52. Ogniki

399 47 6
                                    

Dla Eris wydawało się to prostym zadaniem, z czym nie zgadzał się Syriusz. Jego zdaniem kobieta nie powinna ryzykować skoro jeszcze żyła, czego nie można było powiedzieć o nim. To Black nalegał, aby on zbliżył się z domniemanym kluczem. Bardziej martwy już być nie mógł, jak zaczął sobie żartować. Eris nie podzielała jego poczucia humoru. Ściskała pudełeczko, jakby od tego zależały następne minuty jej życia. I tak rzeczywiście było. Co miała zrobić z pudełkiem? Od kiedy Dumbledore zdjął klątwę, nie zajrzała do środka. Czy czaiło się w środku jakieś potężne zaklęcie albo artefakt?

Zaledwie kilka kroków dzieliło ją od granicy. Dementorzy wyczuli żywą istotę, bo odwrócili się w ich kierunku. Na szczęście byli na tyle daleko, że nie zaatakowali, a Syriusz obok gwarantował, że nie zbliżą się nawet na krok. Jak to właściwie działało?

- Czemu dementorzy nie zaatakują nas? - zapytała, przystając przy krawędzi niewidzialnej granicy. - Wtedy jak mnie uratowałeś, posłuchali cię i odeszli.

- Dementorzy to naprawdę plugawe istoty. Wysysają z ciebie całe szczęście, zostawiając ból i rozpacz - wytłumaczył. Ale Eris to wyjaśnienie nie usatysfakcjonowało, więc kontynuował: - Najłatwiej pozbyć się ich zaklęciem Patronusa, ale to chyba wiesz. W naszych czasach szkoły byłaś najmądrzejsza.

- Jednak daleko mi do Hermiony Granger.

Syriusz popatrzył na nią, po czym parsknął śmiechem.

- Trudno się nie zgodzić. Hermiona naprawdę imponuje swoją wiedzą - przyznał szczerze. - Teraz pozostaje wierzyć, że to jej inteligencja ocali naszego chłopaka. - Miał na myśli Harry'ego. Eris, choć wiedziała, że została wybrana na matkę chrzestną, nigdy nie czuła się w tej roli odpowiednia. - Jednak tu dementorzy są na głodzie - wrócił do tematu. - Dookoła tylko umarli pogrążeni w żalu, depresji, co ich odrzuca. Jeśli jesteś blisko mnie, moje bycie pustym cię chroni, bo wiedzą wtedy, że tu nie ma żadnego szczęścia.

- Zdechliby z głodu - powiedziała szybko. Szybciej niż pomyślała. Skrzywiła się na tą myśl, choć Syriusz zachichotał. 

Chociaż obojgu wcale nie było do śmiechu. Trevelyan zdążyła zauważyć, że od ich ponownego spotkania, unikali tematu śmierci Syriusza, przez co on sam czasem zapominał, że w tym towarzystwie to on był martwy. Mając blisko siebie ukochaną przyjaciółkę, boleśnie przypominał sobie fakt, że bez względu na wszystko, już dawno była poza jego zasięgiem. Każdy jego dotyk sprawiał, że jej ciałem wstrząsał dreszcz. W żaden sposób nie mógł już ofiarować jej ciepła. Myśl ta doprowadzała go do prawdziwego smutku. Pierwszy raz od dawna zapadła między nimi niezręczna cisza, która ciążyła im na dobre. Syriusz Black, Łapa pierwszy raz w życiu... A nawet po życiu, nie potrafił wybrnąć z sytuacji jakimś żartem bądź mądrym komentarzem. A przecież był w tym doskonały, uczył się od Jamesa.

- Jeśli tam wejdę i uwolnię Sapphire, to miejsce runie - zaczęła cicho Eris. - Wszystkie uwięzione tu dusze zostaną uwolnione, odnajdą spokój. W tym i ty.

- W tym i ja - przytaknął. - Może to, co powiem niczego już nie naprawi ani nie zmieni, ale naprawdę cieszę się, że mogłem cię jeszcze raz zobaczyć. Kiedy umierałem, byłaś moją ostatnią myślą. Nie miałem czasu się pożegnać, przeprosić, nic, a teraz jesteś tutaj. Można uznać mnie za szczęściarza. - Wzruszył ramionami. - Nie każdy może dostać trzecią szansę.

Eris uśmiechnęła się łagodnie, próbując nie wybuchnąć po raz kolejny płaczem. Wolałaby uniknąć kolejnej histerii przed Blackiem. Chwyciła pewniej pudełko, wiedząc, że już nie ma odwrotu. Skinęła głową na martwego towarzysza i niepewnym krokiem wkroczyła w sferę strzeżoną przez dementorów. Zjawy od razu dostrzegły intruza. A wyczuwając w nim żywą duszę, wypełnioną szczęściem, rzuciły się na Eris, szybując w dół. Dla kobiety to był decydujący moment. Zawartość skrzynki mogła ją albo uratować albo zabić.

Cruciatus ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz