4. Chris ma chłopaka!

235 44 9
                                    


Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy pod mój akademik. Nie pamiętałem drogi. Pamiętam tylko jego dotyk, śmiech i ciepłe spojrzenie, kryjące w sobie trochę ciemności.

Wiedziałem, że myśli o tym, co ja. O tym, co będziemy robić w moim łóżku.

Czułem się niemal identycznie jak wtedy, gdy miałem to zrobić po raz pierwszy ze swoim byłym chłopakiem w liceum. W prawdzie wtedy byłem jeszcze zestresowany, a intensywność chemii nie była taka jak teraz. Poza tym, hej! Byłem gównierzem.

Ale jak wtedy, nie przestawałem się uśmiechać i cieszyć z możliwości być przy kimś tak intymnie blisko.

Emil na pewno byłby teraz zazdrosny, że czuje większą chemię z nieznanym gościem niż z nim wtedy. Ale przeżyje.

Mimo zerwania, to nadal się przyjaźnimy. Chyba żaden mój związek nie skończył się tragicznie i ze wszystkimi moimi byłymi mam dobre relację.

Zerknąłem na Hazza.

Oby i z nim wszystko potoczyło się miło.

Wszedłem pierwszy trzymając nadal jego dłoń za plecami. Wychyliłem się, by zobaczyć co robi pani Suzanna w recepcji. Oglądała jakiś denny serial, więc była to idealna okazja by przemycić chłopaka do mojego pokoju, bez tłumaczeń, że zostaje na noc.

Pociągnąłem blondyna do środka, cicho przechodząc niedaleko recepcji

– Wiedze was – mruknęła, nie odrywając wzroku od swojego małego telewizora.

Zatrzymałem się, krzywiąc. Cholera, ta kobieta jest straszna.

– Uznam, że was nie widziałam, kochasie, ale niech tylko się coś stanie to odetnę ci wodę, Chris – zagroziła, wpieprzając paluszki.

– Kocham cię, Suzi! – powiedziałem głośno, ciągnąc czym prędzej Hazza do windy.

– Nazwij mnie tak jeszcze raz, a się rozmyśle! – zagroziła.

Zachichotałem i wskoczyłem ze swoim towarzyszem do windy. Wybrałem przedostanie piętro z czternastu możliwych.

Budynek był stary, winda się zacinała, a ze wszystkich stron można było usłyszeć krzyki i śmiechy. Mimo to Hazz powiedział:

– Miło tu.

Spojrzałem na niego maślanymi oczami i uśmiechnąłem się. Mój kolega ma dziwny gust do estetyki i ludzi.

W tym zamkniętym metalowym pudle, atmosfera trochę zawrzała. Nie wystarczyło mi już tylko trzymanie go za rękę. No, ale nie chciałem wyjść na jeszcze bardzie napalonego niż byłem w parku, więc się powstrzymałem. Stałem grzecznie, patrząc na migotające liczby oznaczające aktualne piętro. 

Jednak kiedy minęliśmy piąte piętro i odważyłem się na niego spojrzeć, zrozumiałem, że jest tak samo napalony jak ja. Patrzył na mnie, nie ruszając się grzecznie jak ja. Ale jego wzrok mówił sam za siebie.

Och, no cóż, no trudno, pomyślałem, nie będę udawał grzecznego. Możemy zacząć tutaj. Chwyciłem go za kaptur i przyciągnąłem jego twarz do swojej.

Prawdopodobnie byliśmy tak samo niewyżyciu, bo natychmiast mnie objął i na mnie naprał.

Jego zapach, jego dotyk, jego język. Cała ta kombinacja powodowała, że miałem papkę z mózgu. Jak on to robi? Jest jakimś czarodziejem?

Miałem wrażenie, że z każdym pocałunkiem, całuje mnie piękniej.

I wtedy, kiedy już uznawałem za świetny pomysł zdejmowanie spodnie w windzie, rozniósł się dzwoneczek. Oderwałem się od tych cudownych, miękkich ust i wychyliłem się myśląc, że jesteśmy na moim piętrze. Ale nie. Byliśmy na piętrze dwunastym, dokładnie na tym gdzie urzędowali Hiszpanie.

Różowy GinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz