*Rozdział 2*

1K 27 9
                                    

Znaleźli się w ponurym pomieszczeniu, mimo iż oświetlały go światła pochodni. Przed nimi rozciągał się ciemny tunel. Rodzeństwo rozpoznało to miejsce a gdy odwrócili się i ujrzeli za sobą pęknięty stół z kamienia, byli już pewni, że znajdują się w kopcu Aslana. Edmund oderwał ze ściany jedną z pochodni i ruszyli razem w kierunku wyjścia. Doszli do wielkiego lasu i mijali po kolei liczne drzewa i krzewy. Usłyszeli głośny szelest i momentalnie odwrócili się. Szybko jednak zignorowali ten dźwięk, bo przecież mogły to być kroki jakiegoś zwierzęcia. Odrzucili tę myśl, gdy stały się głośniejsze. Ich głosy były ciche, więc domyślili się, że nie są blisko.

- Może to centaury... - powiedziała Łucja z lekko drżącym głosem

- Oby to były centaury - powiedział Edmund nie odrywając wzroku ok miejsca dźwięku

Usłyszeli strzał A kroki stały się głośniejsze.

- Pójdę sprawdzić co to - powiedział ciemnowłosy schylając się po wielki kamień, który leżał pod jego stopami.

- Zwariowałeś? A jeśli to jest jakieś niemówiące zwierzę? - zapytał Eustachy, ciągnąc go za ramię

- Dlatego chcę tam pójść i to sprawdzić - odpowiedział starszy

- Ale bądź ostrożny, proszę Cię - powiedziała dziewczyna

On jednak nie odpowiedział, tylko ruszył powolnym krokiem. Rudowłosa za bardzo się bała, więc poszła za nim razem z kuzynem. Kroki stały się głośniejsze a ich serca przyspieszyły tempa kiedy ujrzeli postać mierzącą w nich kuszą. Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Jego długie, ciemne włosy swobodnie opadały mu na ramiona a oliwkowa skóra idealnie pasowała do jego urody. Był to... Kaspian. Opuścił lekko broń i utkwił w nich swoje tęczówki. Pobladł, kiedy ujrzał przed sobą prawowitych władców Narnii. Spojrzał na Driniana, który wyłonił się zza paproci i rzucił się czarnowłosemu na szyję.

- Edmund! Co wy tu robicie?! - krzyknął uradowany

- Nie mam pojęcia - zaśmiał się Edmund

- Więc to nie Ty wezwałeś Eustachego? - zapytała Łucja

- Nie. Nie mam pojęcia co was tu sprowadziło. Ale skoro już tu jesteście to chodźcie ze mną. Przyda nam się wasza pomoc - powiedział Kaspian i ruszyli w nieznanym kierunku

* * *

Wrota telmarskiego zamku otworzyły się i weszli powoli do środka. Usiedli przy wielkim, okrągłym stole, stojącym na środku pomieszczenia. Młody król odłożył broń do schowka i oparł ręce na stole.

- Jak już mówiłem, cieszę się bardzo że widzę waszą trójkę. Mimo iż was nie wzywałem, to zjawiliście się w momencie w którym najbardziej was potrzebuję - powiedział po czym spoważniał

- To dlatego groziłeś nam kuszą? - zaśmiał się Eustachy

- Przepraszam. Po prostu, Narnia nie jest już bezpieczna - odpowiedział

- Kaspian, o czym ty mówisz? - zapytała dziewczyna a jej cera pobladła

- Kilka tygodni po waszym odejściu, Narnię zaatakowała straszliwa choroba. Na początku nie wykazuje żadnych objawów, ale później traci się większość pamięci i nie pamięta się nawet bliskich osób. Niestety jest ona śmiertelna. Do tej pory zachorowała na nią połowa Narnijczyków i Telmarów a kilkanaście straciło życie. Nie wiemy co jest jej przyczyną ani skąd pochodzi i właśnie tutaj jest potrzebna wasza pomoc - powiedział brunet

- Zrobimy co w naszej mocy aby uratować Narnię - powiedziała rudowłosa wstając od stołu co uczynili też inni

Drinian, który cały czas z nimi był, uśmiechnął się.

- Proponuję udać się do Doktora Korneliusza. On posiada ogromną wiedzę o historii Narnii, więc może da nam jakieś cenne wskazówki - zaproponował ochrypłym głosem

- Świetnie. Ale najpierw, musimy się przygotować - powiedział Kaspian i w tym momencie do pomieszczenia weszła jedna z pokojówek

- Łucjo, Sara zaprowadzi Cię do osobnej komnaty, abyś mogła się przebrać w wygodniejsze ubrania, a Drinian pójdzie z Eustachym. Ja i Edmund zostaniemy tutaj - powiedział siadając na krześle

Drinian i pokojówka ukłonili się i wyszli razem z Eustachym i Łucją.

Kaspian i Edmund zostali sami. Długowłosy podszedł do wielkiej, drewnianej szafy, stojącej w rogu komnaty i wyjął z niej wygodniejsze szaty A następnie podał ciemnowłosemu.

* * *

Czarne włosy były w nieładzie i lekko opadały mu na oko. Szmaragdowa szata pięknie podkreślała jego sylwetkę a czarne kozaki idealnie pasowały do szarych spodni. Do skórzanego paska przytwierdzona była pochwa na miecz, który pięknie błyszczał w świetle słońca. Kaspian przeniósł wzrok na jego czekoladowe tęczówki, w których dostrzegł śliczny blask, jakby utkwiły w nich drobinki wypolerowanych diamentów. Różowy kolor pojawił się na jego policzkach lecz szybko otrząsnął się.

- Musimy iść - powiedział, wychodząc z komnaty razem z chłopakiem.

Mamy 2 rozdział! Mam nadzieję, że się podoba. Jeśli chcecie abym kontynuowała tą historię, zostawcie - ⭐ i komentarze ❤ Bye!

The Wind ~Casmund~ | Opowieści z Narnii | - Emi_0505Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz