6. Pieprzę obowiązki

216 42 3
                                    



Zrobiło się natychmiast pusto i cicho. Padłem na poduszki z głośnym jęknięciem żalu.

Kosze są zawsze trudne do przetrawienia. Skuliłem się, patrząc się na zatrzaśnięte drzwi. Muszę się ruszyć. Przecież nie będę wiecznie leżeć tak żałośnie w łóżku. Rozejrzałem się po pokoju. Wypadało by posprzątać i się ogarnąć.

Tak też zrobiłem.

Najpierw poszedłem pod prysznic, myjąc porządnie swoje obolałe ciało. Później wziąłem się za ogarnianie całego tego bajzlu. Resztka ginu jakimś cudem rozlała się na ziemie, co wymagało wytarcia.

 Przez cały czas myślałem tylko o blondynie. Zauroczył mnie, zastanawiałem się czy są jeszcze szanse by napisał. Może jeszcze będzie chciał się niezobowiązująco spotkać?

I kiedy właśnie zmywałem plamę szmatą, którą nie pamiętam skąd mam, rozeszło się gwałtowne pukanie.

Zaskoczony na nagłe pojawienie się gościa, podskoczyłem. Dochodziła północ. Czyżby sąsiadki przyszły po swój alkohol? A może to Hiszpanie przyszli zaprosić mnie na swoją imprezę? W końcu była weekendowa noc, na pewno w akademiku jest impreza.

Było wiele możliwości, a zarazem nie chciałem nikogo widzieć dzisiejszego wieczora. Nie ważne kim gość by był. 

Podszedłem z wahaniem do drzwi, zastanawiając się czy nie zignorować obcego. Nie miałem humoru, a i miałem tylko na sobie spodnie dresowe i cały jeszcze byłem mokry. Może jednak udać, że mnie nie ma?

Wtedy ktoś zapukał jeszcze raz. Słabiej, z zrezygnowaniem.

Nie wiem czemu, ale taki rodzaj pukania doprowadził mnie do szybszego bicia serca, a ja szarpnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi.

Stał tam. Mokry jak ja, choć to pewnie przez deszcz, zmachany jakby biegł z butelką różowego ginu w dłoni.

Wpatrywałem się w postać sapiącego blondyna z niedowierzeniem. To tak jakby stanął przede mną duch.

– Przepraszam – wysapał, ledwie łapiąc oddech. – Przepraszam cię, Chris. Czy mogę jednak zostać?

Nie rozumiałem do końca, co się dzieje. Dlaczego wrócił? Dlaczego biegł?

– Jasne, znaczy... – czułem że się rumienie, sam nie wiedziałem w sumie dlaczego. – Tak pewnie, wejdź. Ale dlaczego tak nagle...

– Pieprze obowiązki – powiedział tak rozbrajająco szczerze, że nie obchodziły mnie o jakich obowiązkach mówił. Chwycił mnie jedną dłonią za twarz i pocałował mocno.

Nawet nie zadawałem sobie sprawy, że można zatęsknić za czymś w ciągu kilkunastu minut.

Oddałem pocałunek i wciągnąłem go do środka. Zatrzasnąłem szybko drzwi, podświadomie bojąc się, że jednak ucieknie.

– Suzan cię wpuściła? – wysapałem między pocałunkami.

Pchnął mnie na drzwi na nowo badając moje ciało.

– Przebiegłem jej pod nosem – wyspał, maltretując moją szyję. – Stwierdziła, że żadnego gówniarza nie będzie gonić.

Roześmiałem się, do czego zaraz się dołączył.

Wsunąłem dłoń w jego włosy i spojrzałem w oczy, nigdy bardziej szczęśliwszy.

– Zrobię ci tą naszą niedoszłą kawę rano – jęknąłem, kiedy odstawił butelkę i chwycił mnie mocno za tyłek, tak że podskoczyłem i owinąłem nogi wokół jego tali.

Różowy GinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz