Rozdział 24 "Czas na kontrofensywę"

37 4 14
                                    

Minęło zaledwie kilka sekund, a nasi bohaterowie byli już w innym wymiarze.

Znaleźli się w garażu.

O dziwo nie było tu żadnego samochodu czy innego pojazdu, który mógł być zaparkowany.

Zamiast tego był tu blat oraz dużo różnych i dziwnych przedmiotów, które wymyślił jakiś naukowiec pokroju Forda.

-Gdzie my jesteśmy?- zapytał się Dipper.

-W takim miejscu. Nieważne. Musimy znaleźć pewnego mężczyznę, który jest moim starym przyjacielem.

-Jak się poznaliście.

-Długa historia. W skrócie poznaliśmy się podczas gdy ja zostałem wciągnięty przez portal. Razem przeżywaliśmy różne przygody przez co się zakolegowaliśmy.

W tym momencie drzwi do pomieszczenia otworzyły się.

Ich oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Ubrany był w brązowe spodnie, niebieską koszulkę i biały fartuch.

Jego włosy były koloru niebieskiego tak samo jak rzęs.

Oczy miał koloru czarnego, a w ręku trzymał piersiówkę.

Na ich widok znieruchomiał lecz po paru sekundach uśmiechnął się.

-Stanford Pines! Jak miło cię widzieć ty stary chuju.

-Rick Sanchez! Nadal masz formę w picu jak kiedyś pomimo, że jesteś już 70 letnią cipą.

Obaj panowie uścisnęli sobie ręce.

-Co cię tu sprowadza?

-Muszę zmienić kwantonium na ciało stałe.

-O kurwa serio! Ile musiałeś zajebać kosmitów, aby to zdobyć?

-Wujku Fordzie czemu nie powiedziałeś mi, że musiałeś zabijać jakiś kosmitów?- zapytał się lekko zdenerwowany Dipper przez co wszyscy zwrócili na niego uwagę.

-Nie wiedziałem Fordzie, że poszedłeś poszaleć z jakąś panienką.

-Nie poszedłem. To mój bratanek Dipper.

-Czyli nadal zostałeś tym swoim prawiczkiem. Do końca życia.- po tych słowach Sanchez wziął do ust piersiówkę.

-Wujku nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

-No cóż Dipper trzeba było poświęcić parę osób, aby uratować nas wszystkich.

-Po pierwsze *brr* nie kilka, a kilkadziesiąt *brr*, a po drugie co was atakuje?

-Jest taki demon co nazywa się Bill Cipher. Rok temu mieliśmy z nim do czynienia lecz powrócił się zemścić i właśnie kwantonium jest jedyną substancją jaka może go zabić.

-Dobra *brr* pomogę wam z tą bronią *brr* lecz musimy najpierw polecieć do *brr* pewnego sklepu.

-Po co?

-Bo tam *brr* zostawiłem sprzęt, którego potrzebujemy.

-Dlaczego?

-Kurwa Ford *brr* lubisz męczyć ludzi pytaniami. Tak jak za *brr* dawnych lat. Po porostu przegrałem *brr* zakład z kasjerem i musiałem oddać. A jaki *brr* to pozostanie tajemnicą moją i Mortiego.

W ten do garażu weszła jeszcze jedna osoba.

Była niższa od Ricka jak i Forda.

Jego włosy miały kolor brązowy. Oczy miał takie same jak Rick.

Ubrana była w żółtą koszulkę i niebieskie spodnie.

-O wilku mowa. - rzekł Sanchez.

-K-Kim są ci l-ludzie dziadku?

Gravity Falls- wolność, oddać nie umiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz