środku podeszli do jednego z manekinów, gdzie przedstawili cel wizyty. Manekin pokiwał głową, a oni mogli przejść przez szybę.

Mężczyzna poprowadził Eris do środka, a ona uświadomiła sobie, że nigdy tu nie była. Znała tu kilku pacjentów, a konkretnie teraz trzech: pana Weasley'a i... państwo Longbottom. Alicja i Frank, którzy stracili rozum po wielu godzinach tortur zaklęciem Cruciatus przez Bellatrix Lestrange. Eris mimowolnie popatrzyła na swoje ręce. Wiele godzin a lata... Dlaczego ona nie straciła rozumu? Dlaczego jej tortury skończyły się strachem i bliznami? Ona powinna tam leżeć i gapić się w sufit jak pozbawiona duszy lalka, nie tak cudowni aurorzy.

Obcy przepuścił w drzwiach czarownicę i wszedł tuż za nią. Jako mugol czuł się tu całkiem swobodnie, więc pewnie to nie była jego pierwsza wizyta w szpitalu. Pulchna recepcjonistka skinęła na niego, od razu go rozpoznając. Potem posłała leniwe spojrzenie towarzyszącej mu kobiecie, unosząc wysoko cienkie brwi. Zdaniem czarownicy wyglądały jak dwa małe robaczki. 

- Jest u siebie? - spytał tylko nieco luźniejszym tonem niż tym, którym zwracał się do Hastings. - Super.

Z początku Eris nie wiedziała, na jakim oddziale powinna szukać matki. A co jeśli babka ją skrzywdziła? Rozpozna ją? A jak skończyła gorzej niż Alicja i Frank? Albo podobnie? Dwa warzywa... Okrutne, ale prawdziwe. Nie, Eris nie mogła oddać się ponurym myślom. Z początku sądziła, że udają się na oddział ,,Urazy pozaklęciowe'' na IV piętrze, ale oni zatrzymali się na trzecim piętrze -,,Zatrucia eliksiralne i roślinne''. Jej matka została otruta? 

Minęli sale pacjentów, a potem stanęli przed malutkimi drzwiami. 

- Ja... poczekam tutaj. Myślę, że tę rozmowę powinnyście odbyć sam na sam. - Posłał jej pokrzepiający uśmiech i usiadł na jednym z krzeseł na korytarzu. 

Eris odchrząknęła, pukając do drzwi. Usłyszała cichy głosik po drugiej stronie, więc weszła do środka. Pokoik okazał się być zwykłym pomieszczeniem, gdzie uzdrowiciele mogli odpocząć i napić się czegoś na wzmocnienie. Ściany pokrywała zielona tapeta, która przypadłaby do gustu Ślizgonom, na jasne panele położono puchaty dywan. Pokój w ogóle nie pasował do klimatu szpitalu. Był bardziej ożywiony, ktoś włożył w niego sporo pracy. Obrazy w dębowych ramach doskonale komponowały się z kremowymi zasłonami i drobnymi dekoracjami ustawionymi na szklanym regale. Przy okrągłym stole na wygodnie wyglądającym fotelu siedziała kobieta. 

Miała kasztanowe włosy, które opadały na idealnie wyprostowane plecy. Gdy zorientowała się, że ma gościa, obróciła się w jej stronę, a Eris mogła uważnie przyjrzeć się twarzy. Zupełnie, jakby patrzyła w młodszą twarz babki, tylko z łagodniejszymi rysami i błyszczącymi oczami. Zielonymi. Jak babka i Caleb. Kobieta nosiła standardowy ubiór uzdrowiciela z małą plakietką na piersi.

Cruciatus ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz